Jak zaznacza gazeta, oceny wydawane przez przedstawicieli Izraela są bardziej kategoryczne, jeśli chodzi o rolę Iranu.

"Irańczycy są zaangażowani" - powiedział rzecznik Sił Obronnych Izraela ppłk Richard Hecht. Izraelski MSZ tymczasem zamieścił na swoim koncie na Twitterze fragment artykułu "Wall Street Journal", który stwierdził że operacja była przygotowywana od sierpnia przez irańskich Strażników Rewolucji we współpracy ze wspieranymi przez Teheran grupami, nie tylko z Hamasem, ale też z libańskim Hezbollahem. Doniesienia te były oparte o źródła w obu organizacjach terrorystycznych i w syryjskim reżimie. Miał je potwierdzić również anonimowy europejski oficjel.

Przedstawiciele Waszyngtonu tymczasem konsekwentnie twierdzą, że nie widzieli dotąd żadnych dowodów na bezpośredni udział irańskiego reżimu w przygotowaniu ataków. Takie stanowisko przekazał szef dyplomacji USA Antony Blinken w serii niedzielnych wywiadów, zaznaczając jednocześnie, że USA podążą "tam, gdzie zaprowadzą nas dowody". Według CNN, w podobny sposób o sprawie wypowiedziała się jego zastępczyni Victoria Nuland podczas zamkniętej telekonferencji z kongresmenami.

"Nie znaleźliśmy tego związku, ale to nie oznacza, że nie znajdziemy" - powiedziała Nuland. Zarówno ona, jak i inni urzędnicy zaznaczali, że Iran od dawna wspiera i zbroi Hamas, jednak nie ma dotąd dowodów świadczących o ich zaangażowaniu w ostatnie ataki.

Reklama

Republikanie, w tym były prezydent Donald Trump oskarżają z kolei administrację Bidena, że pomogła sfinansować ataki Hamasu, wskazując na zawarty niedawno układ z Iranem, w ramach którego USA odblokowały zamrożone środki Iranu z handlu ropą w zamian za uwolnienie czterech obywateli USA. Biały Dom tłumaczył jednak, że 6 mld dolarów, które zostały przeniesione na konta w Katarze są pod ścisłą kontrolą Waszyngtonu i mogą być wydawane tylko na żywność, leki i inne cele humanitarne. Według USA, jak dotąd Iran nie wydał "ani centa" z tych pieniędzy.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)