Niemiecki dziennik "Die Welt" krytycznie ocenia zapowiedzianą na sobotę wizytę Angeli Merkel w Moskwie. Jego zdaniem jest to efekt mylnego przekonania, jakoby Rosja działała na Bliskim Wschodzie jako czynnik łagodzący.

"Wizyta robocza kanclerz Angeli Merkel i ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa w Moskwie w sobotę to podejrzany sygnał. Nasz własny sojusznik - USA, jest zaangażowany w gwałtowny konflikt z agresywnym autorytarnym i ekspansywnym reżimem Iranu. Tymczasem rząd niemiecki konsultuje się w tej sprawie z Rosją - głównym sojusznikiem Teheranu w regionie" - ubolewa "Die Welt" w analizie zamieszczonej w piątek na stronie internetowej.

Dodaje też, że Władimir Putin po raz kolejny skorzysta na legendzie, jakoby Rosja miała łagodzący wpływ na "reżim mułłów" i dlatego jest predestynowana do roli mediatora.

"Zachód od lat kultywuje tę fikcję, która zapewnia mu trwałe alibi dla własnej bezczynności w wojnie syryjskiej. W rzeczywistości to jednak właśnie Rosja (Władimira) Putina jest główną osią napędową tego konfliktu (...)" - oskarża gazeta.

"Jeśli jednak czołowi niemieccy politycy mówią, że Moskwa ma zostać zaangażowana jako +mocarstwo gwarantujące porządek+ na Bliskim Wschodzie, to nie ma żadnej nadziei, że nasz rząd będzie w stanie przejrzeć manewry Putina, nie mówiąc już o tym, że będzie w stanie im przeciwdziałać. Należy raczej obawiać się, że dążenie do obłaskawienia Rosji na Bliskim Wschodzie skusi Berlin do jeszcze większych ustępstw wobec Putina na wschodniej Ukrainie" - alarmuje "Die Welt".

Reklama

Przypomina, że ostatnie spotkanie w formacie normandzkim (Ukraina, Rosja, Niemcy, Francja) w Paryżu na początku grudnia pokazało, że ton w "rzekomym procesie pokojowym" nadaje Kreml, a Paryż i Berlin na to przyzwalają.

"Niemieckie starania o pokój, jakby prowadzone niewidzialną ręką, zawsze kończą się zbliżeniem z Moskwą. I tak kolejny raz chroniczny agresor jest namaszczany na męża opatrznościowego" - pesymistycznie podsumowuje berliński dziennik.

>>> Czytaj też: "Tageszeitung": Merkel stawia na Moskwę. W krytycznym momencie Niemcy i Rosja potrzebują siebie nawzajem