Komendant Jakubaszek podczas konferencji prasowej w centrum prasowym w Popławcach na Podlasiu pytany był, jakiego rodzaju zagrożenia są w strefie przygranicznej, że dziennikarze nie mogą swobodnie pracować bez nadzoru mundurowych, poza kilkugodzinnymi wycieczkami i czemu nie poprosiliśmy o pomoc Frontexu.

Jakubaszek powiedział, że "ponad dwa miesiące temu był tutaj dyrektor generalny agencji Frontex Fabrice Leggeri". "Bezpośrednio i naocznie wizytował granicę, wyciągnął odpowiednie wnioski i jesteśmy w stałym kontakcie. Jeśli chodzi o elementy analizy ryzyka, produkty analizy ryzyka, określone sytuacje nadzoru, który na granicach zewnętrznych przez różnego rodzaju systemy satelitarne pełni Frontex, absolutnie współpracujemy" - dodał. "Odrzucanie współpracy, jeśli chodzi o agencję Frontex, z naszej strony nie ma uzasadnienia, jeśli chodzi o stan realny" - zapewnił.

Generał powiedział, że "zarówno stan wyjątkowy, jak i obecne ograniczenia, dotyczą plus minus dwóch kilometrów, liczonych od granicy państwa, do właśnie tych obrębów". Jeśli chodzi o zagrożenia, wymienił nieprzywidywalność. "Cała ta sytuacja ma charakter absolutnie nieprzewidywalny, nie wiemy, w którym momencie w jakiej sytuacji będzie organizowana kolejna próba nielegalnego przekroczenia granicy ani kiedy, gdzie i kto będzie podjeżdżał po tych ludzi i jakim środkiem transportu" - przekazał.

Zwrócił uwagę, że przemytnicy posiadają przy sobie broń i niebezpieczne narzędzia, więc naprawdę tutaj nie jest to (zabezpiecznie - PAP) absolutnie na wyrost, ale adekwatne. "Proszę zauważyć, co dało nam dwumiesięczne, w jakimś stopniu ograniczenie, absolutnie wyciszenie sytuacji na chwilę obecną przynajmniej, jeśli chodzi o liczbę migrantów, dlaczego ci migranci nie przyjeżdżają do Mińska w takiej ilości jak do tej pory? Dlatego, że był jasny system ochrony granicy, który koncentrował się głównie na organizacji tego, co się dzieje po stronie białoruskiej" - zauważył.

Reklama

"W sierpniu przed stanem wyjątkowym niektóre działania przedstawicieli różnych podmiotów nie ułatwiały nam, mówiąc dyplomatycznie, działań w ochronie granicy państwa. A takim symbolem tego nieułatwiania był Usnarz, gdzie sztucznie wykreowane obozowisko po stronie białoruskiej spowodowało duże zainteresowanie po stronie polskiej i absolutnie ciężko było skupić się na ochronie granicy, gdyż mieliśmy ataki werbalne i próby przedarcia się na stronę białoruską, jeżeli chodzi o osoby z naszej polskiej strony" - dodał.

"Elementy rozciągania zabezpieczenia technicznego w postaci concertiny - to też miało to miejsce. Podjeżdżano samochodem i rozciągano drut, to też nie są działania, które ułatwiają ochronę granicy państwa i skupienie się głównie na kierunku białoruskim" - dodał. (PAP)

Autor: Olga Łozińska