Na piątkowej konferencji prasowej poświęconej sytuacji na granicy z Białorusią wiceszef MSZ podkreślał, że mimo malejącej liczby prób wejścia na terytorium Polski wciąż do nich dochodzi, głównie w nocy. "Sami migranci – my to w jakimś sensie monitorujemy – oceniają, że możliwości przekroczenia tej granicy są właściwie żadne, więc spada im w ogóle motywacja do przylotu na Białoruś" – dodał.

Jak wskazał, wpływ na uspokojenie sytuacji miały także działania dyplomatyczne takie jak rozmowy premiera Mateusza Morawieckiego z premierem Iraku oraz Kurdystanu, które doprowadziły do zaangażowania w ewakuowanie migrantów. "Gdyby coś takiego dotyczyło naszych obywateli na drugim końcu świata, mielibyście państwo pewnie oczekiwanie, by nasz rząd włączył się w ratowanie tych osób. Takie samo oczekiwanie my wyraziliśmy wobec władz Iraku" - wskazał.

Kolejnym czynnikiem wpływającym na spadek migrantów na Białorusi było zdaniem Przydacza "skuteczne odcięcie szlaków przerzutu" oraz możliwość nałożenia sankcji. "Wielu obywateli państw, z których pochodzą nielegalni imigranci, nie ma możliwości, aby dostać się na samolot lecący do Mińska" - wskazał.

"Do tej pory w ramach reżimu białoruskiego sankcyjnego sankcjami mogły być obejmowane firmy białoruskie, a tutaj brały udział przecież firmy z Bliskiego Wschodu. Zrobiliśmy coś takiego, że rozszerzyliśmy podstawę prawną, i dziś Unia Europejska w każdym momencie może te linie lotnicze objąć sankcjami - samo to ryzyko spowodowało (...), że ten biznes przerzucania migrantów przestał być opłacalny" - dodał wiceminister.(PAP)

Reklama

autorzy: Sonia Otfinowska, Wojciech Kamiński