Pytany, czy wiadomo już, gdzie będą rozlokowane dodatkowe siły, o których mowa było po zakończeniu szczytu NATO, Soloch odparł, że dyspozycja w tym zakresie "będzie szła od dowództwa naczelnego NATO w kontakcie z komponentami narodowymi". "Czyli w relacjach z naszym dowództwem, naszym ministerstwem obrony" - dodał.

Jak mówił, szpica NATO to siły liczące 5 tys. żołnierzy, które pozostają do dyspozycji głównodowodzącego tej organizacji. "Tutaj jest takie zastrzeżenie dowództwa, żeby je używać w tym miejscu, gdzie będą potrzebne" - powiedział. "Chodzi o siły szybkiego reagowania, które mogą być przerzucane w dowolny punkt NATO, żeby zabezpieczyć nasze granice" - tłumaczył.

Na pytanie, czy te siły szybkiego reagowania mogą znaleźć się na terenie naszego kraju, Soloch odparł, że "mówi się o trzech dniach". "Nie ma żadnej decyzji na temat tego, gdzie mają być rozlokowane. W tej chwili są stawiane w stan gotowości, czyli żołnierze oddziałów, które wchodzą w skład tej szpicy, muszą być gotowi, żeby przemieścić się w dowolny punkt w ciągu trzech dni" - powiedział szef BBN.