Duchy przeszłości

Rosyjska pełnowymiarowa agresja przeciwko Ukrainie mocno wpłynęła na państwa bałtyckie, m.in. jeśli chodzi o postrzeganie i poczucie bezpieczeństwa - podkreśla Spruds, dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

"Bo w naszych małych krajach duchy przeszłości wciąż są gdzieś obecne. I jeśli widzi się, że agresywny sąsiad, który już działał tak w przeszłości, podejmuje teraz takie kroki wobec swoich sąsiadów, to od razu wywołuje to tamte duchy" - dodaje. W sensie emocjonalnym odczuwamy współczucie, mocno wspieramy ukraińską walkę i czujemy, że jest to walka nas wszystkich, wszystkich krajów w sąsiedztwie Rosji - kontynuuje profesor.

Jeśli chodzi o wpływ tej sytuacji na bezpieczeństwo pod względem technicznym, to oczywiście pojawiają się pytania praktyczne - co robić, by nie powtórzyło się to, co widzimy teraz - kontynuuje ekspert. "Takie małe kraje jak my zdają sobie sprawę, że są w trudnej sytuacji, dlatego ważne jest, by robić co w naszej mocy wewnątrz kraju, ale też jednocześnie istotne jest wzmacnianie stosunków z naszymi sojusznikami, w szczególności z NATO i USA, ale nie tylko - także z Polską i innymi krajami chcącymi wesprzeć Ukrainę oraz kraje bałtyckie we wzmocnieniu ich bezpieczeństwa" - mówi Spruds.

Reklama

Polska "niezastąpionym partnerem w regionie"

Według niego Polska jest "Podczas gdy USA odgrywają stabilizacyjną rolę globalnie, ale z efektem też dla naszego regionu, to Polska jest niezwykle ważna pod względem bezpieczeństwa regionalnego" - wskazuje.

"Zawsze powtarzam, że nasze losy bywają bardzo blisko powiązane. Kiedy Polska straciła niepodległość, my też straciliśmy niepodległość. Kiedy Polska ją odzyskała, odzyskaliśmy ją też my. Szczególnie widać to w wieku XX. Bez Cudu nad Wisłą łotewska niepodległość byłaby stracona w kilka tygodni. Kiedy pakt Ribbentrop-Mołotow podzielił Polskę, podzielił też narody bałtyckie. Kiedy Polska była okupowana, po kilku miesiącach okupowane były też państwa bałtyckie" - wymienia historyk.

"Więc jesteśmy połączeni. Wierzę, że Polska również postrzega państwa bałtyckie jako grające ważną rolę dla bezpieczeństwa, jest to częściowo rozszerzenie polskiego bezpieczeństwa" - dodaje.

Dołączenie Szwecji i Finlandii do NATO

W ocenie rozmówcy PAP do wzmocnienia bezpieczeństwa w regionie przyczyni się dołączenie Szwecji i Finlandii do NATO. "Do pewnego stopnia sprawi to, że Morze Bałtyckie stanie się prawie wewnętrznym NATO-wskim +jeziorem+" - podkreśla. Ekspert zauważa, że Finlandia będzie krajem z najdłuższą granicą UE i NATO z Rosją. Wyraża nadzieję, że do powiększenia Sojuszu o te kraje dojdzie w najbliższym czasie.

Spruds wskazuje, że kolejny wymiar wzmacniania bezpieczeństwa to działania wewnętrzne. "Myślę, że od 2014 r. państwa bałtyckie, w tym Łotwa, zrobiły w militarnym aspekcie dużo. Uzmysłowiliśmy sobie, jak ważnym jest zadbanie o swoje wojsko. Ale sytuacja na Ukrainie pokazuje, jak ważne jest zjednoczone społeczeństwo. A w tej kwestii mamy wyzwania" - mówi ekspert.

"Trudny sąsiad"

Profesor zaznacza, że kraje leżące w pobliżu Rosji powinny - i częściowo już tak jest - przyzwyczaić się do radzenia sobie z "trudnym sąsiadem". "Pod względem stricte militarnym i bezpieczeństwa Rosja w długiej perspektywie jest strategicznym wyzwaniem, czy nawet można użyć słowa - zagrożeniem" - ocenia Spruds, który również wykłada na Uniwersytecie Stradinsza w Rydze. Ocenia, że mamy do czynienia nie tylko z "putinowską Rosją", ale też "rosyjskim Putinem", ponieważ "ambicje imperialne, historyczne, geopolityczne są obecne w rosyjskim społeczeństwie".

Czy atak Rosji na państwa bałtyckie jest realny?

Profesor ocenia, że na razie scenariusz zakładający atak Rosji na kraje bałtyckie wydaje się nierealny. "Po pierwsze, Rosja jest dosyć wycieńczona i przeciążona na Ukrainie. Mówimy, że Ukraina nie walczy tylko o siebie, ale o nas wszystkich, bo na niej skupiona jest militarna uwaga Rosji. (...) Co więcej, nie mniej ważne jest to, że NATO jest obecnie bardzo zjednoczone jeśli chodzi o wspieranie państw członkowskich - na poziomie deklaratywnym, jak i praktycznym" - podkreśla.

"Różnica polega na tym - niestety ze skutkiem tragicznym dla Ukrainy - że Ukraina nie jest w NATO" - zaznacza i podkreśla przy tym, że do regionu bałtyckiego przybywają dodatkowe siły sojusznicze. Gdyby atak na kraj bałtycki nie spotkał się z odpowiedzią NATO, oznaczałoby to koniec Sojuszu - ocenia łotewski ekspert.

Profesor uważa, że w najbliższej perspektywie Rosja nie zaatakuje żadnego kraju NATO, jednak nie wyklucza przy tym możliwych "incydentów" na granicach, w tym np. na polsko-ukraińskiej granicy, którędy trafia wsparcie na Ukrainę. Spruds prognozuje, że może dojść też do wzmocnienia ataków cybernetycznych ze strony Rosji.

Z Rygi Natalia Dziurdzińska (PAP)