Musimy nauczyć się chodzić i żuć gumę jednocześnie – usłyszałem nieco ponad rok temu od jednego z amerykańskich urzędników. Chodzenie, podstawowa czynność, dotyczyło tu odpowiedzi na zagrożenie dla USA ze strony Chin. Waszyngton oczekuje, że w tej sprawie będzie w świecie Zachodu konsensus. Dla wielu w Stanach Zjednoczonych jest to wyzwanie największe w historii amerykańskiej państwowości. Przy żuciu gumy, czynności o mniejszej wadze, chodziło o reakcję na agresywne działania Rosji.

Od lat Amerykanie głośno, lecz mało skutecznie zapraszali Europę, by szła obok, a nie swoją drogą. Wydawajcie więcej na zbrojenia, zaangażujcie się mocniej w sprawy globalne, odważniej promujcie nasze wspólne wartości, koordynujcie z nami sankcje – mówili. Coraz mocniej pobrzmiewała przy tym propozycja transakcji wiązanej – jeśli pomożecie nam z Chińczykami, to my pomożemy wam z Rosją. Sprawy są powiązane, to oczywiste. Jak bardzo, to już jednak kwestia do dyskusji.

Bez dyskusji za to wojna w Ukrainie pokazała bezzębność Europy w porównaniu z USA. I przed rozpoczęciem, i po rozpoczęciu przez Władimira Putina inwazji Stany Zjednoczone dokonały wiele (ale nie wszystko, co mogą), by pomóc Kijowowi, a także całemu naszemu kontynentowi, przetrwać inwazję. Ale Tajwan jest dla nich ważniejszy niż Ukraina i mówią to bez ogródek. Biden stwierdził przecież, że w razie czego wyspy będą bronili amerykańscy żołnierze, w przypadku Ukrainy jest to natomiast wykluczone. Jeśli Chiny zainteresują się Tajwanem, to dla USA nie będzie miało znaczenia to, że tak jak Rosja są mocarstwem atomowym, stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, a Tajwan podobnie jak Ukraina nie jest w NATO. Amerykanie będą się o wyspę bili bez zawiązanych rąk.

CAŁY TEKST W ŚRODOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Reklama