Czołg lekki w U.S. Army? Już to widzieliśmy
Czołgi lekkie były kiedyś powszechne w armii Stanów Zjednoczonych. Do 1996 roku rolę lekkich czołgów pełniły M551 Sheridan. Od tamtego czasu było kilka prób jego zastąpienia. Nie udało się to jednak żadnej konstrukcji gąsienicowej i od 30 lat w USA lekkie dywizje pozbawione są wsparcia czołgów. To jednak ma się zmienić. W 2015 roku amerykańscy generałowie zrozumieli, że konieczne jest wzmocnienie dywizji lekkich.
Obecnie w USA są trzy dywizje powietrzno-desantowe. Mowa o legendarnej już 82. Dywizji Powietrznodesantowej, która brała udział w obu wojnach światowych, walczyła w Wietnamie, Grenadzie, Panamie, Jugosławii, Iraku i Afganistanie. Dziś ten związek stanowi kręgosłup sił szybkiego reagowania USA. Drugim związkiem jest także zaprawiona w boju 101. Dywizja Powietrznodesantowa. Brała udział m.in. w operacji Overlord i Market Garden, a także obu Wojnach w Zatoce Perskiej, Afganistanie i Wietnamie.
Trzecim związkiem jest utworzona w 2022 roku 11. Dywizja Powietrznodesantowa. Jej siedziba mieści się na Alasce. Dywizja powstała z U.S. Army Alaska. Zmiana nazwy nie jest jedynie symboliczna, ponieważ wiąże się ze zmianą strategii U.S. Army w Alasce.
Nowy czołg pomoże spadochroniarzom
Dotychczas w U.S. Army jedynym czołgiem był M1 Abrams. To świetna maszyna, ale do jej największych wad należy olbrzymia masa. Jeden czołg M1 ważył początkowo ponad 50 ton, ale najnowsze wersje przekraczają obecnie masę 70 ton. Tymczasem wojska powietrzno-desantowe są z założenia oddziałami bardzo mobilnymi, które mogą zostać przetransportowane w każde miejsce na globie przy pomocy samolotów C-130 Hercules, Boeing C-17 Globemaster i C-5 Galaxy. Z tego powodu oddziałom takim towarzyszy lżejszy sprzęt. Dla przykładu w Rosji wojska powietrzno-desantowe posiadają własne, lżejsze bojowe wozy piechoty oraz czołgi lekkie.
W 2015 roku Amerykańscy decydenci zrozumieli, że lekkie dywizje także potrzebują cięższego sprzętu do wsparcia piechoty na polu walki. Tak powróciła idea czołgów lekkich. Muszą one być na tyle lekkie, aby była możliwość zrzucania ich na wyznaczone obszary. Jednocześnie ważna jest także siła ognia. Amerykanie postanowili więc pozyskać nowy czołg lekki, który nazwali Mobile Protected Firepower (MPF).
Docelowo pozyskane mają być łącznie 504 czołgi lekkie. Początkowo o kontrakt rywalizowały trzy firmy: brytyjski BAE System (producent bojowych wozów piechoty M1A2 Bradley) z czołgiem ELT, General Dynamics Land Systems (producent czołgów M1 Abrams) z pojazdem Griffin oraz singapurski ST Kinetics z NGAFV (Next Generation Armoured Fighting Vehicle).
Singapurska firma szybko się wycofała, a 17 grudnia 2018 roku zamówienie o wartości 335 mln dol. (czyli 1,4 mld zł) otrzymały równolegle GDLS oraz BAE Systems na budowę 12 prototypów. Zamawianie dwóch potencjalnych konstrukcji jest w USA popularną metodą i w ten sposób wyłoniono m.in. myśliwiec 5. generacji F-22. Prototypy miały powstać najpóźniej na początku 2020 roku.
Nowy czołg lekki Stanów Zjednoczonych - M10 Booker
Ostatecznie amerykanie wybrali ofertę GDLS. Pierwszy 38-tonowy prototyp mogliśmy zobaczyć publicznie 24 kwietnia 2020 roku. Z kolei 18 kwietnia 2024 roku na poligonie Aberdeen Proving Grounds nowy lekki czołg otrzymał oficjalną nazwę - M10 Booker (na część dwóch poległych amerykańskich żołnierzy — szer. Robera Bookera, który zmarł 9 kwietnia 1943 roku w Tunezji oraz sierż. Stevon Bookera, który zmarł 5 kwietnia 2003 roku w Bagdadzie).
W kwietniu tego roku określono także, że testy nowych pojazdów zaczną się w lipcu. Jak poinformowało PEO Ground Combat Systems (biuro programowe U.S. Army), na oddział testujący nowe wozy wybrano 82. Dywizję Powietrznodesantową. 8 lipca w Fort Liberty w Karolinie Północnej oficjalnie rozpoczęły się testy operacyjne. Jeśli M10 Booker przejdzie testy, to ruszy masowa produkcja. USA zamierza zamówić aż 504 maszyny tego typu za kwotę ok. 6 mld dol. U.S. Army podzieliła się także szacowanym kosztem w 30-letnim cyklu życia, który wynieść ma ok. 17 mld dol.
Amerykanie zamówili dotychczas 96 pojazdów za kwotę 1,14 mld dol. (5,1 mld zł). Spośród nich 24 już dostarczono. 13 z 24 dostarczonych czołgów lekkich posłuży do testów operacyjnych, które pozwolą wprowadzić ewentualne modyfikacje, zanim rozpocznie się wielkoseryjna produkcja. Pozostałe 11 czołgów także przejdzie testy, ale tym razem chodzi o techniczne parametry, takie jak przeżywalność, niezawodność, mobilność w terenie czy siła ognia.
Czy Polska potrzebuje swojego M10 Booker?
Nowy czołg lekki M10 Booker będzie wozem wsparcia piechoty w lekkich dywizjach, które obecnie nie posiadają czołgów. Każda lekka dywizja ma posiadać samodzielny batalion czołgów lekkich M10 Booker. Będzie on wspierał brygady piechoty. Łącznie w linii do 2035 roku trafić mają przynajmniej 504 pojazdy.
Tego typu pojazdy są potrzebne w oddziałach realizujących specyficzne zadania. W USA i Rosji lekkie czołgi będą przerzucane przy pomocy samolotów. Pozwala to na wysoką mobilność strategiczną, ale ogranicza maksymalną wagę wozów. Chiny i Indie stworzyły własne lekkie czołgi z myślą o walkach w Himalajach. Dodatkowo Chińczycy posiadają także amfibijne wozy, które mają posłużyć do walk o Tajwan. Czołgi lekkie posiadają także kraje o specyficznym ukształtowaniu terenu i florze. Doskonałym przykładem może być Indonezja.
W przypadku Polski taki sprzęt wydaje się mało przydatny. Po pierwsze nie posiadamy potrzeb przerzucania ciężkiego sprzętu na setki kilometrów. Nasze wojska powietrznodesantowe są na tle Rosji i Stanów Zjednoczonych bardzo skromne. Nie zapowiada się także, abyśmy mieli w najbliższych latach prowadzić wojnę w wysokich górach.
Dodatkowo Polska już teraz posiada kilka typów czołgów. Co prawda poradzieckie T-72 oraz PT-91 powoli opuszczają kolejne jednostki wojsk pancernych, ale czołgi rodziny Leopard 2 będą służyć w Wojsku Polskim jeszcze przez wiele lat. Obok nich nasi czołgiści używać będą czołgów M1 Abrams oraz K2 Black Panther. Wprowadzanie dodatkowego typu czołgu w tych okolicznościach wydaje się nieuzasadnione.
Co wiemy o M10 Booker? Nowy czołg lekki ma geny Abramsa
M10 Booker powstawać będzie w czterech miejscach w USA. Systemy wieżowe powstaną w zakładach Joint Systems Manufacturing Center w Lima w Ohio. To właśnie tam powstają dziś czołgi M1A2 Abrams. Miejsce to nie jest przypadkowe, ponieważ w wieży architektura systemu wieżowego wzorowana jest na rozwiązaniach z czołgu M1A2SEPv3. Mniejszą masę uzyskać miano przez pozbawienie wieży M10 ciężkiego pancerza kompozytowego. Tym, co zachowano, to znajdujące się w tylnej niszy wieży izolowane magazyny amunicji z klapami wydmuchowymi.
Kadłuby pochodzić będę ze Sterling Heights w Michigan (tam swoją siedzibę ma koncern GDLS). Sam kadłub jest nową konstrukcją. Czołg napędzać ma niemiecki silnik wysokoprężny MTU 8V199 TE23 o mocy 800 KM (600 kW). Zastosowano hydromechaniczny system przeniesienia mocy Allison 3040 MX i zawieszenie hydropneumatyczne Horstman. Pozwoli to pojazdowi osiągać prędkość do 50 km/h w terenie i do 72 km/h na drodze utwardzonej. Zasięg czołgu to 400 do 560 km.
Armaty powstaną w Watervliet Arsenal, w stanie Nowy Jork. Na główne uzbrojenie czołgu M10 Booker wybrano armatę M35 kalibru 105 mm. Zapas amunicji to 32 naboje. Dodatkowym uzbrojeniem będzie sprzężony z armatą M35 karabin maszynowy karabin M240B. Dodatkowo na wieży czołgu znajdzie się wielkokalibrowy karabin maszynowy M2A1 12,7 mm.
Elementy następnie pojadą do Anniston Army Depot w Alabamie. Tam będzie miał miejsce końcowy montaż czołgów lekkich M10 Booker. Cały czołg M10 waży ok. 38 ton (42 tony z pancerzem dodatkowym). To blisko 2-krotność dopuszczalnej masy ładunku transportowego przy pomocy samolotu C-130, ale pozwala na umieszczenie dwóch tego typu maszyn w C-17 (wobec jednego Abramsa).
Na załogę składa się czterech żołnierzy: kierowca, dowódca, działonowy i ładowniczy. Dzięki wyposażeniu w system kamer i czujników załoga ma 360-stopniową świadomość sytuacyjną. System kierowania ogniem jest identyczny co w najnowszym wariancie czołgu Abrams, czyli M1A2SEPv3. Zapewnia on prowadzenie walki w trybie hunter-killer.