Sky News straszy „wielkim atakiem”

W telewizyjnym studiu Sky News wojskowy ekspert Michael Clarke rzucił odważną tezę: Ukraina lubi zaskakiwać i może to zrobić także w przypadku Krymu. Padły dwa scenariusze – morski desant na półwysep lub atak rakietowy na most Krymski. Szybko podchwyciły to media, a internet zalała fala komentarzy. W ukraińskich sieciach pojawiło się hasło: „znowu może huknąć na Krymie”.

ikona lupy />
most krymski / ShutterStock

Eksperci: desant? raczej science-fiction

Na chłodno sprawę oceniają wojskowi analitycy. Desant morski na Krym wymaga przewagi powietrznej i dużej floty – a tego Ukraina nie ma. Zdaniem komentatorów takie operacje to nie tyle plan na jutro, co bardziej temat z literatury fantastycznej. Ukraińska armia mogłaby co najwyżej wysadzić niewielki oddział, który szybko zostałby zneutralizowany. Rosyjscy wojskowi z przekąsem dodają, że sam pomysł brzmi jak „marzenie publicystów, nie generałów”.

ikona lupy />
Ukraińscy komandosi / ShutterStock

Most krymski – symbol i cel

Inaczej sprawa wygląda z mostem łączącym Krym z Rosją. To ulubiony cel ukraińskich sabotażystów, dronów i rakiet. To symbol rosyjskiej obecności na półwyspie. Sky News zwróciło uwagę, że nowe rakiety dalekiego zasięgu, np. Tomahawki, mogłyby dać Kijowowi szansę na jeszcze groźniejsze uderzenie. Choć Ukraina już dziś ma w arsenale pociski, które mogą zagrozić przeprawie, całkowite zniszczenie mostu byłoby ciosem nie tylko militarnym, ale i politycznym.

ikona lupy />
Most Krymski - uszkodzenia po ataku Ukrainy / SBU

Most jest także logistyczną arterią – to przez niego płyną dostawy sprzętu, paliwa i żołnierzy z Rosji na front południowy. Właśnie dlatego stał się obsesją ukraińskiej armii, ale i symbolem rosyjskiego triumfu. Dla Putina to dowód na trwałe „połączenie” Krymu z Rosją. Dla Ukrainy – dowód na okupację, który prędzej czy później powinien runąć.

Krym – więcej niż terytorium

Od aneksji w 2014 roku półwysep stał się punktem honoru zarówno dla Moskwy, jak i Kijowa. Putin nazywa Krym „świętym miejscem”, a Zełenski powtarza, że Ukraina nigdy nie odda go formalnie. W tle toczą się jednak rozmowy o pokoju, w których właśnie Krym jest najtrudniejszą kartą. Były prezydent USA Donald Trump sugerował nawet, że „Krym zostanie z Rosją” – co wywołało burzę w Kijowie.

Sami mieszkańcy półwyspu pozostają podzieleni. Przykładowo Tatarzy krymscy sprzeciwiają się rosyjskiej okupacji, a wielu z nich zasila szeregi ukraińskich batalionów. Inni widzą Krym jako część Federacji Rosyjskiej. To sprawia, że półwysep jest nie tylko punktem strategicznym, ale też miejscem zderzenia tożsamości i pamięci historycznych.

Co naprawdę jest realne?

Wojskowi komentatorzy zgadzają się co do jednego: atak na most krymski jest bardziej prawdopodobny niż spektakularny desant morski. Jedno i drugie byłoby jednak dla Moskwy sygnałem, że Krym pozostaje w zasięgu Kijowa – choć niekoniecznie militarnie, to politycznie i symbolicznie. Sky News „straszy” wielkim atakiem, ale wielu ekspertów widzi w tym raczej efekt medialnej przesady niż zwiastun realnej operacji.

Dla opinii publicznej na Zachodzie i w Ukrainie takie scenariusze mają jednak znaczenie – utrzymują wrażenie, że wojna nie jest „zamrożona”, a każda strona wciąż może zaskoczyć. Dlatego doniesienia o potencjalnym „wielkim uderzeniu na Krym” żyją własnym życiem, niezależnie od tego, co faktycznie planują sztaby wojskowe.