Gdyby Brytyjczycy ponownie mieli decydować o członkostwie w Unii Europejskiej, to prawdopodobnie opowiedzieliby się za pozostaniem we Wspólnocie - wynika z przeprowadzonej na zlecenie londyńskiej gazety "Evening Standard" analizy sondaży.

Firma YouGov przygotowała zestawienie blisko 150 sondaży czterech głównych ośrodków badania opinii publicznej. Wynika z niego, że zwolennicy zachowania członkostwa we Wspólnocie mają 4 pkt procentowe przewagi nad opowiadającymi się za wyjściem z niej.

Badanie wykazuje, że opinia publiczna zmieniła zdanie w połowie ubiegłego roku, po pierwszych trudnościach w procesie negocjowania opuszczenia UE. W ostatnich sześciu miesiącach 2017 roku zwolennicy pozostania w UE uzyskali dwupunktowe prowadzenie w sondażach, które w tym roku powiększyli do 4 punktów, co jest niemal dokładną odwrotnością wyniku głosowania z 2016 roku.

Dyrektor badań politycznych YouGov Anthony Wells podkreślił w rozmowie z "Evening Standard", że zebrane informacje pokazują, że "przynajmniej jeśli chodzi o sondaże, to pozostanie w UE jest na prowadzeniu". Potwierdza to fakt, że pośród 61 sondaży przeprowadzonych w tym roku aż 58 wskazało taki rezultat ewentualnego ponownego głosowania.

Gazeta zaznaczyła, że na zmianę opinii wyborców ma wpływ m.in. mobilizacja osób, które nie brały udziału w pierwszym referendum, a także potencjalna zmiana opinii części elektoratu, który poprzednio zagłosował za opuszczeniem Wspólnoty.

Reklama

Najbardziej znany brytyjski psefolog Sir John Curtice ostrzegł jednak przed wyciąganiem nadmiernych wniosków z analizy, podkreślając, że "istnieją wątpliwości co do tego, czy nadal większość wyborców popiera wyjście z Unii Europejskiej, ale jednocześnie można wątpić, czy drugie referendum na pewno pokazałoby większość dla pozostania we Wspólnocie".

"Biorąc pod uwagę, że sondaże pokazują tak bliski wynik to żadna ze stron nie mogłaby być pewna rezultatu" - ocenił.

Organizacja drugiego referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej była wielokrotnie wykluczona przez premier Theresę May, która argumentowała, że byłoby to "poważną zdradą naszej demokracji".

W ubiegłotygodniowym wystąpieniu na konwencji programowej Partii Konserwatywnej, szefowa rządu mówiła, że taki ruch podkopałby zaufanie wyborców do brytyjskiej demokracji i zostałby odebrany jako próba pouczania ich przez niezadowolonych z ich pierwszej decyzji polityków. "Posłowie zwrócili się do Brytyjczyków z prośbą o podjęcie decyzji, ufając ich ocenie sytuacji. Oni z kolei zaufali nam, że zrealizujemy ich wybór, i ja ich nie zawiodę" - zapewniła.

Ponownego głosowania nie popiera także opozycyjna Partia Pracy, której lider Jeremy Corbyn powtarzał, że ugrupowanie wolałoby doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z Unii Europejskiej 29 marca ub.r. i powinna opuścić Wspólnotę 29 marca 2019 roku.

>>> Czytaj też: Młodych Brytyjczyków nie stać na zakup domu. Nawet najtańsze mieszkania są poza ich zasięgiem