Awaria, do której doszło wewnątrz reaktora nr 1 w elektrowni jądrowej w Taishan w prowincji Guangdong, polegająca na uszkodzeniu obudowy prętów paliwowych i wycieku gazów, zachodziła w różnych obiektach na świecie i operatorzy wiedzą, jak sobie z nią poradzić, zazwyczaj „nie stanowi to żadnego zagrożenia” – uważa Jeff Merrifield, były komisarz z amerykańskiej Komisji Regulacji Jądrowych.

Tym, co może być bardziej niepokojące, jest widoczny brak komunikacji pomiędzy państwową firmą CGN a Electrite de France (EdF), czyli francuską firmą, która zaprojektowała elektrownię i ma dziś w niej mniejszościowe udziały. O zaistniałej awarii EdF zaalarmowała amerykański rząd, zaś firma nadrzędna wezwała CGN do dostarczenia większej ilości informacji i spotkania w celu omówienia sprawy.

„Rodzi to pytania o kulturę informacyjną, o procedury oraz komunikację pomiędzy Chinami a zagranicznymi rządami, ekspertami oraz przedstawicielami przemysłu w kontekście podejmowania decyzji po takim incydencie” – komentuje Mark Hibbs, senior fellow związany z programem polityki jądrowej w Carnegie Endowment for International Peace.

Chińska Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Jądrowego (NNSA) uznała w środowym oświadczeniu, że występuje zwiększone promieniowanie z powodu małego uszkodzenia prętów paliwowych. Promieniowanie jest jednak ograniczone do reaktora i mieści się w zakresie pozwalającym na bezpieczną obsługę – wyjaśniła Agencja.

Reklama

Agencja obiecała również, że ws. tego incydentu będzie się komunikowała z francuskimi oraz międzynarodowymi urzędnikami zajmującymi się energią atomową.

30 proc. udziałów w elektrowni atomowej w Taishan, która znajduje się w odległości 130 km od Hongkongu, jest w posiadaniu EdF, zaś chiński holding CGN posiada resztę, czyli większość udziałów.

Problemy były już w październiku

We wrześniu chińska NNSA prowadziła inspekcję w tym obiekcie i dała zgodę na napełnienie paliwem reaktora nr 1. Tymczasem problemy z gromadzeniem się gazów zostały po raz pierwszy zauważone w październiku – oświadczyło EdF.

Francuska firma stwierdziła, że powłoka niektórych prętów paliwowych uległa uszkodzeniu, co doprowadziło do zwiększonej koncentracji niektórych gazów szlachetnych. Chińska agencja NNSA w kwietniu poinformowała, że w reaktorze numer 1 doszło do operacyjnego incydentu, który został sklasyfikowany jako drobny i nie mający znaczenia dla bezpieczeństwa.

Możliwe, że podczas uzupełniania paliwa jakiś mały przedmiot wielkości drucianego włókna metalowej szczotki może zagubić się w reaktorze – wyjaśnia Jeff Merrifield, który od 1998 do 2007 roku zasiadał w amerykańskiej Komisji Regulacji Jądrowych, a dziś jest prawnikiem w waszyngtońskiej Pillsbury Winthrop Shaw Pittman LLP.

Następnie taki pozostawiony element może zostać przechwycony przez krążącą w reaktorze wodę, która ociera go o zewnętrzną powłokę uranowych prętów paliwowych. To z kolei może potencjalnie spowodować uwolnienie promieniowania i gazów. Jeśli koncentracja pozostaje odpowiednio niska, elektrownia może dalej pracować w bezpieczny sposób pod warunkiem, że uważnie monitoruje promieniowanie, dzięki czemu pracownicy mogą działać w bezpiecznych warunkach – zaznacza Merrifield.

„To nie jest powszechne, ale zdarzyło się już wystarczająco wiele razy, dzięki czemu zjawisko to jest dziś dobrze poznane i łatwo sobie z nim poradzić” – dodaje.

W środę chińska agencja NNSA przyznała, że uszkodzeniu uległo 5 z 60 tys. prętów paliwowych.

Kłopoty z transparentnością

Eksperci zajmujący się energią jądrową wyrazili nadzieję, że Chiny w przyszłości będą bardziej transparentne w takich sytuacjach. W ich przekonaniu energetyka pozbawiona węgla jest kluczowym czynnikiem jeśli chodzi o walkę ze zmianami klimatu, ale nie można zapominać o obawach społecznych po takich wydarzeniach, jak katastrofa w Czarnobylu czy Fukushimie.

Tym, co komplikuje całą sprawę jest fakt, że CGN znalazło się na ogłoszonej przez Joe Bidena czarnej liście 59 chińskich firm, którym amerykańska administracja zarzuca współpracę z chińskim przemysłem wojskowym i inwigilacyjnym.

Francuska EdF wyjaśniła, że podległa jej spółka Framatome podzieliła się informacjami z amerykańskimi władzami, ponieważ niektórzy z jej ekspertów od paliw jądrowych znajdują się w USA.

Przepływ informacji pomiędzy firmami może być również utrudniany ich przez konkurencję w niektórych regionach. Podczas gdy CGN jest partnerem dla EdF, największego operatora elektrowni atomowych na świecie, to w projektach takich jak brytyjski Hinkley Point C, staje się również rywalem. CGN i China National Nuclear Corp. sprzedają zaprojektowany przez Chińczyków reaktor Hualong One i właśnie skończyli budowę pierwszej jednostki poza krajem – w Pakistanie.

Przyszli klienci chińskiej technologii prawdopodobnie obserwują wydarzenia w Taishanie – komentuje Mark Hibbs z programem polityki jądrowej w Carnegie Endowment for International Peace.

„Podczas gdy wydarzenie to może nie mieć wpływu na obecną sytuację, to kraje rozważające import chińskiej technologii jądrowej mogą zastanawiać się, w jaki sposób chcieliby zarządzać informacją” – uważa Hibbs.