Na świecie coraz częściej mówi się o wychodzeniu z pandemii i uznaniu Covid-19 za chorobą endemiczną, ale rząd ChRL wciąż stanowczo reaguje nawet na pojedyncze infekcje, zamykając całe miasta, obejmując miliony ludzi surową kwarantanną i kierując na masowe testy przesiewowe. Utrzymuje też drakońskie restrykcje na granicach i nie wpuszcza większości cudzoziemców.

Stosowana przez chińskie władze strategia „zero covid” skutecznie ograniczała dotąd szerzenie się koronawirusa, a pojawiające się sporadycznie ogniska infekcji są tam o wiele mniejsze niż w Europie czy Ameryce. Pojawiają się jednak opinie, że surowe ograniczenia nie powstrzymają bardziej zakaźnego Omikronu.

Chiny same „przyparły się do muru” – ocenił specjalista w dziedzinie globalnej ochrony zdrowia z amerykańskiego think tanku Council on Foreign Relations (CFR) Yanzhong Huang. Jego zdaniem strategia „zero covid” sprawiła, że kraj jest teraz narażony na „tsunami Omikronu”.

„Pekin wydaje się przekonany, że surowe środki kontroli pandemii będą wciąż działały, ale przy dużej liczbie osób bez odporności przeciw Covid-19 nowy wariant mógłby szybko się mnożyć i szerzyć w Chinach” – twierdzi Huang.

Reklama

Taki scenariusz grozi obecnie Hongkongowi, który podobnie jak całe Chiny obstaje przy strategii „zero covid”. Mimo surowych restrykcji wjazdowych w mieście rozprzestrzenił się Omikron, a bilanse infekcji po raz pierwszy od początku pandemii przekroczyły 1000 na dobę. Władze dodatkowo zaostrzyły przepisy, ale eksperci spodziewają się wkrótce nawet 28 tys. zakażeń dziennie.

Lockdowny i masowe testy w miejscach, gdzie wykryto przypadki zakażeń, generują tymczasem olbrzymie koszty społeczne i gospodarcze. Stanowią ryzyko dla biznesu, prowadzą do dużych uciążliwości dla ludzi i dają pole do nadużyć, jak na początku stycznia w mieście Xian, gdzie kobieta w ósmym miesiącu ciąży nie została przyjęta do szpitala z powodu braku aktualnego testu na Covid-19 i straciła dziecko.

Ograniczenia są wprowadzane w ekspresowym tempie i często zaskakują mieszkańców. Gdy na przełomie grudnia i stycznia ogłoszono surowy lockdown w kilku miastach środkowych i północnych Chin, co najmniej dwie pary utknęły z nieznajomymi na „randkach w ciemno”, które przedłużyły się do kilku tygodni.

Poważne podejście chińskich władz do koronawirusa widać też na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Wielu zawodników zamknięto w izolacji z powodu dodatnich wyników badań. Spotkało to między innymi polską panczenistkę Natalię Maliszewską, która straciła z tego powodu szansę na medal na swoim koronnym dystansie 500 metrów, ale po kilku dniach mogła już rywalizować na 1000 metrów.

Chińscy eksperci twierdzą, że strategia „zero covid” pozwala zapobiec setkom milionów zakażeń i milionom zgonów. Gospodarczo jest ona ich zdaniem mniej kosztowna niż nawracające lockdowny w krajach zachodnich. Władze w Pekinie traktują też niskie bilanse infekcji w kraju jako punkt honoru w konfrontacji ideologicznej ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie odnotowano już ponad 79 mln zakażeń i 900 tys. zgonów.

Według szacunków chińskich badaczy, gdyby strategia „zero covid” została porzucona wszędzie, gdzie jest jeszcze stosowana – czyli de facto głównie w Chinach – doprowadziłoby to w ciągu roku do ponad 234 mln zakażeń, 64 mln zachorowań i 2 mln zgonów. Ich zdaniem obecne szczepionki, nie tylko w Chinach, ale na całym świecie, są niewystarczająco skuteczne w zapobieganiu infekcjom.

Część komentatorów zwraca uwagę, że używane w Chinach rodzime szczepionki są mniej skuteczne niż zachodnie preparaty oparte na technologii mRNA. W Hongkongu, gdzie podawano zarówno szczepionki chińskie, jak i specyfik Pfizera, badania wykazały, że dwie dawki chińskiego preparatu nie wytwarzają dość przeciwciał przeciw Omikronowi. Producent szczepionek Sinovac zapewnia, że trzecia dawka jest skuteczna.

Zdaniem Huanga z CFR chińskie władze powinny przestać traktować Covid-19 jak egzystencjalne zagrożenie, na które trzeba reagować przytłaczającymi środkami bezpieczeństwa. Zamiast tego powinny wzmocnić zdolność do radzenia sobie z nagłymi wzrostami liczby pacjentów, zatwierdzić leki i szczepionki mRNA jako dawki przypominające oraz przede wszystkim przestać traktować zerowe bilanse infekcji jako kluczowe kryterium oceny urzędników – ocenił badacz. (PAP)