Sankcje miały na celu zmniejszenie finansowania rosyjskiej agresji na Ukrainę. Porozumienie przewidywało limit cenowy 60 dolarów za baryłkę rosyjskiej ropy - o 24 dolary poniżej średniej ceny rynkowej w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Tyle że coś poszło nie tak. Z tego wszystkiego bowiem powstał lukratywny biznes dla wielu trudnych do namierzenia handlowców i firm przewozowych. Rocznie między momentem wyjazdu ropy z Rosji a jej zakupem znika około 11 miliardów dolarów, według danych handlowych zebranych przez agencję Bloomberga.

Dlaczego takie sankcje?

Skąd taki plan sankcji? Chodziło o to, by ograniczyć dochody Rosji bez wywoływania skoku cen energii na świecie. Skutkiem ubocznym stało się jednak przekształcenie architektury finansowej handlu ropą i morskimi przewozami, co zdaniem niektórych ekspertów może być trudne do odwrócenia po zakończeniu konfliktu lub zniesieniu obecnych ograniczeń. Jakby tego było mało, w efekcie wzrosły obawy o katastrofę ekologiczną. Przede wszystkim jednak otworzono drzwi do niezauważonego przepływu środków z handlu ropą z powrotem do Kremla.

Reklama

To nie jest nowość

Eddie Fishman, starszy badacz w Centrum Polityki Energetycznej Globalnej na Uniwersytecie Columbia, stwierdził, że "cicha flota" i alternatywy dla zachodnich ubezpieczeń morskich nie są wcale nowością. Iran korzystał z nich przez długie lata. "Bez wspólnego działania, które uczyniłoby korzystanie z tych gorszych alternatyw dla zachodnich usług droższym, będą one rosły i staną się strukturalną cechą światowego handlu ropą" – ocenia ekspert.

Właściciele statków i handlowcy zaangażowani w tę działalność pomogli Rosji ominąć pakiet sankcji, który początkowo był reklamowany jako bardzo agresywny ruch. Jednak dochody Rosji z jej głównych źródeł podatkowych, petrodolarów, prawie podwoiły się między kwietniem a październikiem. Czyste dochody Rosji z ropy w wysokości 11,3 miliarda dolarów w październiku stanowiły 31 proc. całkowitych miesięcznych dochodów budżetowych kraju, według wyliczeń opartych na danych rosyjskiego ministerstwa finansów. Była to zresztą rekordowa wartość od maja 2022 roku, która na dodatek przewyższa jakikolwiek pojedynczy miesiąc w roku przed inwazją na Ukrainę.

Wielcy odeszli, przyszli mali

Przed inwazją na Ukrainę w lutym 2022 roku, większość rosyjskiej ropy była obsługiwana przez niewielką grupę potężnych handlowców działających z miejsc takich jak Londyn i Genewa. Vitol Group, Glencore i Trafigura Group były dominującymi siłami. Wspólnie przewoziły około 40 proc. rosyjskiej ropy Urals w 2021 roku. To trio firm publicznie wycofało się z handlu rosyjską ropą naftową niedługo po inwazji i w momencie, gdy perspektywa sankcji stała się rzeczywistością. Zostały jednak szybko zastąpione przez armię mniejszych i trudniejszych do namierzenia organizacji o niejasnych powiązaniach i siedzibach od Hongkongu po Dubaj.

Niektóre firmy, w tym wydające się inspirować Harrym Potterem Bellatrix Energy, czy Nord Axis, są ściśle związane z konkretnymi, rosyjskimi producentami. Na przykład, w pierwszych dziewięciu miesiącach 2023 roku, Bellatrix obsługiwała około 20 proc. przesyłek od Surgutneftegas, trzeciego co do wielkości eksportera naftowego w kraju w tym okresie. W 2021 roku, pierwszym roku po swoim założeniu, firma ta nie obsługiwała żadnych przesyłek. Tymczasem Nord Axis, założony w Hongkongu 15 lutego 2022 roku, zaledwie dziewięć dni przed inwazją na Ukrainę, kupuje surową ropę wyłącznie od Rosneft PJSC. Ten państwowy gigant naftowy wykorzystał nowo powstałą firmę do sprzedaży prawie jednej trzeciej swojej ropy w tym roku.

Amerykanie twierdzą, że zmodyfikują sankcje

Departament Skarbu USA oświadczył, że zamierza podnieść koszty, jakie Rosja ponosi na dostarczanie swojej ropy. "Będziemy uważniej przyglądać się limitowi cenowemu," powiedział doradca ds. bezpieczeństwa energetycznego prezydenta Joe Bidena, Amos Hochstein.

Dodał, że "Departament Skarbu i inni" podejmują środki, aby zapewnić spadek zysków Moskwy z handlu ropą, po wzroście ceny rosyjskiej ropy naftowej. Podstawowe pytanie brzmi, czy Stany Zjednoczone i ich sojusznicy naprawdę chcą ograniczyć przepływ rosyjskiej ropy, co mogłoby potencjalnie podnieść globalne ceny paliw — w roku wyborczym dla Bidena. Jeśli nie, a tak uważa wielu handlowców i analityków naftowych, to Moskwa ma sposoby na obejście tego: swoją "cichą flotę" i zachęcanie zachodnich dostawców usług do przymykania oka na potencjalnie fałszywe oświadczenia handlowców o cenie zakupu.