Ludzie zostali z tym sami
Trwają prace nad ustawą, która ma uratować właścicieli domów poszkodowanych w programie „Czyste Powietrze”. Zwykłych ludzi, najczęściej nieobeznanych w języku urzędowych procedur, a dziś ściganych przez państwowe instytucje za błędy popełnione przez firmy wykonawcze. – Bez niej musieliby zwracać otrzymane pieniądze – przyznał wprost w rozmowie PAP Robert Gajda, wiceszef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Kiedy państwo żąda zwrotu, choć to nie obywatele zawinili
Resorty klimatu, funduszy, finansów, sprawiedliwości oraz sam NFOŚiGW przygotowują rozwiązania, które mają ochronić beneficjentów programu przed żądaniami zwrotu dotacji. Chodzi o ludzi, którzy dali się podejść nieuczciwym wykonawcom: podpisywali pełnomocnictwa, powierzali dokumentację specjalistom, a dziś wojewódzkie fundusze każą im zwracać nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
– To właściciele domów ponoszą odpowiedzialność finansową, podczas gdy dokumentację prowadzili wykonawcy, oni też składali wnioski o dotacje – tłumaczy Gajda. I to do właścicieli zgłaszają się dziś fundusze, żądając pieniędzy, bo „wykryto nieprawidłowości”.
Dla wielu brzmi to jak ponury żart: państwo wpuściło na rynek firmy, które miały wyręczać obywateli, a gdy pojawiły się nadużycia – ukarało tych, którzy padli ofiarą oszustwa.
– Takich osób nie możemy pozostawić samych sobie – mówi Gajda. – Dlatego zdecydowaliśmy się na ścieżkę legislacyjną… jedną oddzielną ustawą, specjalną, „pod poszkodowanych beneficjentów.
Jak ma działać tarcza dla oszukanych
Propozycja Funduszu brzmi jak minimalna sprawiedliwość w kraju, który wymaga od obywateli ekologicznych inwestycji, ale nie chroni ich przed konsekwencjami cudzych błędów. Jeśli beneficjent złoży zawiadomienie o podejrzeniu oszustwa – do prokuratury lub na policję – miałby być objęty mechanizmem wstrzymania egzekucji. To oznacza, że windykacja nie rusza, dopóki nie wyjaśni się, kto faktycznie zawinił.
– Jeśli potwierdziłoby się, że doszło do oszustwa, odpowiedzialność finansową brałby na siebie Skarb Państwa – wyjaśnia Gajda. – A potem dochodziłby zwrotu pieniędzy od firmy, która nie wywiązała się ze swoich zobowiązań.
Czyli dopiero państwo ściga faktycznych sprawców. Obywatele – przynajmniej w teorii – przestają być zakładnikami cudzej nieuczciwości.
Projekt ustawy wciąż powstaje. – Jeszcze kilka tygodni przed nami – mówi Gajda, choć beneficjenci potrzebują pomocy już teraz.
Firmy czekają miesiącami. Program się dławi
To nie jedyny problem „Czystego Powietrza”. Wykonawcy alarmują, że wojewódzkie fundusze mają ogromne zaległości w wypłatach. Zrealizowali inwestycje, ale pieniędzy nie dostają miesiącami. Gajda przyznaje, że opóźnienia wynoszą od trzech do dziewięciu miesięcy, zależnie od regionu.
– Pod lupę brane są przede wszystkim wnioski o maksymalną kwotę dofinansowania, a było ich bardzo dużo – tłumaczy. Przed reformą nawet 50–60 procent wniosków dotyczyło najwyższych możliwych kwot. Program praktycznie się zakorkował.
Nowe zasady: audyty, kontrole i ograniczenia
Po czterech miesiącach przerwy ruszyła nowa odsłona programu. Reformy są radykalne: dotację można otrzymać tylko na jeden dom, trzeba być właścicielem nieruchomości co najmniej trzy lata, a każda poważniejsza inwestycja wymaga udziału operatora od początku do końca procesu. Wprowadzono też obowiązkowy audyt energetyczny i świadectwo charakterystyki energetycznej po zakończeniu prac.
NFOŚiGW zapewnia, że zaległości w płatnościach z poprzedniego roku udało się w większości rozliczyć. – Wszystkie prawidłowo złożone wnioski z małymi wyjątkami zostały rozliczone – deklaruje Gajda. Ale 4634 wnioski nadal wymagają poprawek, a 682 – w ogóle nie mogą zostać zaakceptowane.
Program, który miał pomóc, a zostawił ludzi w pułapce
Od 2018 roku podpisano 940 tysięcy umów o dofinansowanie, wypłacono ponad 18,6 miliarda złotych. Liczby wyglądają pięknie na konferencjach prasowych. Ale za każdą z nich stoi konkretna historia – czasem sukcesu, a czasem dramatu.
Setki rodzin dziś żyje w lęku przed wezwaniami do zapłaty. To nie oni popełnili błędy, nie oni manipulowali dokumentami, nie oni pobierali pieniądze na lewo. Teraz państwo obiecuje, że ich ochroni. Obiecuje, po latach. Bo program, który miał pomóc oddychać czystym powietrzem, dla wielu stał się źródłem duszącego, codziennego stresu.