Finlandia, choć nie należy do krajów posiadających dużą liczbę ludności i bardzo liczne wojsko, pokazała już, że potrafi sobie poradzić z agresywnym sąsiadem. Teraz wiele wskazuje na to, że historia zatacza koło, a ostatnie wypowiedzi fińskich polityków spowodowały, iż Rosjanie sięgają po argumenty rodem z lat 30. XX wieku.
Rosjanie się wściekli. Nie chcą wojsk NATO w kolejnym kraju
Finowie już w 1939 roku pokazali, że choć są krajem niewielkim, to gdy trzeba, wiedzą, jak postawić się swojemu olbrzymiemu sąsiadowi. W trakcie tzw. wojny zimowej przez kilka miesięcy powstrzymywali napór Armii Czerwonej, a mimo iż ostatecznie musieli ulec, to jednak zadali jej przerażające straty. I teraz, po niedawnym przystąpieniu do NATO, oczy Rosjan znów zwróciły się na ten kraj, a ich propagandowe media już nawet nie ukrywają oburzenia. Szczególnie zdenerwowały je ostatnie słowa fińskiego ministra obrony, Antti Kaikkonena. Polityk ten zapowiedział bowiem, że już niedługo na terenie Finlandii pojawić mają się wojska innych państw NATO.
- Oddziałów powinno być dość dużo, aby wystarczyły na sytuacje kryzysowe. Mamy gotowe obiekty i struktury, które pozwolą pomieścić te siły przez długi czas – powiedział minister.
I to wystarczyło, aby prokremlowska RIA Nowosti zaczęła rozdzierać szaty, że Finlandia, która dziś jest „jedynym członkiem sojuszu graniczącym z Rosją, w którym nie ma żołnierzy sojuszniczych”, zamierza to zmienić i zagrozić w ten sposób Rosji. Gazeta ocenia, że niedługo do tego kraju zamierza przybyć brygada pancerna, składająca się najpewniej z Norwegów i Szwedów. Zdaniem Rosjan, to zachowanie agresywne wobec ich kraju.
Rosja straszy kolejnego sąsiada
I jak to Rosjanie mają w zwyczaju, a czego Polska mogła na przestrzeni ostatnich lat wielokrotnie doświadczyć, zaczęli grozić swemu sąsiadowi. Głos zabrało nawet ministerstwo spraw zagranicznych.
„Widzimy, że przywódcy polityczni kraju północnoeuropejskiego, będący w stanie głębokiej i niesprowokowanej rusofobii, dobrowolnie poświęcają własne interesy narodowe, zamieniając niegdyś dobrosąsiedzką Finlandię w przyczółek militarystycznych aspiracji NATO na Morzu Bałtyckim i w Arktyce” – uważa Andriej Nastasin, zastępca dyrektora departamentu informacji i prasy MSZ.
Także resort obrony poczuł się wywołany do tablicy i przyznał, że rosyjska armia przewidziała taki scenariusz, dlatego też stworzony został Północny Okręg Wojskowy. W jego ramach wybudowano już kilka baz wojskowych oraz zaczęto montować instalacje obrony przeciwlotniczej. Na tym jednak Rosjanie nie zamierzają poprzestać.
„W odpowiedzi Moskwa zwiększy własne siły na granicy” – cytuje rosyjski MSZ RIA Nowosti.
Mniej delikatni w deklaracjach są rosyjscy eksperci do spraw wojskowości, których zdaniem, Finlandia swym postępowaniem sama podpisuje na siebie wyrok. A reakcja Rosji może być tylko jedna, zaś fińskie bazy wojskowe staną znajdą się na celowniku rosyjskich rakiet.
- Jest mało prawdopodobne, aby zwykli Finowie byli zadowoleni z takich wiadomości. Ale kto ich dziś o to pyta? Dziś u władzy w Helsinkach są ludzie, którzy bronią nie swoich, ale amerykańskich interesów narodowych – uważa w rozmowie z RIA Nowosti Aleksiej Leonkow, ekspert od wojskowości.