Nakładane na Rosję zachodnie sankcje, które w mniemaniu polityków i ekonomistów miały rzucić na kolana ten duży kraj, dotychczas nie odniosły spektakularnego sukcesu. Przez dwa lata Rosjanie jakoś sobie radzili, a dopiero teraz z kraju tego zaczynają dochodzić dziwne wieści.

W Rosji zaczyna brakować butów. Ale mają pantofle

Alarm podnieśli rosyjscy ekonomiści, gdy przeanalizowali dane importowe z pierwszego półrocza 2024 roku i zestawili je z rokiem poprzedni. I tym razem nie zwrócili uwagi na wysokie technologie, czy sprzęt, lecz na towary codziennego użytku, z którymi każdy Rosjanin ma kontakt, a ich wzrok padł na rynek butów. Jak podają analitycy rosyjskiego Centrum Rozwoju Zaawansowanych Technologii, w pierwszym półroczu tego roku import obuwia spadł aż o 12 procent, a takiej straty nie jest w stanie pokryć rodzima produkcja. Gdy problemowi przyjrzano się bliżej, wyszło na jaw, że co prawda w cyfrach rosyjski przemysł obuwniczy nie wygląda źle, lecz połowa jego produkcji to...pantofle, a większość obuwia pozostałych rodzajów Rosja sprowadzała z Chin.

„Eksperci twierdzą, że w miarę wyczerpywania się zapasów obuwia może pojawić się niedobór. Jeżeli ta tendencja się utrzyma, to powrót (przynajmniej częściowy) do sowieckich realiów jest całkiem prawdopodobny. W tamtym czasie sklepy odzieżowe i obuwnicze zapełniały się rodzimym towarem niskiej jakości, a gdy od czasu do czasu pojawiał się towar z importu, od razu tworzyły się gigantyczne kolejki” – alarmuje Nowa Izwiestja.

Rosja stawia na szarą strefę

Pojawia się pytanie, co takiego się stało, że nagle Chińczycy, po cichu przecież wspierający Rosję i nie przejmujący się zachodnimi sankcjami, nagle postawili obuwniczą tamę? Odpowiedź ekonomiści znaleźli w systemach bankowych, które także stały się celem zachodnich sankcji. I choć Chińczycy chcieliby dalej produkować i sprzedawać, to czują pewną obawę.

- Płatności warte setki milionów dolarów leżą na rachunkach chińskich banków trzy do czterech miesięcy, są sprawdzane i bardzo często pieniądze wracają do Rosji - mówi gazecie Aleksiej Fiodorow, Przewodniczący Rady ds. Handlu Elektronicznego Izby Przemysłowo-Handlowej.

Wspólnie z Chińczykami, Rosjanie szukają już sposobu na obejście tych utrudnień, a jednym z nich ma być eksportowanie produkcji do krajów trzecich i dopiero ściąganie ich stamtąd do Rosji. Jednak operacja ta już podnosi koszty o 10 procent, a do tego doliczyć trzeba wzrost opłat za międzynarodowy transport, co jeszcze bardziej podniesie finalną cenę produktu.

Rosjanie obawiają się, że jeszcze gorzej będzie jeśli chodzi o obuwie i odzież sprowadzane z Europy, za które już od 2 września w ogóle nie będzie jak zapłacić. Od tego dnia bowiem Raiffeisenbank, największy pośrednik finansowy pomiędzy firmami europejskimi, a Rosją, wstrzyma wszelkie przelewy wychodzące w euro do kraju agresora.

Również w tym przypadku będziemy musieli uciekać się do szarej strefy dostaw za pośrednictwem agentów i płatności w krajach trzecich. To nieuchronnie wpłynie na koszt importowanej odzieży i obuwia” – twierdzi Nowa Izwiestja.