W niedzielę w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego na Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa w obwodzie lwowskim na zachodzie Ukrainy zginęło 35 osób, a 134 zostały ranne. Centrum to, bardziej znane jako jaworowski poligon wojskowy, leży niecałe 40 km od Lwowa i ok. 20 km od granicy z Polską.

Przydacz zapytany w rozmowie z portalem rp.pl, czy w tym ataku zginęli lub ucierpieli obywatele polscy, odpowiedział: "nie, nie mamy takich informacji".

"Weryfikujemy (je) oczywiście cały czas, jesteśmy ze stroną ukraińską w kontakcie, ale wszystko wskazuje na to, że nie było tam obywateli Rzeczpospolitej. Przynajmniej na tym etapie nie mamy takiego twardego potwierdzenia. Jeżeli coś będzie się zmieniać, będziemy o tym informować" - powiedział wiceszef MSZ.

Przydacz mówił, że jest duże ryzyko, że Rosja będzie ponawiać ataki takie jak ten na poligon w Jaworowie. "Tym bardziej to jest brutalne zagranie, że Jaworów znajduje się niedaleko przejścia granicznego, przez które uciekają uchodźcy, miało to też na celu pewnie wystraszenie uchodźców, spowodowanie paniki" - powiedział.

Reklama

"I w tym sensie Rosja niespecjalnie różni się od III Rzeszy w 1939 roku. Ja sam pochodzę z Wielunia, Wieluń został zbombardowany mimo że był niebronionym, cywilnym miastem, tylko po to, by wywołać uczucie paniki, aby ludzie zaczęli uciekać, blokować drogi wyjazdowe. Są tu pewnego rodzaju analogie między tym, co robi Rosja, a tym co działo się w latach 30-tych, 40-tych XX wieku na świecie, przede wszystkim w naszym regionie" - mówił wiceszef MSZ.

Podkreślając, że Polska jest państwem NATO-wskim, stwierdził, że nie sądzi, aby Rosja, "która nie może sobie w sposób widoczny poradzić z państwem ukraiński, porwała się na atak na jakiekolwiek państwo NATO-wskie". "Jednak różnica potencjałów jest gigantyczna, nieporównywalna. Natomiast trzeba być uważnym i my tę uważność zachowujemy" - powiedział wiceszef MSZ. (PAP)

autor: Karol Kostrzewa