Ten zdaje się tego nie dostrzegać. Jest zdeterminowany, by zmusić Polskę do zniesienia zakazu obrotu ukraińskimi pszenicą, kukurydzą, rzepakiem oraz słonecznikiem po 15 września. Jak mówił w Kijowie podczas niedawnej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy, takie decyzje obiecała mu sama Ursula von der Leyen.

I chyba miał rację. We wtorek niemiecki minister rolnictwa Cem Özdemir powiedział, że polski zakaz jest nie do utrzymania. Bo jest „niedopuszczalne, aby niektóre państwa uchylały obowiązujące traktaty”. Agencja AFP podaje, że Berlin ma poparcie Francji i „kilku innych państw”. – Nie może być działań jednostronnych – mówił francuski minister rolnictwa Marc Fesneau.

Jeśli te informacje się potwierdzą, w środku kampanii wyborczej w Polsce Zełenski – korzystając z podziałów w UE – otworzy nowy front sporu Zjednoczonej Prawicy z Brukselą i krajami starej Unii. Niewykluczone, że znudził się partnerami z PiS i gra już na nowe otwarcie polityczne w Polsce.

Spór zaczął się przed kwietniową wizytą Zełenskiego w Polsce. Było wtedy jasne, że tyka rolnicza bomba, która za chwilę wybuchnie. Pod koniec kwietnia Polsce – z koalicją kilku państw Europy Środkowej (Węgry, Słowacja, Bułgaria i Rumunia) – udało się wymóc na Komisji Europejskiej wprowadzenie zakazu obrotu ukraińską produkcją rolną, jeśli państwa te umożliwią tranzyt ukraińskich zbóż. Co ciekawe, w maju oraz czerwcu Polska odnotowała rekordowe wielkości przewozu, czyli z umowy z KE się wywiązała. W czerwcu tranzyt pszenicy i kukurydzy wyniósł łącznie 260 tys. t – dwa razy więcej niż w marcu.

Reklama

Polski rząd wywołał furię Zełenskiego

Polski rząd, uszczelniając granicę, wywołał furię Zełenskiego. Źródła w Kijowie przekonują, że po zamknięciu granicy w zasadzie zamroził on kontakty z Mateuszem Morawieckim i nie chciał, żeby jego ludzie nawiązywali z polskim premierem jakikolwiek kontakt. – Kolejnym krokiem mogło być już tylko przywiązanie Morawieckiego z gołym tyłkiem do słupa za pomocą taśmy klejącej. Tak jak robiono z maruderami na początku wojny – komentuje nasz rozmówca, relacjonując stosunek ukraińskiego prezydenta do szefa polskiego rządu.

W tym momencie popełniliśmy pierwszy poważny błąd. Jak wynika z informacji DGP, Pałac Prezydencki zaczął przekonywać Zełenskiego, że on nie ma nic wspólnego z blokadą i kryzysem, czym okazał słabość i rozhermetyzował polskie stanowisko. To zapewnienie miało utrzymać usychającą polityczną miłość między Dudą a Zełenskim. Obaj politycy mieli za sobą okres doskonałej współpracy w pierwszym etapie wojny. Przykro zrobiło się, gdy Ukraińcy twardo stanęli na nogach i zaczęli notować sukcesy na froncie na Charkowszczyźnie i Chersońszczyźnie. – Zełenski uwierzył w swoją moc. Duda stał mu się zbędny, bo i tak sam załatwia wszystko, co trzeba – mówi w rozmowie z DGP polski dyplomata zaangażowany w relacje z Ukrainą.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I E-DGP