Nie jest tajemnicą, że znaczny procent mieszkańców Ukrainy stanowią Rosjanie, a wiele osób, nawet czujących się obywatelami tego kraju, lepiej radzi sobie z językiem rosyjskim, niż z ukraińskim. I właśnie między innymi ten argument stosuje rosyjska propaganda, by uzasadnić swą napaść na Ukrainę.

Ukraina będzie łapać mówiących po rosyjsku

Kremlowscy urzędnicy od lat mówią o konieczności przyłączenia do Rosji tzw. Małorosji, czyli w większości terenów już zajętych przez rosyjską armię, na których od lat zamieszkiwało wiele osób, przyznających się do związków z Rosją. Dla Ukrainy jest to z pewnością twardy orzech do zgryzienia, a na pomysł, jak sobie poradzić z rozprzestrzeniającym się językiem rosyjskim, wpadli w Iwano-Frankiwsku (dawniej Stanisławowie).

Miasto to, choć leży w zachodniej części Ukrainy, około 300 km od Przemyśla, zamieszkałe jest głównie przez Ukraińców, których zaczęło razić, gdy ktoś posługiwał się na ulicy, bądź w sklepie mową rosyjską. Ludzie, wsparcie przez mera miasta, postanowili działać, powołując do życia „patrole językowe”. W założeniu mają to być kilkuosobowe grupy, które będą przemierzać miejskie ulice oraz sklepy i jeśli gdzieś usłyszą język rosyjski, zatrzymają mówiącą nim osobę. Jak jednak zastrzega mer miasta, Rusłan Marcinkiw, nie ma się czego obawiać, bowiem patrol taki nie będzie mógł ukarać zatrzymanych osób.

- Patrole językowe będą tolerancyjnie zgłaszać uwagi w przypadku używania języka rosyjskiego i proponować udział w kursach językowych. Powiedzą: „Prosimy was o używanie języka państwowego, jeśli trudno wam mówić po ukraińsku, możecie wziąć udział w kursach, które ułatwią wam porozumiewanie się w tym języku” – zapewniał na antenie telewizji NTA burmistrz miasta.

Na ulice wyjdą „patrole językowe”

Inicjatywa takich patroli narodzić miała się, jak przyznał sam mer miasta, po spotkaniu z Tarasem Kreminem, Rzecznikiem Ochrony Języka Państwowego. Nie napotykając z jego strony sprzeciwu, w mieście ogłoszono rzekomo społeczną inicjatywę, a chęć uczestniczenia w pracy „patroli językowych” wyraziło już 50 osób. Władze miasta szacują, że powinno być ich około 100 na miasto, w którym mieszka blisko 230 tys. mieszkańców.

Na razie patrole te nie wyruszą jeszcze na ulice, bowiem przygotowywane są dla nich specjalistyczne szkolenia. Gdy o pomyśle tym zrobiło się głośno i podchwytywać zaczęły go między innymi niemieckie media, burmistrz miasta postanowił wyjaśnić, jaki cel przyświecać miał pomysłodawcom.

- Niestety, obecnie odczuwamy wzrost użycia języka rosyjskiego w mieście i chcemy, aby nasze miasto było jak najbardziej ukraińskojęzyczne – wyjaśnia mer.

Wzrost liczby osób mówiących po rosyjsku związany może być z napływem uchodźców ze wschodniej Ukrainy, gdzie w niektórych regionach lwia część populacji posługiwała się właśnie tym językiem. Jak informuje Der Spiegel, w mieście powstać ma też specjalna infolinia, gdzie będzie można zgłosić osoby, mówiące po rosyjsku w przestrzeni publicznej. Należy wówczas spodziewać się, że po takim zgłoszeniu, niepokornego odwiedzi "patrol językowy".