"Oczekujemy od Rosji deeskalacji i że zrezygnuje ona z każdej formy agresji wobec swoich sąsiadów oraz że będzie szanowała prawa suwerennych państw. W przeciwnym wypadku, Unia Europejska jest gotowa nie tylko do zaostrzenia już obowiązujących sankcji, ale również wprowadzenia nowych dotkliwych środków - od gospodarczych po finansowe" - oznajmiła przewodnicząca KE przed spotkaniem z przebywającym w Brukseli nowym kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem.

"Chciałabym, żeby to było zupełnie jasne: chcemy dobrych relacji z Rosją, ale czy będzie to możliwe zależy przede wszystkim od postępowania samej Rosji. Aktualnie Rosja wybiera raczej scenariusz gróźb wobec swoich sąsiadów i podkopuje tym samym kwestię bezpieczeństwa Europy" - dodała.

Obecny na tej samej konferencji prasowej Scholz przyznał, że z niepokojem obserwuje koncentrację rosyjskich wojsk wzdłuż ukraińskich granic.

Reklama

"Musimy wspólnie się starać, by zadbać o to, żeby wszyscy czuli się bezpiecznie i żeby granice w Europie były nienaruszalne (...). To jest zadanie na teraz" - oświadczył.

"Agresja musi mieć cenę"

Dopytywani przez dziennikarzy, czego konkretnie należy się spodziewać ze strony UE i Niemiec, gdyby rzeczywiście doszło do ataku Kremla na Ukrainę i czy prace nad włączeniem gazociągu Nord Stream 2 do użycia zostałby wówczas wstrzymane, oboje niemieccy politycy odpowiedzieli wymijająco.

"Agresja musi mieć cenę. (...) Co do zasady, energia nie może być wykorzystywana jako środek nacisku, a bezpieczeństwo energetyczne Europy i jej sąsiadów musi być zagwarantowane" - stwierdziła von der Leyen.

Z kolej Scholz zapewnił, że "Niemcy, UE i wielu innych zareaguje, jeśli dojdzie do naruszenia granicy", ale "w obecnej sytuacji naszym zadaniem jest zapobieżenie temu (naruszeniu)".