Élisabeth Borne musiała odejść. Była twarzą najmniej popularnych reform – na czele ze zmianami w prawie emerytalnym, które przeforsowała dzięki użyciu niesławnej procedury 49.3 (przyjęcie bez dyskusji i głosowania ustawy mającej istotne skutki dla finansów publicznych). Nazywano ją zresztą „Madame 49.3”, bo po ten środek sięgnęła 23 razy w 18 miesięcy.

Zużyta twarz

Trzeba uczciwie przyznać, że w warunkach braku stabilnej większości w parlamencie Borne zrobiła, co mogła. Przeprowadziła ok. 60 ważnych ustaw, w tym o ubezpieczeniu na wypadek bezrobocia. Przetrwała minirekonstrukcję z lipca 2023 r. – według „Le Monde” dlatego, że Emmanuel Macron chciał uniknąć groźby wotum nieufności jesienią podczas rozpatrywania budżetu. Nowy premier mógłby z nim sobie nie poradzić.

Łabędzim śpiewem pani premier była ustawa o imigracji przyjęta pod koniec 2022 r., choć z wielkim trudem i dzięki poparciu Zjednoczenia (dawniej Frontu) Narodowego. Z głosowhttps://edgp.gazetaprawna.pl/e-wydanie/59335,19-stycznia-2024/77185,Dziennik-Gazeta-Prawna/894400,Na-druga-nozke.html?utm_source=forsal.pl&utm_medium=link-redakcyjny-edgp&utm_campaign=link-redakcyjny-edgp-id102715ania „za” wyłamało się natomiast kilku parlamentarzystów partii prezydenckiej. I choć Borne zapewniała na antenie France Inter, że ma poczucie spełnionego obowiązku, już następnego dnia w akcie sprzeciwu przeciw przyjętemu prawu dymisję złożył Aurélien Rousseau, minister zdrowia i były dyrektor gabinetu Borne.

Reklama

Cały tekst dostępny w cyfrowej subskrypcji DGP.