"Krytycy prezydenta Trumpa utyskują, że jego sposób negocjacji od góry do dołu podważył szczyt nuklearny z Kim Dzong Unem, ponieważ szczegóły nie były uzgodnione na niższych szczeblach dyplomatycznych. Uważamy, że Trump zasługuje na więcej uznania za odrzucenie porozumienia, które nie wymagałoby od Korei Północnej wyrzeczenia się broni jądrowej" - pisze w piątek w komentarzu redakcyjnym "Wall Street Journal".

Podczas dwudniowego szczytu przywódców obu państw w Hanoi Kim miał zaproponować zamknięcie ośrodka badań nuklearnych w Jongbjon w zamian za całkowite lub częściowe zniesienie międzynarodowych sankcji nałożonych na Koreę Północną.

"To dlatego Trump wyszedł. Demontaż jednego ośrodka nuklearnego w zamian za zniesienie głównych sankcji pozostawiłoby problem większości arsenału i zakładów produkujących bomby nierozwiązanym. Koniec sankcji oznaczałby, że Korea Północna znów zaczęłaby uzyskiwać przychody, które mogłaby wykorzystywać do ulepszania już posiadanych bomb i technologii rakietowej. Zachęta dla Północy, by wyrzekła się broni, znikłaby" - zwraca uwagę "WSJ".

Gazeta ocenia, że zerwanie szczytu przez Trumpa jest spójne z jego postawą wobec Iranu i może pomóc mu w negocjacjach handlowych z Chinami. "Nie ma wątpliwości, że miał pokusę, by zaakceptować umowę, którą ubiegając się o reelekcję mógłby przedstawiać jako zwycięstwo. Ale utrzymanie możliwości nuklearnych przez Północ uczyniłoby to zwycięstwo tak płytkim, jak umowa Baracka Obamy z Iranem. Różnica jest taka, że Trump wyszedł" - podsumowuje "WSJ".

Reklama

Decyzję Trumpa o przerwaniu szczytu popiera też "New York Times". "To była powściągliwa, rozsądna reakcja ze strony prezydenta, który jak wyglądało, gna na oślep, by osiągnąć jakiekolwiek porozumienie dające mu chociażby pozory sukcesu w polityce zagranicznej. Może nauczył się czegoś od czasu pierwszego spotkania w czerwcu, gdy zadeklarował, że Północ +nie stanowi już zagrożenia nuklearnego+, po czym przekonał się, że nadal stanowi" - pisze w komentarzu redakcyjnym gazeta.

Zarazem jednak podkreśla, że fiasko szczytu w Hanoi pokazuje zagrożenia związane ze stosowaną przez Trumpa metodą osobistej dyplomacji, gdy przychodzi do mierzenia się z autokratami. "Wprawdzie takie dyskusje jeden na jeden mogą być owocne - wystarczy przypomnieć Ronalda Reagana i Michaiła Gorbaczowa w Reykjaviku - fiasko w Hanoi pokazuje ponownie niechęć lub niezdolność administracji do właściwego przygotowania się do spotkań na wysokim szczeblu" - uważa "NYT".

Zastanawiając się nad dalszym rozwojem sytuacji gazeta zwraca uwagę, że optymistyczne jest to, iż Trump mówił po szczycie spokojnym i zrównoważonym tonem, a sekretarz stanu Mike Pompeo wyrażał nadzieję na kontynuowanie rozmów w najbliższych dniach. Przestrzega jednak, że czas na to może się skończyć. "Niezależnie jak bardzo Trump i Kim są teraz zaprzyjaźnieni, okno dla dyplomacji nie będzie otwarte na zawsze" - przypomina.

Najbardziej krytyczny w ocenie szczytu jest "Washington Post", będący krytyczny wobec niemal wszystkich posunięć Trumpa. Wprawdzie w jednym zdaniu też ocenia, iż dobrze, że zerwał on rozmowy, ale pozostała część komentarza redakcyjnego jest poświęcona błędom prezydenta.

"Fiasko szczytu prezydenta Trumpa z Kim Dzong Unem ujawniło fundamentalną słabość strategii Trumpa w kwestii mierzenia się z rosnącym zagrożeniem ze strony Korei Północnej. Prezydent zakładał, że jego osobista, oparta na improwizacji dyplomacja, której elementami są nieuzasadnione i niestosowne pochlebstwa wobec zbrodniczego tyrana, umożliwi znaczące kroki w kierunku rozbrojenia, czego reżim przez dekady odmawiał. Zamiast tego Kim przedstawił mu ewidentnie nieakceptowalną ofertę, wobec której nie miał innego wyboru, jak tylko wyjść" - pisze dziennik. "Jeśli administracja miałaby bardziej rzeczowe podejście do negocjacji, Kim wiedziałby, że stanowisko, które zajął w Hanoi, nie ma szans" - dodaje.

"Washington Post" również uważa, że nadal jest możliwość i czas na negocjacji. "Ale teraz wydaje się jasne, że płytkie i byle jakie próby prezydenta zawarcia dealu nie powiodą się" - podkreśla dziennik.

>>> Polecamy: Wybory w Mołdawii to przestroga dla wrogów Putina [OPINIA]