Prokuratura federalna bada, czy prawnik prezydenta USA Donalda Trumpa Rudy Giuliani liczył na korzyści z projektu gazowego, który jego aresztowani partnerzy biznesowi, Lew Parnas i Igor Fruman, forsowali na Ukrainie - podaje w piątek "Wall Street Journal".

Parnas i Fruman usiłowali znaleźć na Ukrainie polityczne poparcie dla projektu gazociągu z Polski na Ukrainę, którym miał popłynąć amerykański gaz. Miała go realizować ich spółka Global Energy Producers, a Parnas i Fruman przedstawiali ten plan menedżerom ukraińskiego sektora gazowego i przedstawicielom władz na Ukrainie jako przedsięwzięcie cieszące się poparciem Trumpa.

Mieli też przedstawiać Giulianiego jako partnera zaangażowanego w ten biznes bądź docelowego inwestora - relacjonuje "WSJ".

Parnas i Fruman "naciskali też na pomoc w sprawie śledztw dotyczących demokratycznego kandydata na prezydenta Joe Bidena i domniemanej ingerencji Ukrainy w wybory w 2016 roku w USA" - pisze nowojorski dziennik.

Giuliani kategorycznie zaprzecza doniesieniom o jego zaangażowaniu w projekt gazowy Parnasa i Frumana. Wcześniej informował, że jego działalność na Ukrainie była prowadzona w porozumieniu z Departamentem Stanu - podaje "WSJ".

Reklama

"New York Times" poinformował tuż po zatrzymaniu wspólników Giulianiego, w połowie października, że prokuratura federalna w Nowym Jorku wszczęła śledztwo w sprawie ewentualnego złamania przez Giulianiego prawa zabraniającego obcym państwom ingerowania w amerykańską politykę.

Parnas jest Ukraińcem, a Fruman Białorusinem, ale obydwaj mają amerykańskie obywatelstwo i mieszkają na Florydzie. To oni mieli kontaktować Giulianiego z politykami na Ukrainie. Postawiono im m.in. zarzuty zawiązania spisku w celu "dostarczania zagranicznych funduszy kandydatem na urzędy federalne i stanowe", składania fałszywych zeznań przed Federalną Komisją Wyborczą i fałszowania dokumentów.

Trzy komisje Izby Reprezentantów prowadzące śledztwo w sprawie ewentualnego impeachmentu prezydenta - wywiadu, spraw zagranicznych oraz reform i nadzoru - skierowały do obu podejrzanych wezwania do stawienia się przed Kongresem oraz dostarczenia dokumentów pod rygorem karnym.

Dwaj zatrzymani przekazywali też pieniądze na kampanie polityczne wybranych osób, posługując się podstawionymi osobami. Parnas podejrzany jest o to, że nielegalnie wyłożył na kampanię wyborczą Trumpa od 325 tys. do 478 tys. dolarów.

Parnas i Fruman byli głównymi pośrednikami między Giulianim i członkami ukraińskiego rządu. Sam Giuliani już na wiosnę oznajmił, że pojedzie na Ukrainę, by spotkać się z ówczesnym prezydentem elektem Wołodymyrem Zełenskim i nakłonić go do przeprowadzenia dwóch śledztw, które mogą być korzystne dla prezydenta USA. Dodał również, że kroki, jakie ma zamiar podjąć na Ukrainie, mają pełne poparcie prezydenta.

Giuliani nie krył, że chce zbadać sprawę zaangażowania syna byłego wiceprezydenta USA Joe Bidena we współpracę z ukraińską firmą gazową. Chciał też znaleźć dowody na poparcie tezy, lansowanej przez otoczenie Trumpa, że to Ukraina, a nie Rosja ingerowała w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku.

Wywieranie nacisków przez Giuliniego na Kijów znalazło się "w centrum śledztwa w sprawie impeachmentu, którego publiczny etap rozpoczął się w środę" - pisze "WSJ".

Dziennik przypomina, że amerykańscy dyplomaci zeznający w tych dochodzeniu powiedzieli, że "Giuliani stworzył alternatywny kanał dyplomatyczny na Ukrainie, naciskając na śledztwa, które mogłyby politycznie pomóc Trumpowi".

"W tym samym okresie administracja Trumpa wstrzymała na jakiś czas pomoc wojskową dla Ukrainy" - pisze "WSJ" i dodaje, że Demokraci uważają, iż było to niewłaściwe postępowanie obliczone na wymuszenie ustępstw na Kijowie.

Dochodzenie Kongresu uruchomiła informacja sygnalisty, który uznał, że prezydent zabiegał o ingerencję obcego państwa w wybory w USA.

Ubieganie się o zagraniczną pomoc, w jakiejkolwiek formie, w kampanii wyborczej jest złamaniem amerykańskiego prawa wyborczego. Biały Dom odmówił współpracy w tym śledztwie. Biden ubiega się o mandat Demokratów w nadchodzących wyborach prezydenckich w 2020 roku i jest najbardziej prawdopodobnym rywalem Trumpa w tym wyścigu.

Agencja AP poinformowała niedawno, że Parnas i Fruman próbowali doprowadzić do zmiany składu zarządu ukraińskiego państwowego koncernu paliwowego Naftohaz. Planowano, że po zmianie zarządu dojdzie do zawarcia lukratywnych kontraktów z firmami kontrolowanymi przez sojuszników amerykańskiego prezydenta.

>>> Czytaj też: Iran podnosi ceny benzyny o połowę. Rowhani: Dzięki temu wesprzemy ludność w kraju