Sankcjami objęte mają być osoby odpowiedzialne za hakerski atak zwany SolarWinds, za którym - jak utrzymują władze w Waszyngtonie - stoją Rosjanie. Amerykanie nałożą je - jak informuje "Washington Post" - gdy uznają, że operacja "nie była równoznaczna z rodzajem szpiegostwa, które prowadzi także USA".

Urzędnicy nad Potomakiem opracowują plan wzmocnienie środków cyberbezpieczeństwa, by utrudnić Rosji i innym państwom włamania do sieci sektora federalnego i prywatnego. Ofiarą cyberataku pod kryptonimem SolarWinds, który miał miejsce w ubiegłym roku, padło dziewięć amerykańskich agencji rządowych i około 100 prywatnych firm.

Kara za cyberatak ma być częścią szerszych kroków, mających na celu pociągnięcie Kremla do odpowiedzialności za inne działania, w tym użycie zakazanej broni chemicznej przeciw Nawalnemu. Portal Politico informował w poniedziałek, że Biały Dom planuje we współpracy z europejskimi sojusznikami nałożyć sankcje na Moskwę za próbę otrucia Nawalnego i jego uwięzienie.

Reklama

Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan powiedział w niedzielę, że odpowiedź Waszyngtonu wobec Moskwy "obejmie mieszankę narzędzi widocznych i niewidocznych i nie będą to po prostu sankcje". Najważniejsze - jak podkreślił w wywiadzie dla telewizji CBS - jest to, że "upewnimy się, że Rosja zrozumie, gdzie Stany Zjednoczone wyznaczają granice".