Sygnatariusze listu apelują, by "w interesie bezpieczeństwa narodowego, globalnego i fiskalnego" prezydent USA Joe Biden i szef Pentagonu generał Lloyd Austin "rozpoczęli proces zamykania baz zamorskich i przenoszenia personelu wojskowego wraz z rodzinami do baz w kraju". To w znacznej mierze przedstawiciele organizacji pacyfistycznych i promujących pokojowe rozwiązania konfliktów, reprezentujący różne opcje polityczne.

Stany Zjednoczone poza granicami kraju utrzymują około 800 baz w około 80 krajach świata. Zdaniem autorów listu to "rezultat dawno nieaktualnej strategii wysuniętej obecności, sięgającej pierwszych lat zimnej wojny". Uważają oni, że wiele z tych obiektów "należało zamknąć lata temu". Utrzymywanie ich uznają za marnotrawienie pieniędzy amerykańskiego podatnika oraz "podważanie bezpieczeństwa USA oraz świata". Szczególnie, gdy "biliony są pilnie potrzebne" m.in. na zwalczanie pandemii oraz przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu.

Zgodnie z danymi ośrodka badawczego Rand Corporation roczne utrzymanie jednego członka personelu wojskowego poza granicami kosztuje budżet USA o 10-40 tysięcy dolarów więcej niż w przypadku bazy na terytorium kraju. Na funkcjonowanie i budowę zamorskich obiektów wojskowych przeznacza się ponad 50 miliardów USD rocznie.

Reklama

"Rozsiane po całym świecie bazy to paliwo dla ultrainterwencjonistycznej polityki zagranicznej, która sprawia, że wojna wygląda na łatwe rozwiązanie" - czytamy w dokumencie.

Sygnatariusze listu uważają, że zagraniczne bazy to przestarzała koncepcja. Argumentują, że współczesna technologia umożliwia szybki przerzut wojsk z USA, a naziemne obiekty wojskowe narażone są na ataki rakietowe. Dochodzi do nich regularnie na obiekty wojskowe Stanów Zjednoczonych w Iraku.

Autorzy apelu przekonują, że bazy "zwiększają napięcia militarne". "Rosja na przykład usprawiedliwia swoje interwencje w Gruzji oraz na Ukrainie wkraczaniem przez USA bazami na terytorium Europy Wschodniej. Chiny czują się otoczone ponad 250 bazami w regionie, co prowadzi do bardziej asertywnej polityki na Morzu Południowochińskim" - piszą.

List krytykuje USA za rozmieszczanie baz w dyktaturach oraz państwach nieprzestrzegających zasad demokracji, oceniając, że obiekty te "niszczą amerykańską reputację". Zdaniem sygnatariuszy na Bliskim Wschodzie przyczyniają się one do zwiększenia zagrożenia terrorystycznego, radykalizacji oraz antyamerykańskiej propagandy.

List adresowany jest do Bidena, jego zastępczyni Kamali Harris, szefa Pentagonu oraz członków Kongresu. Wśród sygnatariuszy przeważają przedstawiciele ośrodków analitycznych, reprezentanci środowiska akademickiego oraz weterani. Pod dokumentem widnieje nazwisko Noama Chomsky'ego, lewicowego intelektualisty znanego z krytycznych wypowiedzi na temat amerykańskiej polityki zagranicznej oraz roli, jaką pełni w niej wojsko.