Konserwatywny dziennik w komentarzu redakcyjnym przyznaje, że spotkanie na Alasce "nadało ton najważniejszym relacjom dwustronnym na świecie". "Chińczycy jasno dają do zrozumienia, że po latach (prezydenta Donalda) Trumpa Pekin chce powrotu do polityki (prezydenta Baracka) Obamy - dostosowania się do globalnych postępów Chin" - ocenia.

"To oznacza słaby sprzeciw wobec kradzieży własności intelektualnej. Oznacza zakończenie amerykańskiej polityki budowania sojuszu demokracji w Azji, który przeciwdziała chińskiej agresji. A przede wszystkim oznacza zakończenie krytyki lub sankcji wobec Chin za naruszenie traktatu z Wielką Brytanią w sprawie Hongkongu, grożenie inwazją na Tajwan lub więzienie Ujgurów w obozach reedukacyjnych w Sinciangu" - pisze "WSJ".

Jednocześnie w ciągu pierwszych dwóch miesięcy administracja Bidena "stosowała zdecydowaną retorykę" w tych sprawach. Sekretarz stanu Antony Blinken i doradca Białego Domu do spraw międzynarodowych Jake Sullivan "zorganizowali serię udanych spotkań z sojusznikami z regionu Indo-Pacyfiku". Zawarto również porozumienie w sprawie finansowania rozmieszczenia wojsk amerykańskich w Korei Południowej.

W ocenie "WSJ", głównym wyzwaniem dla administracji Bidena będzie reakcja na "agresywne plany przeciwników w Pekinie, Moskwie i Teheranie". "Twardogłowi w tych stolicach przypominają sobie, jak byli w stanie posuwać się naprzód, gdy liberalni internacjonaliści Bidena rządzili za czasów Obamy. Rosja zajęła Krym, najechała wschodnią Ukrainę i wkroczyła do Syrii. Chiny zabierały wyspy na bazy wojskowe na Morzu Południowochińskim i bezkarnie wykradały amerykańskie tajemnice. Iran przez pośredników szerzył terroryzm na Bliskim Wschodzie i oszukał (negocjatora USA) Johna Kerry'ego w sprawie porozumienia nuklearnego" - kontynuuje dziennik.

Reklama

Trzy wymienione kraje - według "WSJ" - "chcą sprawdzić, czy nowa administracja USA to Obama II". W tym kontekście gazeta ostrzega przed działaniami rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w odpowiedzi na nazwanie go przez Bidena "zabójcą".

"Największym sprawdzianem" będą jednak dla Waszyngtonu Chiny, które - jak relacjonuje "WSJ" - "są coraz bardziej pewne, że mają strategiczną przewagę nad Ameryką, która traci na znaczeniu". Komentarze urzędników ChRL na temat USA dziennik porównuje do lat 70. XX wieku i ZSRR, zastrzegając jednak że "Chiny są znacznie mocniejsze gospodarczo" niż Związek Radziecki.

"WSJ" wyraża przy tym obawę, że poważnym punktem spornym może niedługo stać się Tajwan. "Jako miejsce globalnej produkcji półprzewodników wyspa ma kluczowe znaczenie dla interesów gospodarczych USA. (Tajwan) jest także demokratycznym sojusznikiem. Prezydent Chin Xi Jinping jasno dał do zrozumienia, że odzyskanie Tajwanu jest priorytetem, a chińskie wojsko buduje siły zdolne do szybkiego uderzenia. Xi będzie chętny do złożenia obietnic dotyczących zmian klimatycznych, aby Stany Zjednoczone zgodziły się w sprawie Tajwanu" - uważa "WSJ".

"To niebezpieczny moment, gdy łobuzerskie światowe mocarstwa próbują testować determinację administracji Bidena. Lekcja z Anchorage to ostrzeżenie, które należy potraktować poważnie" - konkluduje swój komentarz redakcyjny nowojorski dziennik.