Przedstawiciele władz amerykańskich podejrzewają, że rosyjska agencja wywiadowcza może stać za prawdopodobnymi atakami, które powodują tajemnicze dolegliwości, a których doświadczyli amerykańscy dyplomaci na Kubie czy w Chinach.

Politico powołuje się na anonimowych, lecz dobrze zorientowanych rozmówców z amerykańskich kręgów rządowych.

Ostatecznych dowodów wskazujących na Rosjan w tej sprawie na razie nie ma, ale toczy się śledztwo, w które mają być zaangażowane wszystkie amerykańskie struktury wywiadowcze i głównymi podejrzanymi są w nim właśnie Rosjanie, a konkretnie rosyjski wywiad wojskowy GRU (od kilku lat występujący pod nową nazwą - GU).

„To wygląda i pachnie jak GRU” – powiedział jeden z rozmówców Politico.

Reklama

Amerykańscy dyplomaci i szpiedzy, pisze Politico, w różnych częściach świata skarżyli się na „anomalne dolegliwości”, takie jak bóle głowy, zaburzenia równowagi i słuchu, dzwonienie i ciśnienie w uszach, w niektórych przypadkach nawet uszkodzenia mózgu.

Ponieważ pierwszy taki przypadek odnotowano na Kubie (na dolegliwości skarżyli się także dyplomaci kanadyjscy), objawy nazwano „syndromem hawańskim”.

Podobne sytuacje spotykały amerykańskich dyplomatów w innych miejscach, m.in. w Chinach, lecz także na terytorium USA.

Przyczyną mogły być fale elektromagnetyczne, a Politico przypomina, że prace nad taką bronią - impulsową i mikrofalową toczyły się w Rosji pod koniec ubiegłego wieku.

„Taką bronią dysponują jeszcze Izrael i Chiny, jednak żaden z tych krajów nie działa we wszystkich miejscach, gdzie doszło do incydentów i nie wykazywało się chęcią do atakowania Amerykanów w taki sposób” – powiedziało jedno ze źródeł Politico.

Justyna Prus (PAP)