Funkcjonariusze Secret Service, czyli prezydenckiej ochrony, upili się i jeden z nich wszczął agresywną kłótnię z taksówkarzem. Agenci nie zostali zatrzymani, nie postawiono im też zarzutów karnych.

Rzecznik Secret Service Anthony Guglielmi powiedział dziennikowi „New York Post”, że incydent, który nie wpłynął na wizytę prezydenta Bidena, miał miejsce po służbie. Może jednak stanowić naruszenie przepisów. Guglielmi powiadomił, że agenci zostaną wysłani na przymusowy urlop.

"Mamy bardzo rygorystyczne protokoły i zasady postępowania dla wszystkich pracowników i przestrzegamy najwyższych standardów zawodowych. Zważywszy, że jest to sprawa administracyjna, nie możemy jej komentować" – wyjaśnił Guglielmi.

„New York Post” przypomniał, że do najgłośniejszego przypadku odesłania do USA agentów towarzyszących prezydentowi w podróży doszło w Kolumbii w 2012 roku, gdy funkcjonariusze Secret Service między innymi wynajęli prostytutki.

Reklama
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)