Słowa wsparcia, przekazanie Ukrainie kolejnego uzbrojenia i przysłanie dodatkowych żołnierzy do Polski - w najnowszym sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM to trzy najczęściej wskazywane odpowiedzi na pytanie o oczekiwania wobec rozpoczynającej się dziś wizyty amerykańskiego prezydenta Joego Bidena. Wskazało na nie odpowiednio: 53 proc., 50 proc. oraz 43 proc. respondentów. W badaniu zapytaliśmy też, czy pozycja międzynarodowa Polski wzmocniła się od czasu wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Okazuje się, że tak twierdzi niemal 63 proc. ankietowanych. Przeciwnego zdania jest prawie co trzeci badany.
Oczekiwania co do dzisiejszego, popołudniowego wystąpienia Joego Bidena w stolicy są duże, ale, jak pokazuje sondaż, zróżnicowane w zależności od elektoratu. Sympatycy obozu rządzącego w największym stopniu (68 proc.) spodziewaliby się deklaracji o przysłaniu dodatkowych żołnierzy do Polski. Z kolei wyborcy opozycji oczekują raczej „słów wsparcia” (67 proc.), podobnie zresztą jak wyborcy niezdecydowani (51 proc.).
Większą zgodność w tych grupach widać w przypadku pytania o pozycję międzynarodową Polski od czasu wybuchu konfliktu w lutym zeszłego roku. Wszyscy bowiem respondenci uznają, że Polska pod tym względem się umocniła. Najbardziej przekonani o tym są wyborcy Zjednoczonej Prawicy (88 proc.), następnie wyborcy niezdecydowani (66 proc.) oraz wyborcy opozycji (55 proc.).
A jakie oczekiwania mają politycy? Nasi rozmówcy zarówno z rządu, jak i z PiS liczą, że Joe Biden podkreśli znaczenie wschodniej flanki NATO. - Zależy nam na budowaniu świadomości, że tu jest teraz serce Sojuszu. Oczekujemy też jasnej deklaracji „powrotu” Stanów Zjednoczonych do Europy - mówi nam współpracownik premiera Morawieckiego. - Biden przyjeżdża do nas drugi raz w ciągu roku, to duże wyróżnienie dla Polski i wskazanie nas jako lidera NATO w tej części Europy - dodaje rozmówca z Nowogrodzkiej. Jeszcze większe oczekiwania mają w Pałacu Prezydenta. - Liczymy na wzmocnienie instytucjonalne Sojuszu w Polsce, ale też militarne w postaci deklaracji zwiększenia sił NATO-wskich na wschodniej flance. Pytanie, czy możemy się spodziewać jakiejś konkretnej deklaracji - zastanawia się rozmówca z otoczenia głowy państwa.
Reklama
Swoje oczekiwania ma też opozycja. - Biden nie przyjeżdża tu w sprawach relacji polsko-amerykańskich, lecz w sprawie Ukrainy. Dlatego spodziewam się, że głównym tematem tej wizyty będzie dalsze wsparcie dla tego kraju. Natomiast jestem przekonany, że padną deklaracje ze strony prezydenta USA dotyczące np. zwiększenia obecności sił NATO-wskich w Polsce - mówi Jan Grabiec z Platformy Obywatelskiej.
Aktualnie w Polsce stacjonuje ok. 11 tys. żołnierzy amerykańskich. Ale swoją obecność w ostatnim czasie wzmacniają inni sojusznicy - spodziewać się możemy do 600 Brytyjczyków, minimum 150 Niemców, ok. 140 Chorwatów czy do 120 Rumunów.
Wizyta będzie także miała istotne znaczenie w kontekście rozkręcającej się kampanii wyborczej. Zdaniem strategów PiS, ale także opozycji, jednym z wiodących tematów kampanijnych będzie kwestia bezpieczeństwa, zarówno w zakresie gospodarczym, jak i militarnym. W tej sytuacji możliwość pochwalenia się ważną wizytą amerykańskiego przywódcy będzie dla PiS szansą na podbicie własnych notowań sondażowych. Dla partii rządzącej będzie to także okazja do pokazania, że mimo kiepskich początków w relacjach z administracją Bidena tuż po przegranej Donalda Trumpa PiS jest w stanie zacieśnić sojusz z USA. - Wizytę prezydenta Bidena traktujemy także jako wotum zaufania ze strony USA dla naszego obozu - wskazuje ważny polityk PiS.
Nawet opozycja przyznaje, że w sytuacji zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę pewne sprawy schodzą na dalszy plan, a beneficjentem tego jest rząd. - PiS był elementem koalicji wspierającej Trumpa. Ale to nie ma dziś takiego znaczenia, nie tylko ze względu na sytuację wojenną, lecz także interesy Ameryki. Dopóki Stany Zjednoczone mogą realizować te interesy, dopóty ta współpraca będzie trwała. Inna sprawa, że w sytuacji, gdy nasze bezpieczeństwo wisi całkowicie na relacjach z USA, polski rząd nie może sobie pozwolić na naruszenie interesu Amerykanów. Całe szczęście, że to nie Jarosław Kaczyński zajmuje się polityką międzynarodową - komentuje polityk opozycji. ©℗
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe