Gwiazda DeSantisa

Wszystko wyglądało pięknie. Była noc po wyborach parlamentarnych, tzw. środka kadencji, a gwiazda Rona DeSantisa po prawej stronie nigdy nie świeciła jaśniej. Na tle wielkiej amerykańskiej flagi, zwycięski wyborczo 44-latek w obowiązkowym czerwonym krawacie machał z satysfakcją ze sceny do tłumu zwolenników. W rękach trzymał najmłodszą córkę, a z tyłu, w jasnej żółtej sukni towarzyszyła mu żona, uśmiechała się, trzymając za ręce pozostałą dwójkę dzieci. Wigor, zwycięstwo, rodzina, patriotyzm. Na zdjęciach było wszystko to, co kocha i czym jest i czym chce być Partia Republikańska.

Dzień po DeSantis z najbliższymi był na pierwszych stronach wszystkich amerykańskich dzienników. Oto naprawdę narodziła się nowa gwiazda prawicy, ktoś zdolny do pokonania Donalda Trumpa – obwieszczali komentatorzy. Na swojej Florydzie, stanie wcześniej wcale nie tak oczywiście republikańskim, DeSantis zmiażdżył w wyborach gubernatorskich demokratycznego kontrkandydata. Trumpiści w skali kraju mieli fatalne wyniki, to przez nich rezultaty republikanów były ogólnie rozczarowujące.

Reklama

Dziś przegrywa w sondażach z Trumpem

Od tych chwil minął już prawie rok. DeSantis przegrywa w sondażach z Trumpem u republikańskich wyborców o prawie 30 punktów procentowych. Z entuzjazmu po prawej stronie wobec niego zostało mało. Pytanie, czy on w ogóle był, czy nie, to myślenie życzeniowe przeciwników Trumpa. Bo najbliżej do byłego prezydenta gubernator Florydy zbliżył się ubiegłej jesieni o 15-20 punktów procentowych. To wciąż duża różnica.

Dotychczasowa strategia DeSantisa opierała się na trzech filarach. Pierwsza to podnoszenie spraw ideologicznych. Zaostrzanie przepisów aborcyjnych, walka z poprawnością polityczną i „woke culture”, krytykowanie liberałów. Druga to dystans, narastający, choć wciąż dyskretny, wobec Trumpa, figury niezmiennie dominującej w Partii Republikańskiej. Trzeci, podkreślanie do znudzenia, że jako jedyny z prawej strony może pokonać Bidena. Nie przynosi to żadnych efektów. Tak bardzo, że zdecydowano się na zmiany, wymieniono m.in. szefa kampanii.

Nowa strategia DeSantisa

Jaka będzie nowa strategia DeSantisa? Być może nieco ostrzejsza retoryka, wejście w licytacje z Trumpem. W tym tygodniu powiedział, że już pierwszego dnia jako prezydent „rozpocznie podrzynanie gardeł biurokracji”. Takie słowa są raczej zarezerwowane dla Trumpa, w ustach DeSantisa brzmią sztucznie, śmiesznie. Próba rywalizacji na tym polu z byłym prezydentem jest ryzykowna, świadczy chyba o bezradności. – Niech gubernator będzie błogosławiony, ale tam nie ma problemu z kampanią, tam jest problem z kandydatem. Nie można nauczyć się osobowości – komentował doradca Trumpa Jason Miller.

DeSantis jest więc w potrzasku. Na wygładzonej konserwatywnej kampanii w starym stylu nie zyskuje w erze Trumpa nic. A przy podostrzeniu będzie wyglądał nienaturalnie, pewnie też nic nie zyska. Wszystko zaczyna przypominać sytuację Jeba Busha przed wyborami w 2016 roku - próby grania przez niego twardego w kampanii prezydenckiej wypadały momentami żenująco, Trump w debatach wewnątrzpartyjnych nie miał wobec niego litości. Syn George’a H. W. Busha, mimo początkowo był uznawany za faworyta, szybko przepadł.

W Stanach Zjednoczonych przy analizie wyborów mówi się czasem o „teście piwnym”. Kandydat ubiegający się o Biały Dom musi po prostu sprawiać wrażenie równego gościa, osoby, z którą chciałoby się wyjść na piwo. Niekoniecznie idealnej, ale przyciągającej. DeSantis ten ważny test oblewa. Wydaję mi się, że na piwku z nim mógłbym usnąć. Przy Trumpie miałbym chociaż pewność, że do tego nie dojdzie.