Sąd poinformował o odmowie rozpatrzenia sprawy w jednozdaniowej decyzji, nie podając uzasadnienia. Prowadzący śledztwo w sprawie Trumpa specjalny prokurator Jack Smith wnosił o to, by Sąd Najwyższy z pominięciem drugiej instancji rozstrzygnął jedną z fundamentalnych kwestii w sprawie dotyczącej wysiłków Trumpa zmierzających do utrzymania się przy władzy mimo przegranych wyborów: czy podejmowane przez niego działania - w czasie kiedy był jeszcze głową państwa - były objęte prezydenckim immunitetem. Argument taki wysuwali prawnicy byłego prezydenta.

Smith domagał się przyspieszonego rozstrzygnięcia, powołując się na interes publiczny i nadzwyczajną wagę zarzutów. Prawnicy Trumpa twierdzili, że jest to nie w interesie publicznym, lecz w interesie politycznym prezydenta Bidena i jego szans na reelekcję.

Sąd okręgowy w Waszyngtonie już na początku grudnia zdecydował, że Trump może odpowiadać za swoje czyny. Sprawą zajmuje się obecnie sąd apelacyjny, który wysłucha argumentów ustnych w sprawie 9 stycznia, choć jest niemal pewne, że niezależnie od jego decyzji, sprawa trafi ostatecznie do Sądu Najwyższego. Jak pisze "Washington Post", decyzja sądu może opóźnić start federalnego procesu Trumpa, który miał się rozpocząć 4 marca.

Sprawa ta jest jednym z czterech procesów karnych, z którymi zmierzy się Trump. Prokuratura postawiła mu w niej cztery zarzuty związane z jego dążeniem do unieważnienia przegranych przez niego wyników wyborów. Zarzuciła Trumpowi, że mając świadomość fałszywości swoich tez o fałszerstwach wyborczych, próbował zorganizować alternatywny zestaw głosów elektorskich i wymusić na Kongresie odrzucenie zatwierdzenia wyników.

Reklama
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński