"Putin nie może podbić Ukrainy, bo wtedy użyłby jej zasobów przemysłowych i ludzkich do pójścia dalej" - zaznaczył Sikorski.

We wtorek prezydent USA Joe Biden w przemówieniu wzywał Kongres do poparcia pakietu środków dla Ukrainy i reform imigracyjnych. Ostrzegł, że jeśli Putin wygra, nie zadowoli się tylko Ukrainą, a "koszt dla nich i dla amerykańskich sojuszników wzrośnie". "Do tych republikańskich kongresmenów, którzy myślą, że mogą sprzeciwiać się funduszom dla Ukrainy i uniknąć rozliczenia: historia patrzy. Wasze stanowisko w sprawie wsparcia Ukrainy w tym krytycznym momencie nigdy nie zostanie zapomniane" - dodał.

Biden bronił wypracowanego przez przedstawicieli obydwu partii w Senacie porozumienia w sprawie reform imigracyjnych oraz pomocy dla Ukrainy i Izraela. Sugerował też, że jedynym powodem sprzeciwu części Republikanów wobec zmian jest postawa Donalda Trumpa, który chce wykorzystać kryzys graniczny na potrzeby swojej kampanii wyborczej. Cytował przy tym nagłówek "New York Timesa" opisujący postawę Republikanów lojalnych wobec byłego prezydenta - "Trump na pierwszym miejscu, Putin na drugim, Ameryka na trzecim".

Głosowanie nad projektem będącym owocem czteromiesięcznych negocjacji między przedstawicielami obydwu partii w Senacie jest planowane na środę, jednak wydaje się przesądzone, że ustawa nie zostanie skierowana do dalszego procedowania z uwagi na sprzeciw przytłaczającej większości Republikanów.

Reklama

Szef MSZ we wtorek był proszony o komentarz do słów Bidena. Sikorski podkreślił, że sytuacja obecnie jest dramatyczna, bo Ukrainie brak amunicji i przy różnicy w sile rażenia między nią a Rosją Ukraińcy muszą racjonować pociski. Zaznaczył, że 50 mld euro uchwalone niedawno w UE na wsparcie funkcjonowania i odbudowę państwa ukraińskiego nie wystarczą, jeśli zabraknie amerykańskich środków na broń dla Ukrainy.

Trump "naciska na swych sympatyków"?

Dopytywany o znaczenie w tym kontekście przemówienia Bidena, Sikorski zaznaczył, że on nie ingeruje w wewnętrzną rywalizację partyjną w USA.

"Ale fakty są takie, że prezydent USA zaapelował do Kongresu, by przegłosować kompromisową ustawę" - powiedział. Zaznaczył, że w tej ustawie jest to, czego domagała się opozycja, czyli pomoc dla Izraela, Tajwanu i środki na ustabilizowanie sytuacji na południowej granicy USA, a mimo to ustawa nie jest poddawana pod głosowanie.

Pytany o możliwe dyplomatyczne narzędzia nacisku zaznaczył, że obecna sytuacja wynika z tego, że Trump "naciska na swych sympatyków". "Więc ja miałbym prośbę do naszej opozycji, która miała dobre stosunki z Donaldem Trumpem, żeby mu uświadomiła, że działa przeciwko Ukrainie i wywołuje zadowolenie u Władimira Putina" - powiedział. Zaznaczył, że tu "opozycja, Pałac Prezydencki mogliby odegrać bardzo konstruktywną rolę".

Co oznacza dla Polski i Ukrainy ewentualne zwycięstwo Trumpa?

Sikorskiego pytano także co oznaczałoby dla Polski i dla Ukrainy ewentualne zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. Szef MSZ podkreślił, że Polska chce mieć możliwie najlepsze relacje z każdym prezydentem USA. Wyraził jednocześnie nadzieję, że "entuzjaści nasi Donalda Trumpa widzą, że to idzie w złym kierunku".

Szefa MSZ pytano, czy wśród rozważanych przez Polskę scenariuszy jest taki, w którym Kongres USA nie uchwali pakietu pomocy dla Ukrainy - a jeśli tak, to jaki on jest. "Wtedy staniemy - jako Polska i Europa - przed dramatycznym wyzwaniem: czy podwoić naszą pomoc dla Ukrainy, tym samym zastępując środki amerykańskie, czy też pozwolić Putinowi podbić Ukrainę. Ja wiem, co ja bym wybrał, ale mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie" - powiedział.

"Ukraina nie może tej wojny przegrać. Putin nie może podbić Ukrainy, bo wtedy użyłby jej zasobów przemysłowych i ludzkich do pójścia dalej" - podsumował Sikorski.