Trump przed połączonymi izbami Kongresu mówił m.in. o gotowości Rosji i Ukrainy do zawarcia pokoju oraz planach odzyskania Kanału Panamskiego i aneksji Grenlandii. Powtórzył niemal wszystkie tematy swojego przemówienia inauguracyjnego oraz wystąpień z ostatnich tygodni w kwestiach takich, jak m.in. gospodarka, nakładanie nowych ceł.
Cel bilansowania budżetu nie pokrywa się z podjętymi działaniami
Kierownik zespołu gospodarki światowej PIE Marek Wąsiński w rozmowie z PAP w kontekście "złotych kart" i obniżania amerykańskiego deficytu stwierdził, że "nie jest w pełni zrozumiałe połączenie tych dwóch rzeczy". "Trump zapowiedział bilansowanie budżetu amerykańskiego, jednocześnie przedstawiając propozycje, które będą redukować wpływy do tego budżetu" - zauważył.
Wśród takich propozycji jest deklaracja Trumpa o podtrzymaniu cięć podatków z 2017 roku, która - według prognoz - ma kosztować budżet ponad 4 bln dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. "Na chwilę obecną, wśród przedstawionych propozycji niewidoczne były takie, które pokrywałyby koszty redukcji wpływów związanych z działalnością Trumpa" - wskazał ekspert.
Cła Trumpa będą "wzajemne"
Według niego wpływy z ceł, które zapowiedział prezydent Stanów Zjednoczonych, "niekoniecznie pokryją tę dziurę w budżecie". "Trudno jest sądzić, że +złote karty+ tę dziurę zatkają" - ocenił. Dodał, że amerykański deficyt raczej będzie się zwiększał, a nie zmniejszał.
Wąsiński zauważył, że zapowiedziane cła są - "jak to określił Trump - cłami wzajemnymi". "Stawki taryf mają być takiej wysokości, w jakiej nakładane są na eksport amerykańskich produktów do tych państw" - powiedział. Zastrzegł jednak, że nieznane są szczegóły i wyliczenia, którymi posługuje się Trump.
"Uogólnienie średnio ważonych stawek celnych na import z USA do UE wskazuje, że są one niższe niż te, którą nakładają Amerykanie na towary z Europy" - powiedział ekspert. Zaznaczył jednocześnie, że są takie towary, w których różnice wskazują, iż Unia Europejska nakłada wyższe cła, np. motoryzacja. Wąsiński jako przykład podał, że samochody sprowadzone z USA do UE mają 10-proc. stawkę celną, a te sprowadzone do USA - w wysokości 2,5 proc.
Według Wąsińskiego cła będą miały "punktowy wpływ pozytywny, czyli rzeczywiście w sektorze motoryzacyjnym będzie prawdopodobnie widoczne ożywienie inwestycji i produkcji w USA". A to - jak mówił - będzie miało "konsekwencje w postaci wyższych kosztów samochodów". Dodał, że negatywnie cła mogą odbić się na innych sektorach, które będą musiały ponosić wyższe koszty półproduktów.
Administracja Trumpa może złagodzić podejście
Ekspert PIE zwrócił uwagę na zapowiedzi sekretarza handlu USA Howarda Lutnicka, że Trump może dojść do porozumienia z Meksykiem oraz Kanadą i obniżyć cła, a decyzja może zapaść już w środę. "Można się spodziewać, że te złe reakcje rynkowe na podwyżki ceł ze strony Trumpa skłaniają jego administrację do złagodzenia tego podejścia, zwłaszcza jeśli chodzi tych najważniejszych i najbliższych partnerów - Kanadę i Meksyk" - podsumował.
Trump podczas swojego wystąpienia obwinił swojego poprzednika Joe Bidena o to, że zostawił kraj w gospodarczej ruinie, twierdząc m.in., że z jego winy wzrosły ceny jaj, mimo że ich powodem jest epidemia ptasiej grypy. (PAP)