Firmy budowlane z Państwa Środka są bliskie podpisania wielkiego kontraktu na modernizację polskiej kolei. Eksperci obawiają się „syndromu Covecu”
Polsko-chińskie konsorcjum Intercor, Stecol Corporation oraz Sinohydro Corporation Limited zostanie najpewniej wykonawcą przebudowy 71-kilometrowego odcinka torów z Czyżewa do Białegostoku, czyli części magistrali z Warszawy do stolicy Podlasia. Firmy te wygrały aukcję elektroniczną – dogrywkę w przetargu. Według spółki PKP Polskie Linie Kolejowe na tym etapie nie można podać, jaką cenę zgłosiły firmy. Kolejarze mówią tylko, że przekracza ona kosztorys, który opiewał na 1,5 mld zł. Jak jednak przyznał Krzysztof Pietras z Centrum Realizacji Inwestycji PKP PLK, najpewniej brakujące środki zostaną dołożone i kolejarze podpiszą kontrakt ze zwycięzcą. – Podpisanie umowy planowane jest w pierwszym kwartale 2020 r. – mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik spółki PKP PLK.
Podpisanie kontraktu z polsko-chińskim konsorcjum na przebudowę ważnej magistrali kolejowej może szerzej otworzyć drogę firmom z Państwa Środka do zdobywania zleceń na remonty torów. Widać zresztą, że walczą one o wielkie kontrakty infrastrukturalne w Polsce. We wspomnianym przetargu na przebudowę linii do Białegostoku startowało też konsorcjum China Civil Engineering Construction Corporation i China Railway Group. Obie firmy, podobnie zresztą jak wspomniani członkowie zwycięskiego konsorcjum – Stecol i Sinohydro, należą do chińskiego rządu.
Firma Stecol już od prawie dwóch lat walczy o zlecenia drogowe. W 2018 r. była blisko zdobycia dwóch ważnych kontraktów – na budowę kolejnego odcinka zakopianki oraz północnej obwodnicy Krakowa. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad początkowo wskazała firmę jako zwycięzcę, ale ostatecznie nie podpisała z nią umowy. Krajowa Izba Odwoławcza uznała bowiem skargi konkurentów, którzy wykazali błędy formalne w ofercie Chińczyków. Pierwszy duży kontrakt drogowy firmie Stecol udało się zdobyć w sierpniu tego roku. Do 2023 r. musi zbudować 16-kilometrowy odcinek drogi S14 koło Łodzi.
Reklama
W przypadku firm z Państwa Środka wracają jednak obawy, czy nie powtórzą się problemy takie jak w przypadku chińskiego Covecu, który przed Euro 2012 budował dwa odcinki autostrady A2. Firma złożyła bardzo niską cenę – poniżej połowy wartości kosztorysu. Do tego dołożył się brak doświadczenia na polskim rynku. W efekcie firma porzuciła budowę. GDDKiA musiała szybko szukać nowych firm, które dokończą trasę A2 przed rozpoczęciem mistrzostw.
Według ekspertów tym razem powodzenie chińskich kontraktów zależy od tego, jaką strategię realizacji zleceń obejmą te przedsiębiorstwa. – Jeśli wybiorą wariant, w którym będą tylko organizatorem robót i 100 proc. robót zlecą podwykonawcom, byłoby fatalnie. Wiemy, jak to się skończyło nawet w przypadku firm europejskich, które próbowały w ten sposób wykonywać roboty. Trzeba było zrywać kontrakt, a inwestycje długo poczekają na skończenie – mówi Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Przyznaje, że lepszy byłby wariant, w którym firmy chińskie zawierają partnerską współpracę z polskim przedsiębiorstwem. Dopuszcza też scenariusz, w którym firma z Państwa Środka chce dokapitalizować polską spółkę i wykupuje w niej część udziałów. – Wiemy, że firmy z Chin często spotykają się z polskimi firmami i przedstawiają im taką ofertę – przyznaje Styliński. Dodaje, że próby wejścia firm z Państwa Środka są różnie postrzegane. – Uważamy, że sektor drogowy jest już bardzo konkurencyjny. Firm podwykonawczych i generalnych wykonawców jest dużo. Raczej nie potrzebujemy nowych podmiotów na tym rynku. Wyobrażam sobie za to, że firmy chińskie mogą zająć się budownictwem hydrotechnicznym czy energetyką. W partnerstwie z polskim konsorcjum mogłyby dostarczać elementy technologii – twierdzi Styliński.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR przewiduje, że firmy chińskie będą działać podobnie jak Covec. Czyli będą przede wszystkim polegać na podwykonawcach. – Różnica jest taka, że teraz nie składają tak zaniżonych ofert jak w przypadku Covecu. Jest jednak ryzyko, że Chińczycy nie porozumieją się z podwykonawcami, którzy mogą zrywać umowę, jeśli np. będą chcieli więcej pieniędzy – zaznacza Furgalski. Według niego inwestorzy powinni się zabezpieczać przed sytuacjami, w których firmy zlecają wszystkie prace mniejszym podmiotom. – W przetargu powinno się wpisać wymóg, że np. 40 proc. prac trzeba wykonać własnymi siłami – dodaje.
Furgalski przyznaje też, że dzięki aktywności w Polsce firmy z Państwa Środka chcą sobie szerzej otworzyć rynki w całej Europie.
Tymczasem przedstawiciele chińskiej firmy Stecol twierdzą, że nie powinno być problemów ze zrealizowaniem kontraktów w Polsce. Wojciech Karmasz, wicedyrektor Stecol Corporation w Europie, w rozmowie z portalem RynekInfrastruktury.pl stwierdził, że budowa drogi S14 nie będzie skomplikowana. Zapowiedział, że część robót firma wykona samemu, a część będzie zlecać. Dodał, że Stecol jest częścią wielkiego koncernu PowerChina, który jest na szóstym miejscu na liście 250 największych firm budowlanych na świecie. Zrealizowała mnóstwo projektów infrastrukturalnych – głównie w Azji i w Afryce. Przedstawiciele koncernu zaznaczają, że w Polsce wchodzą w inne sektory budownictwa. Firma Sinohydro, która też jest częścią PowerChina, już w 2014 r. realizowała prace przy zabezpieczeniach przeciwpowodziowych na Odrze. Inwestycja miała prawie pół roku opóźnienia. Według obserwatorów do tych kłopotów m.in. miały doprowadzić nieznajomość lokalnego rynku i brak kontraktów z podwykonawcami. Teraz zaś firma nadzoruje budowę linii energetycznej 400kV Chełm – Lublin i zbiorników przeciwpowodziowych w Kotlinie Kłodzkiej.

>>> Czytaj też: Gen. Spalding: Musimy sprowadzić kapitał z powrotem z Chin i zainwestować go w demokracje [WYWIAD]