Ostateczna wersja Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju zawiera niższe prognozy dotyczące inwestycji i zatrudnienia.
Ale wciąż zakłada, że będziemy się rozwijać na tyle szybko, by w 2030 r. nasze dochody osiągnęły unijną średnią.
Końcową wersję strategii opublikowało na stronie internetowej Ministerstwo Rozwoju. Kilka kluczowych wskaźników opisujących stan polskiej gospodarki wygląda inaczej niż jeszcze w zeszłym tygodniu, kiedy rząd przyjmował strategię.
Najważniejszym narzędziem, którego wicepremier Mateusz Morawiecki zamierza użyć, by zapewnić gospodarce długotrwały i stabilny rozwój, są inwestycje. Na nowe maszyny i urządzenia wydajemy mniej – w odniesieniu do wielkości gospodarki – niż inne kraje naszego regionu. Żeby modernizować gospodarkę i nadrabiać dystans do bogatszych krajów, powinniśmy więcej inwestować. Tej diagnozy eksperci nie podważają. W pierwszej wersji gospodarczego programu, przedstawionej przed rokiem, Mateusz Morawiecki założył, że w 2020 r. stopa inwestycji wzrośnie do 25 proc. PKB. Podkreślił to także, przedstawiając strategię po zatwierdzeniu jej przez rząd. W ostatecznej wersji dokumentu ten cel został zmiękczony – za trzy lata mamy przeznaczać na inwestycje równowartość od 22 do 25 proc. PKB. Dopiero w 2030 r. wskaźnik ma sięgnąć 25 proc. i utrzymywać się na tym poziomie. Resort rozwoju nie odpowiedział na pytanie, skąd ta zmiana.
Nie rozwiał także naszych wątpliwości związanych z zawartymi w strategii prognozami. Policzyliśmy – wynika z nich, że w 2020 r. inwestycje stanowić będą niecałe 21 proc. PKB, co oznacza, że wskaźnik nie sięgnie dolnego przedziału nakreślonego przez wicepremiera. Można przypuszczać, że zmiana założeń wynika z głębokiego spadku inwestycji w zeszłym roku. Nakłady brutto na środki trwałe obniżyły się o 5,5 proc. i w relacji do PKB wyniosły jedynie 18 proc.
Reklama
– Trudno będzie osiągnąć założony w planie poziom inwestycji. Do wskaźników zawartych w publikacji podchodziłbym z rezerwą. Dokument jest wyznacznikiem strategii gospodarczej rządu, polegającej w największym skrócie na zwiększeniu roli państwa w gospodarce – mówi Ignacy Morawski, ekonomista.
Zmieniły się także założenia dotyczące zatrudnienia. Wcześniej wicepremier Morawiecki prognozował, że do 2030 r. wskaźnik zatrudnienia osób w wieku 20–64 wzrośnie do 80 proc., z 67,8 proc. na koniec 2015 r. Ostateczna wersja strategii zakłada wzrost tego wskaźnika do 73 proc. za 13 lat.
Choć pracować będzie nas mniej, to nie zmieniły się prognozy dochodów Polaków. Strategia utrzymuje, że w 2030 r. PKB na głowę mieszkańca – z uwzględnieniem różnicy w poziomach cen – sięgnie 95 proc. średniej UE. A dochód do dyspozycji na osobę ma być już taki sam jak w 28 państwach wspólnoty.
Wicepremier Morawiecki skorygował też wskaźniki dotyczące stanu finansów publicznych. Wcześniej zakładał, że do 2020 r. dług publiczny nie przekroczy 55 proc. PKB, a w 2030 r. spadnie nawet do równowartości 45 proc. PKB. Obecnie zakłada, że w perspektywie 2020 i 2030 r. dług publiczny będzie się utrzymywał poniżej konstytucyjnej granicy 60 proc. PKB.
W porównaniu do wersji, która pod koniec lipca przekazana została do konsultacji społecznych, dokument znacznie powiększył swoją objętość. Liczba stron wzrosła o 40 proc., do 315. To głównie efekt rozbudowania wcześniej jedynie sygnalizowanych zagadnień. Na znaczeniu zyskał rynek kapitałowy, któremu w lipcowej wersji dokumentu poświęcono tylko kilka linijek tekstu. Obecna wersja strategii zwraca uwagę, że „Giełda Papierów Wartościowych ma potencjał, by stać się znaczącym źródłem finansowania kapitału dla rozwoju, a także jednym z kluczowych narzędzi uzyskania przez Polskę pozycji lidera na rynku kapitałowym Europy Środkowej i Wschodniej”. W dokumencie znaleźć można postulaty od lat powtarzane przez środowiska związane z rynkiem kapitałowym – usprawnienia nadzoru nad rynkiem, obniżenia kosztów transakcyjnych, likwidacji luk w prawie utrudniających ściganie przestępców czy wyznaczenia wyspecjalizowanych prokuratur i sądów zajmujących się rynkiem kapitałowym.
Więcej miejsca strategia poświęca także elektromobilności, wyznaczając określone wskaźniki do osiągnięcia. I tak do 2030 r. w Polsce ma być ponad 6000 punktów ładowania samochodów elektrycznych, a 16 proc. autobusów wykorzystywanych w transporcie publicznym napędzanych będzie paliwem alternatywnym (elektrycznym lub gazowym).