Rząd ciągle nie ma diagnozy...

Sprawę opcji trzeba rozplątać jak najszybciej, ponieważ zostawiona sama sobie może doprowadzić do upadku wielu polskich firm i stać się poważnym problemem dla całej gospodarki.
Tymczasem wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld, podczas debaty zorganizowanej przez Krajową Izbę Gospodarczą, z rozbrajającą szczerością przyznał, że rząd ciągle nie ma jeszcze kompletnej diagnozy problemu opcji walutowych, a trudno jest podjąć skuteczne działanie bez pełnej oceny sytuacji. Informacje na temat skali problemu różnią się bowiem w zależności od źródła, a podawana ujemna wycena opcji waha się w granicach od 15-200 mld zł.

...ale KNF mu podpowie

Z pomocą rządowi pośpieszyła Komisja Nadzoru Finansowego, która przygotowała ostatnio nowe szacunki ujemnej wyceny opcji walutowych.
- Nie mogę jeszcze ujawnić najnowszych danych, ale nie odbiegają one zbytnio od wymienianych wcześniej przez urząd 15 mld zł – poinformował Andrzej Stopczyński, dyrektor zarządzający Pionem Nadzoru Bankowego w Komisji Nadzoru Finansowego. Według szacunków KNF, każda zmiana kursu euro o 10 groszy powoduje zmianę wyceny opcji w przybliżeniu o około 1 mld zł. Za około 60 proc. zobowiązań z tytułu ujemnej wyceny instrumentów pochodnych odpowiedzialne są opcje, a za pozostałe 40 proc. – transakcje forward i swap.

Reklama

Zdaniem dyrektora Stopczyńskiego, podawane przez część źródeł wyższe ujemne wyceny opcji są dość mało prawdopodobne i wynikają być może z pomylenia różnic kursowych z nominałami opcji.
Z danych KNF wynika, że spośród przedsiębiorstw zaangażowanych w opcje blisko 80 proc. ma nadal pozycję zabezpieczoną, około 15 proc. dotknęło załamanie eksportu, w wyniku czego utraciły rzeczywiste pokrycie w przychodach walutowych, natomiast w przypadku 5-10 proc. firm możemy mówić o spekulacji.

Siądźcie do stołu - radzi rząd

- Ze względu na złożoność materii nie można oczekiwać, że za pomocą jednego uniwersalnego instrumentu uda się rozwiązać problem opcji walutowych – powiedział Adam Szejnfeld, zachęcając jednocześnie do polubownego załatwiania sporów. Jego zdaniem, trudność w znalezieniu skutecznej recepty na problem opcji polega na tym, że poszczególne przypadki różnią się znacząco między sobą, a same umowy opcyjnie nie miały jednakowego brzmienia.

- Rząd zamierza zaproponować doradztwo dla wszystkich zainteresowanych stron, a także bezpośrednią pomoc w negocjacjach i uzgadnianiu stanowisk zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla banków, aby wszyscy, których dotyczy ten problem, byli traktowani jednakowo – poinformował Szejnfeld.

Rozważana jest także bezpłatna pomoc prawna dla tych przedsiębiorców, którzy w drodze negocjacji i porozumień chcą rozwiązać problem opcji, ale z powodu oporu banku nie mogą tego zrobić, bądź też gdy umowa opcji jest wadliwa i powinna być przedmiotem zainteresowania sądu.

- Dobiegają końca prace nad rządowym projektem ustawy umożliwiającej występowanie z pozwami zbiorowymi, która ułatwi przedsiębiorcom mającym problemy z powodu opcji walutowych wspólne występowanie do sądu z roszczeniami - powiedział wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Zadeklarował także, że rząd postara się jak najszybciej wdrożyć unijną dyrektywę MiFID.

Warto rozważyć zamknięcie pozycji…

Przy normalnych transakcjach zabezpieczających ujemna wycena opcji powinna być niwelowana przez wzrost wpływów z eksportu, z tytułu aprecjacji waluty. Jednym z głównych grzechów firm było zawieranie umów opcyjnych bez rzeczywistego pokrycia w przychodach walutowych, co narażało je na wysokie ryzyko w wypadku załamania złotego.

- Zastanawiające jest, dlaczego przedsiębiorcy w momencie odwrócenia trendu nie zamknęli swoich pozycji, gdy straty były jeszcze stosunkowo małe - mówi Andrzej Stopczyński, dyrektor zarządzający Pionem Nadzoru Bankowego w Komisji Nadzoru Finansowego. Jego zdaniem, wina leży tu zarówno po stronie przedsiębiorców, jak i banków, które w obliczu zmiany trendu powinny doradzać klientom zamykanie pozycji.

- Ponieważ nikt nie jest w stanie przewidzieć zachowania się złotego w najbliższym czasie, w zaistniałej sytuacji przedsiębiorcy powinni przede wszystkim rozważyć zamknięcie pozycji na opcjach, aby nie wystawiać się na dalsze ryzyko – uważa dyrektor Stopczyński z KNF.

…i negocjować z bankami

Po zamknięciu pozycji przedsiębiorcy powinni negocjować z bankami restrukturyzację zobowiązań firm z tytułu opcji poprzez zmianę terminów kontraktów, konwersję zobowiązań na kredyty złotówkowe, a nawet częściowe umorzenie długów – radzi Andrzej Stopczyński.

- Banki są gotowe do polubownego załatwiania sporów - deklaruje prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz. Zainteresowane firmy i banki mogą wybrać arbitrów, którzy mając zaufanie obydwu stron będą mogli rozstrzygać spory w postępowaniu polubownym.
- Jeżeli jakikolwiek bank nie będzie chciał usiąść do rozmów z przedsiębiorcami, to gotów jestem go prosić o to osobiście bo rozwiązanie problemu opcji leży w naszym wspólnym interesie – deklaruje prezes Pietraszkiewicz.
Chodzi o to, żeby stworzyć firmom szansę dalszego działania i uchronić w ten sposób miejsca pracy i przedsiębiorczość.

- Banki mają obecnie realny problem z dostępem do środków na finansowanie przedsiębiorczości. Dlatego do ewentualnego rozłożenia spłaty zobowiązań z tytułu opcji na okres dłuższy niż w przypadku normalnego zarządzania, niezbędne są fundusze poręczeniowo-gwarancyjne – uważa prezes Pietraszkiewicz.

Przedsiębiorcy chcą gwarancji kredytowych

Pomocy publicznej dla przedsiębiorstw, które poniosły straty na opcjach domaga się też Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej. Miałaby ona polegać na gwarancjach kredytowych dla firm-wystawców opcji, które do końca marca br. w drodze mediacji uzgodnią z bankami warunki spłaty zobowiązań. Gwarancje miałyby być udzielane przez Bank Gospodarstwa Krajowego, w ramach specjalnego funduszu w ramach działań antykryzysowych.

Krajowa Izba Gospodarcza proponuje poręczenie 70 proc. kredytu wraz z odsetkami zaciągniętego na spłatę zobowiązań wynikających ze restrukturyzowanych należności z tytułu wystawienia opcji. Poręczenie byłoby wystawiane po przedstawieniu realnego planu naprawczego, zapewniającego utrzymanie co najmniej 80 proc. miejsc pracy.

Alternatywnym rozwiązaniem problemu opcji, proponowanym przez KIG, może być system niskooprocentowanych pożyczek, udzielanych przez BGK dla firm, które w drodze mediacji ustaliły restrukturyzację zobowiązań z tytułu wystawionych opcji "cali". Pożyczka mogłaby być przyznana na 70 proc. wartości zrestrukturyzowanych zobowiązań, a warunkiem skorzystania z pomocy byłoby, podobnie jak w wariancie pierwszym, przedstawienie planu naprawczego i utrzymanie co najmniej 80 proc. miejsc pracy

Zdaniem Andrzeja Arendarskiego, sfinansowanie proponowanych przez KIG działań ze źródeł publicznych będzie opłacalne, ponieważ pozwoli uniknąć wydatków z tytułu wypłaty zasiłków dla bezrobotnych, kosztów opieki społecznej, a dodatkowo pozwoli na uzyskanie wpływów podatkowych od firm, które unikną upadłości.

Źli bankowcy i niekompetentni menedżerowie

Po stronie banków są zarówno instytucje rzetelne, jak i „czarne owce”, które co najmniej nie dopełniły staranności przy zawieraniu umów opcyjnych. - Te ostatnie przypadki powinny być rozstrzygane przez sądy powszechne, na podstawie obowiązujących przepisów – uważa Andrzej Arendarski.

Także przedsiębiorcy nie są święci. Część z nich, zamiast zabezpieczać ryzyko kursowe, zaczęła z pełną świadomością spekulować na opcjach walutowych. Zdaniem wiceministra Szejnfelda, te firmy które zajmowały się spekulacjami nie powinny zostać objęte działaniami interwencyjnymi rządu.
Niektórzy przedsiębiorcy podpisywali umowy opcyjne nie do końca zdając sobie sprawę ze stopnia złożoności instrumentu i ryzyka, jakie się z nim wiąże, co wcale nie zwalnia ich od odpowiedzialności za własne działania.

Są wreszcie firmy, którym powinęła się noga, gdyż wskutek kryzysu gwałtownie załamał się ich eksport i w rezultacie prawidłowo zrobione zabezpieczenie opcjami okazało się nieproporcjonalnie wielkie, powodując trudna sytuację firmy. Te – zdaniem wiceministra Szejnfelda - najbardziej zasługują na pomoc publiczną.

Transakcje terminowe w założeniu powinny zabezpieczać eksporterów i importerów przed ryzykiem wahań kursów walut. Chciwość wzięła jednak górę i znaczna część przedsiębiorstw, skuszona systematyczną, wielomiesięczną aprecjacją złotego, zaczęła spekulować na opcjach walutowych, zamiast koncentrować się działalności podstawowej. W rezultacie, zawierając transakcje opcyjne, firmy zamiast eliminować przy ich pomocy ryzyko walutowe, próbowały zwiększyć w ten sposób swoje przychody.

Kryzys na międzynarodowych rynkach finansowych doprowadził do istotnego spadku wartości złotego, który spowodował, że ujemne wyceny opcji wystawionych przez przedsiębiorstwa sięgnęły kilkunastu miliardów złotych. Z powodu opcji kilka przedsiębiorstw zgłosiło już wnioski o upadłość.