Jej zdaniem, wkrótce jednak gabinet Tuska będzie musiał zmierzyć się z nowelizacją budżetu, żeby zapobiec katastrofie finansów publicznych. Ma, ujmując problem w uproszczeniu, trzy wyjścia. Albo zredukuje wydatki, albo podniesie podatki, albo zwiększy deficyt, czyli zaciągnie dodatkowe kredyty.

Ciąć już bowiem nie ma z czego. Wydatki socjalne (np. waloryzacja rent i emerytur) są zagwarantowane ustawowo. Próba zmiany tych uregulowań wywołałaby medialną i społeczną burzę. Redukcja wydatków na inwestycje byłaby zaś działaniem samobójczym.

Trzeba też wziąć pod uwagę, że każda decyzja dotycząca polityki gospodarczej przynosi jednocześnie dodatnie i ujemne skutki. Np. podwyżka VAT oznacza wzrost cen. To z kolei ogranicza zakupy. A w konsekwencji firmy mają problemy ze sprzedażą swoich towarów i usług. Płacą mniejsze podatki i redukują zatrudnienie. Nie ma więc pewności, że w sumie taka operacja byłaby dla budżetu korzystna.

Więcej w "Trybunie".

Reklama