Powszechnie uważa się, że Łotwa – jak wszystkie kraje, których waluta jest sztywno związana z inną – nie może przeprowadzić dewaluacji. Gdyby to zrobiła, koszty zaciągniętych pożyczek w walutach obcych wystrzeliłyby w górę, a prywatni pożyczkobiorcy zbankrutowaliby. Łotwa jednak z pewnością nie może utrzymywać sytuacji takiej, jak obecnie.
Bank centralny gwałtownie sięga do rezerw walutowych, żeby bronić kursu, po którym łat związany jest z euro. Gospodarka kurczy się o 20 proc. Mówi się, że kraje demokratyczne nie są w stanie znieść takiego spadku – choć zanim Argentyna porzuciła sztywny kurs, jej gospodarka skurczyła się o dwie trzecie. Może być jednak droga wyjścia z tego impasu. Łotewscy konsumenci pożyczyli w euro około 17 mld dol., co odpowiada 90 proc. produktu krajowego brutto.
Załóżmy, że te kredyty zostaną skonwertowane na łaty, co jest prawnie dozwolone. Następnie – jak wyliczyła firma badawcza Gavekal – łat powinien być zdewaluowany od 40 proc. Szwedzkie banki, najwięksi kredytodawcy Łotwy, natychmiast stracą na tej operacji 7 mld euro. Ale bez dewaluacji mogą stracić prawie tyle samo: według ocen Citigroup, podczas kryzysów na rynkach wschodzących odsetek niespłacalnych kredytów rośnie zwykle do 35 proc. Poza tym rząd Łotwy może to bankom częściowo skompensować, przekazując im obligacje warte np. połowę ich strat.
Dług publiczny wynosi na Łotwie zaledwie 20 proc. PKB, Ryga może więc sobie na to pozwolić, a UE mogłaby w tym pomóc gwarancjami. Efektem takiej operacji byłoby szybsze ożywienie. Mniejszy odsetek niespłacalnych kredytów oznacza, że banki stracą mniej pieniędzy niż wówczas, gdy kryzys się utrwali. Łotysze też ponieśliby tego skutki, płacąc wyższe podatki. Jedyną wadę takiego scenariusza stanowi fakt, że inni chcieliby go naśladować, przede wszystkim państwa ze sztywnym kursem wymiennym, czyli np. Estonia i Bułgaria. W skrajnym przypadku mogłoby to również zainteresować kraje w strefie euro, które też mają sztywny kurs walutowy, a cierpią wskutek recesji. Na przykład rating długu państwowego Irlandii został znów obniżony, bo jakość aktywów tamtejszych banków szybko się pogarsza.
Reklama