Ale nawet jeśli tak było, pozasądowa ugoda banku UBS z USA doprowadziła do nagłośnienia całej sprawy. Jak podano, szwajcarski bank przekaże amerykańskim władzom podatkowym szczegóły dotyczące właścicieli około 5 tys. tajnych kont. UBS może też zapłacić grzywnę, sięgającą nawet do 5 mld franków. Ważniejsza jednak od liczby ujawnionych kont i wielkości ewentualnej grzywny może się okazać podstawa, na jakiej zostaną odtajnione dane osób unikających podatków. Dotyczy to nie tylko ludzi, o których informacje będą w przyszłości przekazywane władzom podatkowym, ale i całej branży. Kryteria ujawniania są zawarte w nowej szwajcarsko-amerykańskiej umowie o unikaniu podwójnego opodatkowania. Wprawdzie jej treść nie została jeszcze upubliczniona, ale oczekuje się, że na początku przyszłego roku będzie nad nią głosował parlament Szwajcarii. Potem może stać się przedmiotem referendum. Przewiduje się, że – jak sugerują badania opinii publicznej – umowa będzie zawierać stwierdzenie, iż Szwajcaria popiera tajemnicę bankową: inaczej wyborcy mogliby ją odrzucić w referendum.
Tak więc de iure zmiany w przepisach o prywatnej bankowości mogą być niewielkie, ale ich oddziaływanie na klientów może się de facto okazać znaczne. Nie musi to jednak wcale prowadzić do końca prywatnej bankowości w Szwajcarii. W końcu ponad połowa napływających do tej branży nowych pieniędzy pochodzi z krajów rozwijających się. A na przykład ukraińscy oligarchowie trzymają w Genewie swoje zasoby nie dlatego, że chcą uniknąć wysokich stawek podatkowych w kraju, ale dlatego, że cenią finansowy profesjonalizm Szwajcarów. Ponad połowa z kwoty 1,7 biliona euro, jaką ma obecnie w zarządzie prywatna bankowość szwajcarska, znajduje się jednak na rachunkach osób z krajów zachodnich, dla których względy podatkowe mogą być istotne. Wystarczy, że fiskus zabierze im tylko ułamek tych pieniędzy, a już będą mieli czego żałować.
Więcej informacji z Financial Timesa: w serwisie "Financial Times w Forsalu".
Reklama