Główny ekonomista Business Center Chlub, Stanisław Gomułka uważa, że proponowany przez ministra finansów deficyt budżetu państwa w 2010 roku na poziomie ok. 52 mld zł oraz deficyt sektora finansów publicznych w wysokości 7 proc. PKB oznacza gwałtowne przyśpieszenie pogarszania się finansów publicznych.

"Deficyt budżetu państwa w wysokości około 52 mld zł wynika bezpośrednio z wcześniejszej oceny Ministerstwa Finansów dotyczącej dochodów budżetowych na ten rok" - powiedział w poniedziałek Gomułka. Przypomniał, że krajowe dochody podatkowe i niepodatkowe w tym roku zostały oszacowane w tegorocznej nowelizacji budżetowej na poziomie o 44 mld zł niższym niż przewidywała początkowa ustawa budżetowa na 2009 r.

Podkreślił, że różnica między szacowanym na ten rok deficytem budżetowym w wysokości 27 mld zł, a tym przyszłorocznym na poziomie ok. 52 mld zł wynika z tego, że resort finansów zamierza włączyć do budżetu wydatki na drogi oraz dotacje na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Przypomniał, że w ub.r. MF zrezygnowało z tego mechanizmu.

Na pytanie czy dostosowanie stawek akcyzy do wymaganych przez UE może zwiększyć przychody przyszłorocznego budżetu powiedział: "Możliwość podniesienia akcyzy została już wykorzystana w założeniach przyszłorocznego budżetu. Ale są to stosunkowo małe kwoty".

Przypomniał, że przyszłoroczny deficyt sektora finansów publicznych w wysokości 7 proc. PKB oznacza około 90 mld zł. "Zwiększenie akcyzy może nam dać jedynie kilka miliardów złotych" - wyjaśnił.

Reklama

Ocenił, że prognozy resortu finansów, iż deficyt sektora finansów publicznych wyniesie w przyszłym roku 7 proc. PKB oznacza "duże ryzyko przekroczenia progu 55 proc. długu publicznego w relacji do PKB pod koniec przyszłego roku". "Aby nie przekroczyć tych 55 proc., potrzebne są duże wpływy z prywatyzacji, dużo większe niż w ubiegłych latach, bo na poziomie blisko 30 mld zł w tym i przyszłym roku. To by oznaczało bardzo silne przyspieszenie prywatyzacji" - podkreślił.

Zdaniem Gomułki, środki ze sprzedaży ziemi przez Agencję Nieruchomości Rolnych mogą również wesprzeć budżet. "Takie propozycje zapowiadają przedstawiciele PSL. Chodzi o blisko 2 mln hektarów ziemi, która w tej chwili jest dzierżawiona przez rolników. Cena ziemi obecnie wynosi między 10 a 20 tys. zł za hektar. Jej sprzedaż byłaby bezpieczną formą finansowania deficytu budżetowego" - podkreślił.

Zaznaczył jednak, że rolnicy prawdopodobnie chcieliby zapłacić za ziemię nie od razu, tylko kupić ją na kredyt, czyli spłacać przez kolejne lata. "De facto oznacza to, że wpływy Skarbu Państwa z tego tytułu byłyby niewielkie" - powiedział.

Gomułka odniósł się także do propozycji zasilenia budżetu częścią zysku NBP. Jego zdaniem zysk NBP "to jest coś, w sprawie czego nie możemy być pewni aż do wiosny przyszłego roku". "Wysokość tegorocznego zysku NBP jest uzależniona m.in. od kursu złotego. Nikt nie może być pewny, jaki ten kurs będzie na koniec roku. Jeżeli byłby słaby, to wtedy zysk NBP byłyby większy" - powiedział.

"Chodzi o przeliczenie tzw. rezerw walutowych na złotówki. Pod koniec ubiegłego roku kurs euro wynosił 4 zł 17 groszy. Jeżeli kurs euro na koniec bieżącego roku będzie niższy niż 4 zł 17 gr, to powstaną tzw. straty kursowe, które pomniejszą zysk NBP. Jeżeli będzie większy niż 4 zł 17 gr, to powstaną pewne zyski z racji zmian kursowych. Wtedy wpłata zysku NBP do budżetu byłaby wyższa. W tej chwili trudno przesądzać, jaka to mogłaby być suma" - dodał.

Doradca prezydenta, prof. Adam Glapiński powiedział PAP w sobotę, że przy słabej złotówce - co przy dużym deficycie jest pewne - budżet będzie mógł liczyć na zyski NBP na poziomie ok. 5-6 mld zł. (PAP)

dol/ je/ mow/