IRENEUSZ CHOJNACKI
Rząd przyjął w sierpniu harmonogram działań na rzecz energetyki jądrowej w Polsce. Co się dzieje dalej?
HANNA TROJANOWSKA*
Z harmonogramu wynika, że na najważniejsze zadanie, czyli przygotowanie programu polskiej energetyki jądrowej, mamy 9 miesięcy. Chcemy to zrobić do końca czerwca przyszłego roku. Moją ambicją jest, żeby oszacować koszty wdrożenia energetyki jądrowej w Polsce i określić gospodarcze, społeczne oraz środowiskowe skutki budowy elektrowni atomowych. Chcę także zaproponować sposób włączenia w ten program polskiego przemysłu.
Reklama
Skończy się na tym, co wynika z założeń polityki energetycznej, czyli na propozycji budowy do 2030 roku elektrowni atomowych o mocy 4,8 tys. MW?
Program będzie wykraczał poza 2030 rok, bo podjęcie decyzji o budowie elektrowni atomowej oznacza, że należy przygotować zakres działań na blisko 100 lat. Składa się na to między innymi czas eksploatacji elektrowni, jej wygaszania i zagospodarowania wypalonego paliwa. Moim zdaniem po 2030 roku powinny powstawać kolejne elektrownie, tak żeby w dającej się przewidzieć perspektywie osiągnęły moc około 10 tys. MW. Budowa pojedynczych elektrowni nie byłaby zasadna. Nie miałaby istotnego wpływu na zmniejszenie emisji CO2 czy bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej.
Zaproponuje pani przeprowadzenie referendum w sprawie budowy elektrowni atomowych?
Zaproponuję rządowi, żeby program energetyki jądrowej przedstawić do akceptacji Sejmowi. Państwo musi wziąć na siebie odpowiedzialność za decyzję o rozwoju energetyki jądrowej. Budowa elektrowni jądrowej to olbrzymie koszty sięgające 3–3,5 mln euro za 1 MW i to nie licząc kosztów finansowania. Inwestorzy muszą być przekonani, że wykładają pieniądze w przewidywalnym państwie.
Wypalone paliwo jądrowe miałoby być składowane w Polsce czy wywożone do kraju producenta?
Mamy opracować plan gospodarki wypalonym paliwem do końca 2010 roku. Zakładamy, że będzie przerabiane na pełnowartościowe paliwo, ale czy w kraju, czy za granicą, nie ma jeszcze decyzji w tej sprawie. Nie ma też jeszcze postanowienia, co robić z odpadami z przerobu, które ostatecznie zostaną bezużyteczne. Natomiast odpady promieniotwórcze o niskiej i średniej radioaktywności, czyli na przykład osady z filtrów powietrza czy wody, mają być składowane w Polsce. Mamy w tej dziedzinie doświadczenie. W Różanie od lat działa składowisko takich odpadów, ale już się zapełnia. Trzeba przewidzieć budowę nowego.
Kto ma wskazać lokalizację elektrowni i kiedy?
Powołałam zespół ekspertów skladający się z pracowników warszawskiego i katowickiego Energoprojektu, Państwowego Instytutu Geologicznego i Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, którzy do końca tego roku mają przedstawić propozycje 3–5 lokalizacji. Następnie miejsca te zostaną przebadane hydrologicznie i geologicznie już za pieniądze inwestora, bo są to drogie ekspertyzy. Ostatecznie to także do inwestora będzie należała decyzja o wyborze miejsca budowy.
Wchodzi w grę budowa w miejscach wskazywanych przed laty, czyli chociażby w Żarnowcu czy Klempiczu?
Propozycje lokalizacji podadzą eksperci, ale oczywiście zbadane zostaną te miejsca, które kiedyś były brane pod uwagę. O ile to będzie możliwe, to najbardziej realna wydaje się budowa pierwszej elektrowni atomowej na północy Polski. Tam po prostu brakuje mocy i z tego punktu widzenia to atrakcyjna lokalizacja. Generalnie specjalnych przeciwwskazań lokalizacyjnych jednak nie ma. Międzynarodowe prawo zakazuje budowania elektrowni jądrowych tylko na przedłużeniu pasów startowych dla samolotów i terenach narażonych na wstrząsy sejsmiczne.
Prawo budowania elektrowni jądrowych w Polsce ma mieć tylko wskazywana przez rząd jako pierwszy inwestor Polska Grupa Energetyczna?
PGE sama elektrowni atomowej nie wybuduje. Musi znaleźć partnera wśród firm mających doświadczenie w tej dziedzinie. Udział narodowego inwestora w tym przedsięwzięciu to jednak kwestia kluczowa, bo tu chodzi o bezpieczeństwo państwa. Sądzę, że nie trzeba nikomu tłumaczyć, że przemysł jądrowy jest biznesem szczególnym. Natomiast nie oznacza to, że droga dla inwestorów innych niż PGE będzie zamknięta. Powstanie specjalna ustawa, która będzie określała warunki budowy elektrowni jądrowych w Polsce. Chcemy, żeby jej projekt był gotowy pod koniec roku.
Francja popierała Polskę na szczycie klimatyczno-energetycznym i ma rozwinięty przemysł jądrowy. Stąd wzięły się spekulacje, że kupimy reaktory od Arevy, a Electricite de France będzie firmą, która z PGE zajmie się budową pierwszej elektrowni. Jest taki plan?
Technologia francuska jest nowoczesna i nie umiałabym zaprzeczyć, że będzie bardzo poważnie rozważana i ma szanse na wybór. Natomiast oprócz technologii francuskiej na rynku dostępne są także komercyjnie sprawdzone technologie: amerykańska, japońska, koreańska, rosyjska czy kanadyjska. Gdyby, przykładowo, zostały wybrane reaktory Arevy to Edf mógłby stać się partnerem PGE. Dlatego, że technologia i jej eksploatacja to naczynia połączone. Ktoś, kto zostanie partnerem PGE, musi się znać na eksploatacji reaktorów, które miałyby zostać uruchomione w Polsce. Do spółki z PGE wejdzie koncern energetyczny, a nie dostawca reaktorów.
Jeśli program energetyki jądrowej ruszy, to jaki będzie miał wpływ na górnictwo węgla kamiennego?
Energetyka jądrowa nie będzie panaceum na wszystkie bolączki polskiej energetyki wynikające z wieloletniego niedoinwestowania, ale też nie będzie zagrożeniem dla energetyki węglowej. W przyszłości zużycie prądu będzie rosło, ale jego produkcję z węgla chcemy utrzymać na obecnym poziomie. W efekcie znaczenie węgla spadnie, ale nie oznacza to spadku zapotrzebowania na to paliwo.
Koszty wydobycia węgla w Polsce rosną, a więc możliwe, że za kilkanaście lat nie będzie on konkurencyjny cenowo wobec importowanego.
Polskie górnictwo musi znaleźć sposób na utrzymanie konkurencyjności. O kierunkach zakupu paliw przez energetykę będzie decydował rachunek ekonomiczny. Nie mamy jednak planu wypierania energetyki węglowej przez jądrową. Chcemy, żeby górnictwo utrzymało swoje zdolności wydobywcze na obecnym poziomie co najmniej do 2030 roku. Zakładamy, że wtedy i później około 15 proc. prądu będzie produkowane w elektrowniach atomowych.
Jaki wpływ na ceny prądu miałoby uruchomienie elektrowni jądrowych?
Zbyt wiele czasu dzieli nas od przewidywanego uruchomienia elektrowni atomowych, żeby odpowiedzialnie ocenić, jak to wpłynie na ceny prądu. Wszystko jednak wskazuje, że nie oznaczałoby to wzrostu opłat. Z posiadanych przez nas danych wynika, że teraz produkcja prądu z energii jądrowej jest o 20–50 proc. tańsza niż przy użyciu innych technologii. Planowany po 2020 roku obowiązkowy zakup przez elektrownie uprawnień do 100 proc. emisji CO2 może jeszcze zwiększyć przewagę elektrowni jądrowych. Komisja Europejska ocenia, że uprawnienie do emisji 1 tony CO2 może wtedy kosztować prawie 40 euro, a elektrownie jądrowe nie emitują CO2.
*Hanna Trojanowska - od maja 2009 r. pełnomocnik rządu ds. energetyki Jądrowej, poprzednio dyrektor Departamentu Energetyki Atomowej w PGE Polskiej Grupie Energetycznej