Szef SLD Grzegorz Napieralski twierdzi, że projekt budżetu jest "budżetem małych oszustw", bo zakłada realne podwyższenie podatków i wzrost akcyzy. "Już dzisiaj do każdego litra benzyny dodajemy prawie złotówkę czystego podatku akcyzowego. Gdy wzrośnie cena benzyny to wzrosną ceny wszystkiego - chleba, wywozu śmieci, wszystkich usług komunalnych i większości towarów. Wzrośnie też cena energii elektrycznej i gazu, a zaplanowana 1 proc. inflacja jest kpiną" – ostrzegał Napieralski.

Według niego przez działania rządu posiłku nie dostanie 200 tys. dzieci, a 3,5 mln polskich dzieci nie będzie miało ulgi w podatku dochodowym. Szef SLD zaznaczył też, że milion polskich rodzin ma dochód mniejszy na głowę niż 250 zł, a 1,6 mln Polaków będzie w przyszłym roku bez pracy i bez prawa do zasiłku. Według szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego deficyt budżetowy w wysokości ponad 52 mld zł byłby do zniesienia. "Tylko to jest przecież w gruncie rzeczy fikcja, bo zmieniono sposób konstruowania budżetu.(...) W istocie będziemy mieli tylko na poziomie budżetowym 80 miliardów deficytu" – powiedział Kaczyński. Według niego Polska ma bardzo poważny kryzys finansów publicznych, a to, co dzisiaj dzieje się w gospodarce jest wynikiem "skrajnie nieudolnych rządów".

Rozwiązania przewidziane w projekcie chwalili natomiast koalicjanci. Paweł Arndt (PO) podkreślił, że mimo światowego kryzysu, przygotowany przez rząd projekt nie przewiduje wzrostu podatków. Według niego przyjęte przez rząd wskaźniki makroekonomiczne są "konserwatywne, bo ostrożność w warunkach szalejącego na świecie kryzysu to ważna cnota". Dodał, że pomimo kryzysu "rząd nie zapomina o swoich powinnościach wobec ludzi najbardziej potrzebujących". Poinformował, że świadczenia emerytalno-rentowe od marca 2010 r. zostaną zwaloryzowane o 4,1 proc.

Także zdaniem PSL koalicja odniosła sukces, który "kole w oczy" opozycję. "To, że dziś mamy najlepsze w Europie wskaźniki wynika też z tego, że Polacy nie dali się zastraszyć" - powiedział Stanisław Żelichowski. W jego opinii największym zagrożeniem w przyszłym roku może być niebezpieczne zbliżenie się do granicy 55 proc. długu publicznego w stosunku do PKB. Dodał, że rząd i koalicja muszą zrobić wszystko, żeby uszczelnić system podatkowy i oszczędzać wydatki tam, gdzie to jest możliwe. Poseł zwrócił uwagę, że budżet co prawda nie przewiduje wpływów z NBP, ale jest szansa, że bank centralny zasili kasę państwa kwotą 2-4 mld zł. Dałoby to rządowi "pewien luz, rezerwę do wykorzystania". Żelichowski sądzi, że przyszłoroczna inflacja będzie na poziomie 2,5 proc., co daje pewne możliwości budżetowe, a PKB będzie w granicach 2 proc.

Reklama

Projekt budżetu przewiduje, że w przyszłym roku dochody wyniosą 248 mld 868 mln 601 tys. zł, wydatki - nie więcej niż 301 mld 82 mln 817 tys. zł. Deficyt nie przekroczy 52 mld 214 mln 216 tys. zł. Przychody z prywatyzacji osiągną ok. 25 mld zł. Ministerstwo finansów zakłada, że w 2010 r. z podatków ma wpłynąć do budżetu ponad 223 mld zł. Z tego z VAT - 106,2 mld zł, z akcyzy - 53 mld zł, z podatku od hazardu - 1,5 mld zł, CIT - 26,3, PIT - 36 mld zł.