Do obrony konkurencyjności swoich walut pospieszyły głównie kraje Azji Południowo-Wschodniej z uwagi na decyzję Chin, które, de facto, poczynając od lipca zeszłego roku znowu podwiązały juana do dolara.

„Azjatyckie banki centralne, nie licząc Chin, zamierzają agresywnie bronić przewagi konkurencyjnej w obliczu niepożądanego wzrostu wartości ich walut w sytuacji osłabienia dolara” – twierdzi Simon Derrick, z Bank of New York Mellon, w Londynie.

Po zezwoleniu na 20-proc. aprecjację juana wobec amerykańskiego dolara w połowie 2005 roku, Pekin ponownie związał swoją walutę z „zielonymi”, gdy wzrost eksportu zaczął siadać.

Amerykański dolar osiągnął najniższe od roku notowania w stosunku do walut regionu, w tym południowokoreańskiego wona oraz indyjskiej i indonezyjskiej rupii.

Reklama

Podczas popołudniowego handlu w Nowym Jorku indeks dolara, który monitoruje jego wartość wobec sześciu głównych walut, spadł do 14-miesięcznego minimum.

Traderzy doszli do wniosku, że największych zakupów amerykańskiego dolara dokonały banki centralne Tajlandii, Malezji i Tajwanu, Hongkong i Singapur, które zarządzały systemem walutowymi, także znalazły się wśród nabywców.

Słaby dolar wypchnął w górę ceny surowców. Złoto trzeci dzień z rzędu biło rekord wszechczasów osiągając 1.061,2 dolara za uncję. Podstawowe metale, jak aluminium i miedź, podrożały o 4,0 proc, podczas gdy ropa naftowa podskoczyła o prawie 3 dolary na baryłce do poziomu ponad 70 dolarów za baryłkę.

Działania zmierzające do ograniczenia wzrostu azjatyckich walut dostarczają argumentów tym, którzy ostrzegali, że nowa strategia G20, stawiająca na silny i zrównoważony wzrost, jest w istocie pomysłem bezzębnym.

W niespełna tydzień po tym, jak ministrowie finansów i szefowie banków centralnych uzgodnili w Stambule konieczność wspierania bardziej zrównoważonego wzrostu gospodarki światowej, władze w Azji podjęły interwencje, które przekreślają możliwość włączenia się do tego procesu kursów walutowych.

Ale traderzy są zdania, ze interwencje raczej miały na celu kontrolę spadku dolara, nie były więc jedynie próbą powstrzymania aprecjacji azjatyckich walut.

„Nie odniosłem wrażenia, że ktokolwiek próbuje zakreślić nieprzekraczalną linię” – mówi Adam Gilmour, dyrektor zarządzający Citigroup.

Administracja Obamy nie zmieniła swego refrenu, w którym daje wyraz wiary w „silnego dolara”., ale wydaje się nieprawdopodobne, żeby interweniowała dla wsparcia waluty, zwłaszcza, że amerykańskie ministerstwo skarbu twierdzi, że wartość dolara w handlu jest zbliżona do tej sprzed dwóch lat.