Gerhard Koenig, szef firmy Wingas, która ma 80 proc. udziałów w projekcie budowy gazociągu Opal, spodziewa się rozpoczęcia dostaw gazu tym gazociągiem w czwartym kwartale 2011 roku. Również w tym czasie dostawy ma rozpocząć Nord Stream, czyli Gazociąg Północny. Przez Opal ma płynąć rocznie 35 mld m sześc. gazu. Wingas będzie też jednym z odbiorców surowca z Nord Streamu.

"Już w 2007 roku zaoferowaliśmy Polsce możliwość przyłączenia do gazociągu Opal, ale nie otrzymaliśmy konkretnej odpowiedzi" - powiedział Koenig. "Polska ma inne projekty, takie jak budowa terminalu do odbioru gazu LNG, ale wciąż jest taka możliwość (przyłączenia Polski do Opalu - PAP)" - dodał. Powiedział, że jego spółka jest już w trakcie realizacji tej inwestycji i ma już prawie wszystkie potrzebne pozwolenia, a ostatnich spodziewa się w przyszłym miesiącu. "Gaz będzie płynął Opalem do Czech, a stamtąd będzie przesyłany do innych krajów europejskich" - wyjaśnił. Zastrzegł, że "to nie jest tylko rosyjsko-niemiecki projekt, ale europejski".

Główny doradca premiera ds. bezpieczeństwa energetycznego Maciej Woźniak powiedział PAP, że Opal to gazociąg tranzytowy i jest jedynie przedłużeniem Nord Streamu. Podkreślił również, że nie zmieniło się sceptyczne stanowisko polskiego rządu względem Nord Streamu.

Polska od początku sprzeciwiała się budowie gazociągu Nord Stream ze względu na brak uzasadnienia ekonomicznego i zagrożenia ekologiczne dla Bałtyku.

Reklama

Czwartkowa "Gazeta Wyborcza" w artykule "Europę podzieli kurtyna gazociągów. A gazoport pod nóż?" napisała, że Nord Stream może pokrzyżować polskie plany budowy terminalu skroplonego gazu LNG w Świnoujściu. Rosyjsko-niemiecka rura ma bowiem być ułożona po dnie Morza Bałtyckiego w poprzek toru wodnego do polskich portów, zbyt płytko, by przepłynęły nim duże gazowce. Polska miała - według gazety - zwracać na to uwagę przedstawicielom Nord Streamu i władzom Danii, prosząc o wkopanie rury pod morskie dno.

"Dla mnie Opal nie jest kurtyną - jak wspomniano w polskiej prasie - ale drzwiami" - zaznaczył szef Wingasu.

Koenig podkreślił, że terytorium, o którym mowa, należy do Niemiec, które "znają temat". "Jeśli do tego dojdzie (budowy Nord Stream po planowanej trasie - PAP), wciąż są korytarze, żeby sprowadzić statki (do polskich portów - PAP) i mówimy tu o dodatkowych 8-10 kilometrach drogi do terminalu" - ocenił.

Jego zdaniem, tę kwestię sporną należy rozważać w kategorii zaawansowania obu projektów. "Projekt terminalu LNG nie jest jeszcze projektem, tylko planem" - wyjaśnił. Zaznaczył, że - w przeciwieństwie do Nord Streamu - dla polskiego projektu nie ma jeszcze otwartej procedury oceny ESPOO (ocena oddziaływania na środowisko projektów transgranicznych) ani stanowiska innych krajów. "Projekt Nord Stream jest w trakcie procedury ESPOO i oceny krajów bałtyckich, jest znany władzom poszczególnych państw" - podkreślił.

Nord Stream dostał już zezwolenie Danii na przebieg przez jej wody, zezwolenia Finlandii i Szwecji są spodziewane w nadchodzących miesiącach. "Plan konsorcjum Nord Stream jest taki, żeby po uzyskaniu zezwoleń rozpocząć budowę gazociągu wiosną przyszłego roku" - mówił Koenig. Przyznał, że są odcinki, które będą prawdopodobnie "wkopane" pod morskie dno. Ja wyjaśnił, jest to decyzja rządów państw, przez których wody przebiega trasa Nord Streamu i zależy od kwestii środowiskowych oraz właśnie ruchu statków.

Koenig spotkał się w Warszawie m.in. z dyrektorem departamentu ropy i gazu w Ministerstwie Gospodarki Maciejem Kaliskim. Pytany przez PAP o rezultaty spotkania odparł, że była to tylko "wymiana poglądów". "Rozmawialiśmy ogólnie o bezpieczeństwie dostaw energii" - wyjaśnił.

W czwartek przed tym spotkaniem Kaliski mówił PAP, że nie ma mowy o udziale Polski w projekcie Nord Stream. Dodał, że gazociąg omija wody terytorialne Polski i to kraje takie jak Dania, Finlandia i Szwecja mają w tej sprawie decydujący głos. "Rosjanie są zdeterminowani, żeby ominąć w maksymalny sposób państwa tranzytowe i realizować dostawy bezpośrednio zainteresowanym zakupem gazu ziemnego. Przykładem tego jest South Stream i Nord Stream" - ocenił dyrektor.

Wingas to działająca w Niemczech spółka gazowa, m.in. przesyłowa, której udziałowcami są niemiecki Wintershall oraz rosyjski Gazprom.