Pana kadencja na stanowisku prezesa GPW upływa 30 czerwca. Zdąży pan do tego czasu wprowadzić spółkę na warszawski parkiet?
Chciałbym być tym prezesem, który wprowadzi firmę na giełdę. Na razie nie widzę żadnych fundamentalnych przeszkód, które uniemożliwiłyby upublicznienie giełdy w I połowie 2010 r. Teraz jednak trwa ustalanie struktury i szczegółów oferty. Niezależnie od tego, kiedy złożymy prospekt, pracujemy już nad jego aktualizacją. Dokument pochodzi z początku 2008 roku, kiedy Skarb Państwa również planował ofertę publiczną GPW w zakresie części akcji. W styczniu zaktualizowany prospekt będzie gotowy.
Skarb Państwa chciał wcześniej sprzedać w ofercie od 60,5 do 66 proc. akcji GPW trzem grupom inwestorów. Indywidualnym, instytucjonalnym i członkom giełdy. Na ile nowa koncepcja będzie pokrywała się z poprzednią, jeśli chodzi o podział na transze?
Decyzje w tej sprawie należą do Skarbu Państwa. Jest zarazem dość naturalne, że podział na transze dla inwestorów indywidualnych, finansowych i członków giełdy będzie rozważany. Jako zarządzającemu giełdą zależy mi również na znaczącym udziale inwestorów indywidualnych w ofercie. Byłby to czynnik wspomagający zaufanie do rynku giełdowego, które przekłada się na wartości biznesowe. Wielkość udziału wyrażona w procentach zależy od kompozycji całego przewidywanego akcjonariatu, jaki miałby się uformować po zakończeniu oferty. Bardzo istotna jest rola, jaką w akcjonariacie powinni odgrywać krajowi i zagraniczni członkowie giełdy. Chcemy, aby zaangażowali się w GPW kapitałowo i poczuli jeszcze bardziej związani z naszym rynkiem. Zresztą to jest kontynuacja poprzedniej koncepcji prywatyzacji, w której przecież chodziło głównie o zbliżenie się do międzynarodowej sieci instytucji pośredniczących w obrocie. To będą stabilni akcjonariusze. Akcjom GPW trzeba jednak zapewnić odpowiednią płynność. Również dlatego potrzebny jest znaczący odsetek innych inwestorów, w tym indywidualnych, którzy będą ją wspomagać.
Reklama

>>> Czytaj też: Oferta publiczna GPW realna w 2010 r.

Debiut GPW będzie oznaczał konieczność chronienia firmy przed wrogim przejęciem. Poprzednio do wybranych inwestorów miały trafić akcje nieme, na przekroczenie 5 proc. w akcjonariacie miała godzić się KNF, a na sprzedaż papierów przez niektórych inwestorów rada nadzorcza. Które z tych rozwiązań zostaną zastosowane tym razem?
Oczywiście można myśleć o różnych zabezpieczeniach, ale spałbym spokojnie, dopiero jeśli w statucie GPW zostanie wprowadzone ograniczenie prawa wykonywania głosów z akcji dla jednego akcjonariusza i podmiotów z nim powiązanych. Prawo pozwala na ograniczenie wykonywania głosów do 10 proc. ich ogólnej liczby. Takie rozwiązania stosują największe notowane giełdy, Nasdaq i NYSE, czy też brazylijska BOVESPA, i to na niewysokim poziomie, rzędu 5 czy 10 proc. To są zabezpieczenia ewidentnie chroniące, i to skutecznie, przed niepożądanym przejęciem. To zabezpieczenie jest niezbędne i wystarczające. W statucie spółki powinno znaleźć się oczywiście jeszcze przed ofertą.



Co krajowym brokerom da udział w ofercie GPW? O ile większy wpływ na firmę?
Krajowi członkowie giełdy mają skłonność do akcentowania, że wreszcie chcieliby mieć jakiś wpływ na działalność GPW. Cel taki jest w pełni uzasadniony interesem rynku kapitałowego, ale zwracam uwagę na dwie rzeczy: członkowie giełdy mają od pewnego czasu istotny wpływ na działalność GPW, ponieważ taki jest kanon polityki zarządu, niewynikający z jego arbitralnego podejścia, tylko z tego, że nie może być inaczej, jeżeli przyjęło się ambitną strategię rozwoju rynku kapitałowego jako rynku ponadlokalnego. Instytucje pośredniczące w obrocie są kluczowe dla rozwoju giełdy. Są sprawy, w których mamy odmienne zdanie lub odmienne perspektywy analizy, ale GPW i firmy inwestycyjne to synergiczna całość. Wpływ branży na GPW ma już teraz korporacyjny wyraz poprzez udział przedstawiciela członków giełdy w radzie nadzorczej spółki. Trudno obecnie zakładać, że wpływ korporacyjny zostanie zwiększony jakoś dramatycznie po przeprowadzeniu oferty publicznej, jeśli jej struktura miałaby być zrównoważona, tak jak rozmawialiśmy wcześniej, choć niewątpliwie będzie to zupełnie inna sytuacja, jeśli chodzi o formowanie się poglądów i stanowiska akcjonariuszy w sprawach spółki niż obecnie. Będzie to na pewno nowy model budowania konsensusu i dochodzenia do decyzji. Nie chodzi też o zamienienie GPW w model spółdzielczy, gdzie rządzą nią członkowie giełdy. Ten model nie sprawdził się na świecie, bo wprowadza ograniczenia w rozwoju rynku.

>>> Czytaj też: Giełda Papierów Wartościowych będzie sprywatyzowana przez giełdę

Co będzie się działo z podziałem zysków? Jaka będzie polityka dywidendowa firmy po debiucie?
W styczniu wypłacimy pierwszą w historii GPW dywidendę. Osobiście uważam, że gdy GPW stanie się spółką giełdową, dalej powinna dzielić się zyskiem z akcjonariuszami. W zbliżającej się megadywidendzie i przyszłych podziałach zysków pomiędzy akcjonariuszy nie widzę a priori żadnego zagrożenia dla finansowania i działalności GPW. Rozwój można finansować z kapitału własnego, co robiliśmy do tej pory, ale również długiem. Nakłady na rozwój biznesu czy wymianę systemu transakcyjnego, to nie są kwoty, które mogą rzucić GPW na kolana. Nawet na trudnym rynku firma radzi sobie bardzo dobrze. W tym roku zysk netto będzie o kilkanaście milionów złotych wyższy niż w ubiegłym. Wyniesie około 90 milionów złotych. Spodziewam się, że w 2010 roku GPW zarobi co najmniej tyle samo.
Co GPW zaoferuje inwestorom w 2010 roku?
W ciągu pół roku na giełdzie pojawią się pierwsze fundusze indeksowe ETF i na nowych zasadach ruszy krótka sprzedaż. Ten drugi instrument ma szanse poprawić płynność na rynku akcji. Dużo będzie się działo na rynku obligacji Catalyst. Chcemy między innymi doprowadzić do zniesienia ograniczenia udziału banków w obrocie na tym rynku. Obecnie, jeśli bank w jakimkolwiek zakresie posiada zezwolenie na działalność maklerską, a takich jest większość, jego dilerzy papierów dłużnych nie mogą bezpośrednio zawierać transakcji na Catalyst, tylko muszą to robić za pośrednictwem domu maklerskiego. To utrudnia rozwój tego rynku. Chcemy, aby dilerzy bankowi mogli bezpośrednio uczestniczyć w Catalyst, nawet jeśli bank posiada licencję na działalność maklerską. Będziemy o tym dyskutować z KNF i Ministerstwem Finansów. Poza tym w pierwszych miesiącach 2010 roku powinien ruszyć wspólny projekt GPW i Ministerstwa Skarbu, a więc rynek dla mniejszych spółek przeznaczonych do prywatyzacji. Sprzedaż akcji takich przedsiębiorstw na tym rynku nie będzie wymagała prospektu zatwierdzanego przez KNF, a obrót akcjami będzie odbywał się na podobnych zasadach jak na NewConnect i rynku głównym. Główna różnica będzie taka, że akcje będą oferowane i plasowane wśród inwestorów kwalifikowanych lub takich, w przypadku których wartość indywidualnego kupna będzie na poziomie co najmniej 50 tys. euro. W przyszłym może tam trafić kilkadziesiąt spółek. W perspektywie kilku lat nie planujemy już tworzenia wielu nowych rynków. Nasza oferta jest niemal kompletna. Pozostało nam jeszcze utworzenie rynku instrumentów pochodnych opartych na towarach. Ale ten segment ruszy już po 2010 roku.



Od początku 2009 roku na rynku głównym GPW zadebiutowało 11 spółek. Ile ich będzie w roku przyszłym?
Wstępnie szacuję, że będzie ich między 33 – taka liczba spółek weszła na rynek w 2008 roku – a rezultatem tegorocznym. Szczególnie zależy mi na kilku dużych projektach o znanych nazwach, PZU, Tauronie, GPW i sprzedaży przez Skarb Państwa pakietu akcji Enei. Debiuty spółek energetycznych są niezwykle ważne. Otwierają drogę dla stworzenia indeksu spółek energetycznych i rozszerzeniu WIG20 do WIG30. To już przesądzone. WIG30 pojawi się w końcu 2010 roku albo na początku 2011, zależy od zgrania notowań rozszerzonego indeksu z notowaniami kontraktów terminowych. Jeśli chodzi o spółki zagraniczne, kryzys finansowy znacznie spowolnił proces pozyskiwania potencjalnych debiutantów z regionu, ale od kilku tygodni widać powrót zainteresowania naszym rynkiem w Czechach, na Ukrainie, w Bułgarii oraz Rumunii. Jest szansa, że w tym roku na GPW zadebiutuje jedna lub dwie spółki z Ukrainy. Mam też nadzieję, że prezent zrobi nam fundusz Enterprise Investors, z którym rozmawiamy od kilkunastu miesięcy, i w Warszawie pojawi się AVG, znaczący czeski producent oprogramowań. Na razie niewykluczone jest, że spółka będzie notowana jednocześnie w Warszawie i na jednej z amerykańskich giełd lub w Pradze. W pierwszych tygodniach 2010 roku na zasadzie dual listingu na rynku głównym pojawi się bułgarski producent leków, Sopharma, notowany już w Sofii. Być może na Węgrzech sytuacja poprawi się do tego stopnia, że do rozmów o dual listingu wróci bank OTP. Prawdopodobnie w styczniu ruszy też rynek akcji na Sibeksie, rumuńskiej giełdzie pochodnych w Sibiu, gdzie mamy niewielki, kilkuprocentowy pakiet akcji. Rozmawiamy z ich potencjalnymi emitentami o dual listingu, czy to na NewConnect czy też rynku głównym. Sam Sibex zastanawia się, czy nie wejść na warszawski rynek, niekoniecznie od razu na główny, ale na NewConnect. Może nawet w 2010 roku.
Będzie pan kandydował na stanowisko prezesa na kolejną kadencję?
Naprawdę jestem szczery – mam na głowie masę innych problemów.
*Ludwik Sobolewski
absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz studiów doktoranckich na Uniwersytecie Panthéon – Assass (Paris II). W latach 1994–2006 wiceprezes Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. Od połowy 2006 roku prezes GPW