Trwające od początku roku polsko-rosyjskie negocjacje gazowe udało się wreszcie zakończyć. Jak się dowiedzieliśmy, Rosjanie wycofali się z żądań, które pod koniec listopada uniemożliwiały podpisanie porozumienia. Resort gospodarki poinformował, że umowa została uzgodniona na dotychczasowych warunkach (chodzi m.in. o wielkość dostaw, czas obowiązywania kontraktu, strukturę akcjonariatu EuRoPol Gazu).
– Aby umowa weszła w życie, wcześniej strony muszą parafować jej uzgodnioną treść. Potem zostanie ona przedłożona w formie uchwały Radzie Ministrów. Po jej zatwierdzeniu musi podpisać ją jeszcze premier – mówi DGP Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki. Prawdopodobnie będzie to możliwe jeszcze w grudniu. Zawarcie międzyrządowego porozumienia otworzy Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu drogę do zawarcia z Gazpromem nowej umowy. To tzw. aneks do kontraktu jamalskiego, który – jeśli PGNiG i Gazprom go podpiszą – zagwarantuje nam dostawy 10,27 mld m sześc. gazu rocznie przez okres najbliższych 28 lat.

>>> CZYTAJ TEŻ: Amerykanie wieszczą gazowy boom w Polsce

To prawie 80 proc. naszych potrzeb. Opozycja uważa, że w efekcie nasz kraj uzależni się na długie lata od dostaw z Rosji. Tymczasem już dziś rosyjski surowiec to 92 proc. importowanego przez nas gazu. Dotychczasowe rozmowy o dostawach gazu na linii Warszawa–Moskwa były bardzo trudne. Polskim negocjatorom zależało bowiem na szybkim podpisaniu umowy, która zapewniłaby dostawy brakujących ilości surowca. Od stycznia w polskim bilansie gazowym – na skutek przerw w dostawach przez Ukrainę – brakowało ponad 2 mld m sześc. gazu. Rosjanie starali się wykorzystać sytuację i mnożyli dodatkowe żądania. Chcieli m.in. obniżyć stawki opłat za tranzyt gazu rurociągiem jamalskim przez terytorium Polski, domagali się również zmian w strukturze akcjonariatu EuRoPol Gazu, spółki odpowiedzialnej za tę infrastrukturę przesyłową. Wiele z forsowanych przez Rosjan żądań zostało spełnionych.
Reklama