„Jeśli MFW wkroczy do akcji, wówczas euro może być postrzegane, jako waluta, która jest w stanie przetrwać tylko dzięki zewnętrznemu wsparciu ze strony międzynarodowej organizacji” – powiedział Lorenzo Bini Smaghi, członek rady zarządzającej EBC, mającego siedzibę we Frankfurcie.

W wywiadzie opublikowanym dzisiaj na łamach niemieckiego dziennika „Die Zeit” dodał on: „Reakcje rynku w ostatnich dniach dowodzą, że odwołanie się do MFW może być szkodliwe dla stabilności euro”.

Berlin stoi na stanowisku, że europejskie rozwiązanie może spowodować problemy prawne w Niemczech, jeśli powstałaby groźba osłabienia dyscypliny fiskalnej w Unii Europejskiej. Ale Bini Smaghi ripostował: „Postawię prowokacyjną tezę: ludzie powinni udać się do Trybunału Konstytucyjnego w Niemczech, jeśli Fundusz zostanie wezwany na pomoc, a nie w przypadku bilateralnej pomocy w ramach UE”.

Jego wypowiedzi – wyjątkowo szczere jak na przedstawiciela banku centralnego – odzwierciedlają frustrację we Frankfurcie w związku z fiaskiem porozumienia między przywódcami strefy euro w sprawie sposobów pomocy poszczególnych rządów dla Grecji w formie dwustronnych pożyczek. Głównie z powodu stanowiska zajętego przez kanclerz Niemiec, Angelę Merkel, opcja większego zaangażowania MFW zaczyna być coraz bardziej prawdopodobna.

Reklama

Sprzeciw EBC wobec udziału MFW, wykraczającego poza pomoc techniczną, był już sygnalizowany przez Jean-Claude’a Tricheta, prezesa banku centralnego. Bank obawia się, ze większa rola MFW doprowadziłaby do zmącenia odpowiedzialności w Europie oraz prowadziłaby do nałożenia na Ateny łagodniejszych warunków.

CZYTAJ TAKŻE: Pomoc dla Grecji to walka o wiarygodność euro

W tym tygodniu niemiecki Bundesdbank argumentował, że globalna rola MFW powinna się ograniczać, skoro trwa odrodzenie światowej gospodarki. Bez wyraźnego odwoływania się do przypadku Grecji, w comiesięcznym biuletynie banku stwierdzono: „Finansowy wkład MFW w rozwiązanie problemów, które nie wymagają konieczności wyłożenia zagranicznych środków – na przykład bezpośrednie finansowanie deficytu budżetowego – nie byłoby zgodne z jego mandatem monetarnym.

Bini Smaghi ostrzegł, ze integracja rynków finansowych oznacza, iż koszty braku działania w sprawie Grecji mogą okazać wyższe niż samo wsparcie: „Jeśli Grecja polegnie, Niemcy i inni europejscy podatnicy będą musieli wyłożyć znacznie więcej, niż gdyby udzielono tymczasowego wsparcia finansowego”.

Wskazał on na wnioski płynące z upadku Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku.

„Instynktowna reakcja władz USA sprowadzała się do tego, że podatnicy nie powinni pomagać bankowi. Bardziej racjonalna analiza podpowiedziałaby, że rachunek będzie wyższy, jeśli pozwolą na upadek Lehmana. I tak w istocie było. My, w Europie, powinniśmy być nieco sprytniejsi”.

Europejski Bank Centralny chwali Ateny za działania podejmowane w sprawie swego deficytu.