Grupa Lotos stara się od kilku lat wykorzystywać doświadczenia fachowców z Petrobalticu w poszukiwaniach podmorskich i stara się o koncesje na Morzu Norweskim. Efekty są póki co na papierze, bo zapowiadane już od roku rozpoczęcie wydobycie ze złoża Yme wciąż się nie rozpoczęło. Według ostatnich zapewnień zarządu gdańskiej spółki pierwsza ropa z norweskich złóż ma popłynąć na początku drugiego półrocza.
Tymczasem wciąż kuleje wydobycie ze złóż na Bałtyku. Zapowiadane przez zarząd Grupy Lotos zwiększenie uzysku ropy z bałtyckich złóż do 1 mln ton rocznie w 2012 roku jest już właściwie nierealne przy ubiegłorocznym poziomie wydobycia rzędu 200 tys. ton. Oprócz tego Lotos ima się drobnych projektów na szelfie bałtyckim, jak choćby na Litwie, ale nawet według zarządu spółki są to niezbyt perspektywiczne kierunki.
Nawet na tle Lotosu blado wpadają zamiary Orlenu. Spółka zapowiedziała jedynie, iż na rozwój segmentu wydobywczego zamierza przeznaczyć kilka miliardów dolarów i przede wszystkim skupić się na regionach stabilnych politycznie, czyli w Europie Środkowej, Ameryce Północnej i Afryce Północnej.
Ale kilka miliardów dolarów koncern wyłoży tylko wówczas, gdy uda się zmniejszyć zadłużenie spółki do poziomu akceptowalnego przez banki. Aby tego dokonać, konieczna byłaby sprzedaż Anwilu i udziałów w Polkomtelu bądź pozbycia się obciążających bilans spółki rezerw obowiązkowych. Ani na jedno, ani na drugie w najbliższych miesiącach raczej się nie zanosi.
Reklama
W jeszcze dalsze geograficznie rejony świata skierowały swoje kroki spółki prywatne, jak Petrolinvest czy Kulczyk Oil Ventures. Taka decyzja ma swoje plusy i minusy – o tym jednak, które przeważą, można będzie przekonać się najwcześniej za kilka lat – tyle bowiem trwa proces inwestycyjny od nabycia koncesji poszukiwawczej do pozyskania pierwszej ropy. Chyba nie do końca zdawali sobie z tego sprawę inwestorzy, który tak chętnie zdecydowali się finansować działalność Petrolinvestu w chwili jej debiutu giełdowego. Najlepiej świadczy o tym poziom wyceny spółki, która spadła z niemal 300 zł tuż po debiucie do niecałych 20 zł obecnie.
Władze spółki konsekwentnie przekonują jednak, że w kazachskich złożach ropa jest i Petrolinvest potrafi ją wydobyć. Argumenty spółki przekonały Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz koncern Total, które w ostatnich tygodniach zaangażowały się w projekty realizowane przez spółkę.
W kierunku giełdy zmierza też spółka, za którą stoi potęga finansowa Jana Kulczyka. O pozyskanie tam imponujących kwot z giełdowego debiutu, jak to było w przypadku Petrolinvestu, będzie zapewne trudno, ale cele, jakie stawia sobie Kulczyk Oil Ventures (KOV), są przynajmniej równie ambitne. Koncesje w Brunei czy Syrii obarczone są bowiem wciąż dość wysokim ryzykiem niepowodzenia. Sytuacji spółki nie zmienia raczej nabycie eksloatowanych już złóż na Ukrainie. Za KOV przemawia jednak doświadczenie zebrane przez kanadyjskich poprzedników prawnych spółki.