Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC prognozuje co nas czeka w 2011 r.. Boomu gospodarczego jeszcze nie będzie, ale czeka nas niezły wzrost PKB, oraz płacy nominalnej w gospodarce narodowej. Do tego nieco spadnie bezrobocie. Szczegóły?

– Dla Polski naturalne albo długofalowe tempo wzrostu to około 4-5 proc. w odniesieniu do PKB i 8-10 proc. dla produkcji przemysłowej. Przez kilka kwartałów w okresie kryzysu mieliśmy, w relacji rok do roku, znaczny spadek produkcji przemysłowej (w niektórych branżach w skali dwucyfrowej), niewielki spadek popytu krajowego i tylko niewielki (1-2 proc.) wzrost PKB. Negatywne efekty kryzysu były zatem całkiem poważne. W rezultacie powstała rezerwa wzrostu. Ta rezerwa będzie w najbliższych latach uaktywniana, podnosząc tempo wzrostu do poziomów przejściowo nieco ponad poziom długofalowy. Na tej podstawie oczekuję tempa wzrostu PKB na poziomie 5-6 proc. w latach 2012-2014 – przekonuje prof. Gomułka.

Zobacz też: Rybiński: Potrzebna unia niemiecko-polska

PKB nawet 4,5 proc.

W jego ocenie rok 2011 będzie okresem dalszej stopniowej poprawy koniunktury, ale jeszcze nie boomu gospodarczego. Wzrost PKB między 4 a 4,5 proc., niewielki spadek stopy bezrobocia rejestrowanego z około 12 proc. do około 11,5 proc., wzrost wydatków inwestycyjnych w środki trwałe w tempie ok. 5-8 proc., wzrost średniej płacy nominalnej w gospodarce narodowej w tempie ok. 5 proc. Dalszy powolny powrót apetytu na ryzyko globalnych inwestorów finansowych powinien podtrzymać lekką presję aprecjacyjną na złotego. Powrót do znacznie silniejszego złotego jest możliwy raczej dopiero w latach 2012-2014 i tylko jeśli istotnie dojdzie w tych latach do dalszej poprawy koniunktury w Polsce i na świecie.

Reklama

Inflacja 3,5 proc.

Jak prognozuje prof. Gomułka stopy inflacji cen konsumpcyjnych wyniesie w 2011 r. około 3-3,5 proc. Taka inflacja i perspektywa dalszej poprawy koniunktury gospodarczej w Polsce przekona zapewne RPP o potrzebie rozpoczęcia wiosną serii kilku (trzech-czterech) małych (po 0,25 pkt proc.) podwyżek stóp procentowych NBP w 2011 r. Takie umiarkowane podwyżki są tym bardziej prawdopodobne, że już w drugiej połowie roku 2010 ceny produkcji sprzedanej przemysłu rosły w tempie ok. 4,5 proc. rok do roku. Wzrost krótkoterminowych stóp procentowych w strefie euro i w USA nie jest jeszcze przesądzony. Te stopy są teraz na bardzo niskim poziomie. Obawa przed uruchomieniem nowej globalnej bańki kredytowej za dwa-trzy lata może pchnąć Europejski Bank Centralny i amerykańską Radę Rezerw Federalnych do rozpoczęcia niewielkich podwyżek już w 2011 roku.

Wyższy koszt obsługi długu publicznego 

– Stopy procentowe dla rządowych pięcio- i dziesięcioletnich papierów dłużnych głównych gospodarek światowych spadały w pierwszej połowie i rosły w drugiej połowie 2010 r. Te stopy pozostają nadal na niskim poziomie około 3 proc. rocznie (w Polsce około 5-6 proc.). Wraz z poprawą ogólnej koniunktury na świecie inwestorzy portfelowi będą żądali coraz wyższych stóp procentowych także od tych instrumentów publicznego zadłużenia. Podniesie to koszt obsługi długu publicznego na głównych rynkach, być może także w Polsce. Wysoki koszt obsługi długu publicznego Polski jest, a w każdym razie być powinien, powodem troski rządu, aby zabiegać o zmniejszanie deficytu sektora finansów publicznych. Ten deficyt w bieżącym roku jest przewidywany przez MF na poziomie ok. 8 proc. PKB. To poziom najwyższy od roku 1989. Przyjęty właśnie przez Sejm budżet państwa na rok przyszły daje szansę ograniczenia tego deficytu o około 1-2 pp. - wyjaśnia prof. Gomułka.

Co dalej z deficytem?

Ale w roku 2011 mamy także wybory parlamentarne. Ta okoliczność raczej utrudni niż ułatwi przygotowanie dobrego budżetu na rok 2012, takiego, który by prowadził do dalszego znacznego zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych. W debatach publicznych w bieżącym roku na temat polityki gospodarczej mieliśmy coś w rodzaju konfrontacji w dwóch kwestiach między interpretacją rządową a interpretacjami niezależnych ekonomistów. Pierwsza kwestia dotyczyła syndromu tzw. „zielonej wyspy”, a druga powodów dużego poluzowania fiskalnego w latach 2008-2010 i polityki „małych kroków” w proponowanych przez rząd budżetach konsolidacyjnych na lata 2011-2013. Te dwie kwestie są ze sobą powiązane. Wzrost relacji wydatków sektora finansów publicznych do PKB w latach 2008-2009 o 2,3 pp. i spadek relacji dochodów do PKB w tym czasie o 2,9 pp. oznacza poluzowanie fiskalne w faktycznie realizowanej polityce gospodarczej w skali aż 5,2 proc. PKB. W przyszłym roku i później oczekujemy zmniejszania deficytu budżetowego, czyli zacieśniania polityki fiskalnej. Spodziewamy się również aprecjacji złotego i wzrostu stóp procentowych, czyli zacieśniania polityki monetarnej. Jedno i drugie zacieśnianie będzie stopniowe, rozłożone na mniej więcej 3 lata. Tym niemniej taka z konieczności trochę restrykcyjna polityka makroekonomiczna to jeden z powodów, dla których poprawa koniunktury w roku 2011 będzie zapewne stosunkowo umiarkowana.