Nie ma co jednak dramatyzować, bardzo źle nie jest. Przez długi czas z naszymi produktami w ogóle nie mogliśmy się przebić na świecie. Bilans handlowy w latach 90. i wcześniej był zdecydowanie negatywny.

Unijna nadwyżka

Sytuacja zmieniła się po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Eksport wystrzelił w górę i rósł coraz szybciej. Przed wejściem do UE jego wartość wynosiła zaledwie niecałe 4 mld euro. W 2008 r. było to już ponad 11,7 mld.
Następny rok był też dobry, choć z powodu trawiącego Europę kryzysu finansowego nieco gorszy (sprzedaliśmy towary o wartości 11,3 mld euro). Jak zauważa Wiesław Łopaciuk z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, w ubiegłym roku wróciliśmy na ścieżkę wzrostu i za granicą sprzedaliśmy towary wartości za około 12 mld euro. Tylko do września ub.r. eksport wzrósł o 12,7 proc. w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku. Tzw. stopień pokrycia importu eksportem wyniósł 126 proc. (dla całego handlu było to zaledwie 91 proc.).
Reklama
Produkty rolno-spożywcze z naszego kraju stały się poszukiwane na rynkach europejskich. – Polskie firmy dobrze wykorzystały fakt, że staliśmy się częścią ogromnego rynku, na którym handel nie podlega żadnym barierom administracyjno-prawnym, a o przepływie towarów decyduje cena, koszty transportu i preferencje konsumentów – ocenia Wiesław Łopaciuk.

Pomógł nam kryzys

Przestraszeni kryzysem europejscy konsumenci zaczęli gorączkowo w swoich budżetach szukać oszczędności. Polscy wytwórcy natychmiast zagospodarowali lukę, oferując produkty tańsze o 20 – 25 proc. niż u konkurentów. Doskonale w ub. roku w całej Europie sprzedawała się na przykład polska wołowina. Mimo tego, że była dość marnej jakości (głównie mięso tzw. przemysłowe), znajdowała szybko nabywców, bo kosztowała ponad dwa razy mniej niż produkty zachodnich dostawców.
Chociaż wśród naszych towarów spożywczych niewiele było i jest wyrobów typowo ekologicznych (zaledwie ułamek procentu), to co wysłaliśmy za granicę i tak miało renomę stosunkowo słabo zanieczyszczonego chemicznymi polepszaczami. Eksperci twierdzą, że technologiczne zacofanie naszego rolnictwa stało się w tym przypadku naszym atutem.

Olej do Niemiec

Głównym odbiorcą naszych produktów rolno-spożywczych była Unia Europejska, do której trafiło blisko 80 proc. naszej sprzedaży zagranicznej (dokładnie 79,4 proc.). Sprzedawaliśmy tam w zasadzie wszystko. Bardzo dochodowe były papierosy i tytoń, mięso (drób, wieprzowina, wołowina), czekolada i jej pochodne, syropy cukrowe, sery i jabłka.
Najwięcej kupili od nas Niemcy. Do września ub.r. sprzedaliśmy tam produkty za 2 mld 111 mln euro, co stanowiło 22,2 proc. wartości całego handlu zagranicznego tego typu produktami. Co wysłaliśmy do naszych zachodnich sąsiadów?
W ubiegłym roku sprowadzali chętnie mrożone owoce (głównie truskawki i maliny), a także soki i koncentrat jabłkowy. Dużym powodzeniem cieszyły się także polskie ryby wędzone, świeże, przetworzone i konserwy. Nieźle sprzedawały się także wyroby piekarnicze, jak również czekolada i produkty powstające na jej bazie. Prawdziwym jednak hitem okazał się olej rzepakowy, którego udało się nam sprzedać o kilkadziesiąt procent więcej niż w roku 2009.

Gwałtowna miłość Francji

Najbardziej zaskoczyła ekonomistów eksplozja handlu z mającą raczej odmienne od naszych preferencje kulinarne Francją. Do września ub.r., jak twierdzi w swoim ostatnim opracowaniu Ministerstwo Rolnictwa, sprzedaliśmy nad Sekwaną produkty wartości blisko 600 mln euro, o 38,1 proc. więcej niż w tym samym okresie roku poprzedniego.
Na razie nie ma jeszcze twardych analiz, które tłumaczyłyby to zjawisko (spowodowany odrabianiem zaległości podobny wzrost handlu z krajami Wspólnoty Niepodległych Państw mniej dziwi). Ekonomiści przypuszczają jednak, że mogło to być podyktowane zmianą kierunków tamtejszego importu. – Dużą rolę mogła też odegrać znacząca podwyżka na rynkach światowych cen produktów roślinnych – przypuszcza Wiesław Łopaciuk. Ogromną większość eksportu do Francji (24,5 proc. pod względem wartości) stanowią bowiem zaliczane do tej grupy produkty tytoniowe (głównie papierosy). Skoro ich cena rosła, mogło to także mieć wpływ na wyniki całej sprzedaży.
Poza tytoniem, którego nad Sekwaną sprzedaliśmy za 140 mln euro, bardzo wielu amatorów znalazł tam także nasz alkohol, z którego wpływy szacowane są na 43 mln euro. Kolejne miejsca zajęły koncentraty spożywcze (31 mln), mięso drobiowe (24,4 mln), ryby (28,4 mln) i ich przetwory (26,4 mln).

Miliony z nisz

Ekonomiści zwracają uwagę na jeszcze jedno zjawisko. Polscy producenci coraz skuteczniej w ubiegłym roku odkrywali drobne, ale bardzo dochodowe nisze. Prawdziwym hitem okazała się sprzedaż do krajów azjatyckich kurzych łapek, która z poziomu 7,2 tys. ton wzrosła do 18,2 tys. ton, czyli prawie o 150 proc. Co było tego przyczyną? Polscy hodowcy drobiu odkryli, że towar, który w naszym kręgu kulturowym jest nikomu niepotrzebny i zazwyczaj jako typowy odpad poprodukcyjny trafia na śmietnik, w egzotycznym Hongkongu jest bardzo poszukiwanym rarytasem kulinarnym.
Jak twierdzi Leszek Kawski, dyrektor Krajowej Rady Drobiarstwa, za granicę w ubiegłym roku wysłaliśmy niemal wszystkie wyprodukowane w Polsce łapki. Zarobiliśmy na tym w sumie 16 mln dol. – Korzyść była jednak znacznie większa, bo w kraju produkt ten jako zwykły odpad trzeba wyrzucać, co sporo kosztuje – zauważa Kawski.

Nie czas na szampana

Co czeka nas w tym roku? Ekonomiści uważają, że będzie lepiej, choć tempo wzrostu będzie wolniejsze. W przypadku produktów rolno-spożywczych wskaźniki dotyczące całego eksportu są raczej nieosiągalne (całość sprzedaży za granicę ma wzrosnąć o blisko 13 proc.), jednak eksport artykułów żywnościowych także wzrośnie. Tylko w pierwszej połowie tego roku, jak szacuje Instytut Ekonomiki Rolnictwa, wyeksportujemy towary rolno-spożywcze o wartości ponad 6,3 mld euro, co oznacza, że sprzedamy ich o 6,2 proc. więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Wzrosnąć ma szczególnie, zdaniem ekonomistów, popyt na polską trzodę chlewną, produkty mięsne, drób, wołowinę oraz ich przetwory.
Wygląda więc na to, że świat wciąż coraz bardziej nas lubi. Choć na otwieranie szampana, jak się wydaje, jest jeszcze za wcześnie.
ikona lupy />
Polski eksport produktów rolno-spożywczych / Forsal.pl